Dlaczego ja go muszę spotykać na każdym kroku? Gdy tylko go zauważyłam,
postałam parę sekund przyglądając się jego mięśniom, które w jakiś
sposób mnie przerażały, a po naszym wzrokowym spotkaniu szybko się
odwróciłam i zaczęłam wracać do Hogwartu. Nigdzie nie mogłam byś sama.
Nigdzie. W pokoju, a nawet w Zakazanym Lesie. A ten las to już lekka
przesada. No ale w końcu jeśli takie strachajło jak ja tu przychodzi, to
co się dziwić?
Po drodze jedyne co spotkałam to pająki. Pięć czy sześć. Każde z nich
wisiało na drzewie, tylko jeden miał porę obiadową, gdyż żywił się
jakimś owadem, chyba muchą, która wpadła w jego sieć. Dosyć szybko
zniknęłam z tego lasu i tylko przez ten czas, gdy byłam w jego wnętrzu i
kierowałam się szkoły, mogłam być sama. Bo gdzie by indziej pójść? Jest
jeszcze stara łazienka dziewczyn, gdzie czasem zawyje sobie Marta. To
tyle, ale czy tam mogę być sama? Tak jeszcze w każdej chwili może ktoś
wejść i koniec.
Przeszłam przez miasteczko, nie zaglądając do żadnego sklepu. Nawet nie
spoglądając na szyby, za którymi wisiały klatki z sowami, różdżki,
miotły, czy słodkości. Szłam wpatrzona w ziemię, w swoje stopy. Ludzie
musieli mnie omijać, chociaż i tak parę razy dostała w ramię, a potem
usłyszałam przekleństwa i wyzwiska kierowane w moją stronę. Ale i tak
nie podniosłam głowy, nie zwracałam na nikogo uwagi. I zanim się
obejrzałam, stanęłam przed wejściem do Hogwartu. Weszłam do środka i
kierowałam się korytarzem do swojego pokoju, gdzie miałam zamiar zostać
do końca dnia. Zapewne pół przesypiając. Ale coś, a raczej ktoś mi na to
nie pozwolił. Znowu. A kim był ten ktosiek? Oczywiście przyjaciel
Carter'a, który przydusił mnie do ściany, gdy nikogo nie było na
korytarzu. Wziął mnie za koszulę, podniósł i przycisnął do ściany.
Uderzyłam lekko o nią głową, przez co poczułam ból w potylicy, ale
bardziej się przejęłam nim. Patrzył na mnie z nienawiścią, jakby chciał
mnie właśnie zabić.
- Czego chcesz? - wydusiłam jakoś z siebie te słowa.
- Masz odwołać tego twojego ochroniarza - mówił przez zaciśnięte zęby.
- Chodzi ci o Christiana? - pokiwał głowa, a ja mu wytłumaczyłam, że on
nie jest nawet moim znajomym. Że go nie znam i nie chce znać. Ale on
tylko mnie mocniej przydusił, przez co traciłam pomału powietrze.
- Omal nie udusił mojego przyjaciela - ta... teraz wiem jak się czuł, gdy omal go nie udusił.
- Nie mam z nic nic wspólnego. Puść mnie - mój głos był cichy, traciłam powietrze, ale jego jednak to nie obchodziło.
- Jasne - i wręcz rzucił mną o ziemię.
Przejechałam z dwa metry do tyłu, ślizgając się na posadzkach i czując
nie tylko ból głowy, ale też nabierając powietrze, jakby było ono moim
ostatnim. Złapałam się za szyję, by ją lekko pomasować. Oddychałam
otwartymi ustami, gdyż nosem mi nie starczyło tchu.
- Jeśli jeszcze raz on do nas podskoczy, wszyscy się dowiedzą, jaką jesteś dzi*ką - spojrzałam na niego ze strachem.
Patrzył na mnie jeszcze chwilę jakby z obrzydzeniem, po czym odszedł ode
mnie w jakimś tam kierunku. Siedziałam na ziemi dobrą chwilę, aż się
nie podniosłam i nie kontynuowałam swojego dawnego czynu, który został
przerwany przez rozzłoszczonego chłopaka. I co miałam teraz zrobić?
Byłam rozdarta. Bolało mnie to, że bez żadnych podstaw mnie za taką
uważają. Chyba, że któryś dowiedział się prawdy, ale jakim cudem? A
może... odgoniłam szybko od siebie te myśli. Co miałam do jasnej cholery
zrobić? Kazać temu chłopakowi, dla którego jestem tak zwaną
księżniczką, aby ich zostawił? A żyć dalej przez nich w strachu? I tak
nie miałam wyboru. Z jak i bez Christiana moja sytuacja si nie polepszy,
może jedynie się pogorszyć.
Podjęłam decyzję. Zawróciłam się i zamiast iść w stronę pokoju, wracałam
do zakazanego lasu. Miałam tylko nadzieję, ze chłopak tam dalej ćwiczy.
Nie chciałam z nim rozmawiać za wszelką cenę, ale jak mam mu
powiedzieć, aby zostawił mnie, Carter'a i moje sprawy z Hogwartem w
spokoju? Przez liścik? To nie w moim stylu. Musiałam to załatwić po
swojemu. Ta... czyli z nim... pogadać.
<Christian?>
piątek, 19 sierpnia 2016
czwartek, 18 sierpnia 2016
Od Christiana CD Erin
Patrzyłem jak dziewczyna odbiega, postanowiłem dać jej
trochę czasu. Ruszyłem w stronę szkoły, a następnie do swojego pokoju,
skończyłem już lekcje i chciałem iść poćwiczyć czego dawno nie robiłem. Westchnąłem,
a gdy byłem już u siebie zdjąłem ubrania i założyłem na siebie wygodne czarne
spodnie, bluzka była zbędna. Wziąłem specjalne rękawiczki do drążków, słuchawki
i mp4 butelkę z wodę oraz bluzę którą zarzuciłem na siebie. Wyszedłem z pokoju,
a po chwili z całego budynku. Skierowałem się do zakazanego lasu, a raczej na
jego obrzeża gdzie było miejsce do ćwiczeń. Mało osób przychodziło konkretnie
tutaj, pierwszoklasiści nawet nie wiedzieli o tym miejscu, za to ja bywałem tu
przynajmniej pięć razy w tygodniu. Zdjąłem bluzę i położyłem ją razem z butelką
wodą na ziemi, włożyłem do uszu słuchawki i włączyłem muzykę. Rozgrzałem się w
kilka minut i podszedłem do drążka, złapałem za niego i zacząłem się podciągać
robiąc powtórzenia. Uwielbiałem ten wysiłek na partiach ciała, teraz ten
przyjemny ból czułem na całym brzuchu oraz nogach. pPo chwili jednak zmieniłem
ćwiczenie na tak zwany taniec.
Po zrobieniu go kilka razy opadłem na ziemię i wziąłem butelkę
z wodą, upiłem kilka łyków, a następnie zakręciłem i odłożyłem. Położyłem ręce
na udach zginając się lekko, mój oddech powoli uspokajał się. Mimo iż ćwiczę
bardzo długo można się zmęczyć. Stałem tak jeszcze kilka sekund i znów wróciłem
do czynności, a konkretnie do „flagi”. Zrobiłem jeszcze kilka ćwiczeń, na
koniec zawsze robiłem jedno ulubione ćwiczenie.
Gdy je wykonywałem czułem na sobie kogoś spojrzenie, opadłem
na ziemie i wyjąłem słuchawki z uszu odwracając się. Ujrzałem Erin, która gdy
zobaczyła, że ją widzę ruszyła w stronę szkoły. Westchnąłem i stwierdziłem iż
przyda mi się jeszcze jedna seria ćwiczeń.
Włożyłem słuchawki do uszu i wróciłem do drążka.
Erin? xD akcja tego opowiadania jest nie do opisania… tam
wybuch tam strzały xD
niedziela, 14 sierpnia 2016
Od Pasco CD Aris
Czyli dziewczyna robiła sobie wypady po ciszy nocnej dość często. I okazało się jeszcze, że ma na imię Aris. Całkiem ładnie. Wyszedłem z ukrycia pewny, że już nikogo nie ma. Zacząłem wracać w stronę mojego pokoju. Straciłem już ochotę na nocną przechadzkę. Nagle ktoś chwycił mnie za nadgarstek. Odwróciłem się. To był Flich. Znowu ten staruszek. Gadał coś o tym, że będę miał za swoje itp. Ja go nie słuchałem. W końcu woźny dowlekł mnie do dyrektora. Jak widać nie byłem tam sam. Spotkałem tam też Aris.
- Przyłapałem go na braniu narkotyków, na korytarzu po ciszy nocnej. Gdy go złapałem zaczął się wyrywać i mnie bić - gadał Flich swoim zachrypniętym głosem - To znów Caspian Langdom.
Zakryłem twarz rękami i westchnąłem głęboko. Dyrektor podszedł do mnie i woźnego.
- To nie Caspian, tylko jego brat Pasco - zwrócił się do Flicha. - Przyznajesz się? - zapytał mnie.
- Tak - powiedziałem przewracając oczami.
Nie było co się opierać, ani mówić prawdy. Jeśli "przyznam się" do winy kara będzie lżejsza.
- Pomyślmy co ci tu dać... - powiedział dyrektor. - Przez tydzień będziesz miał dodatkowe przymusowe lekcje numerologii i historii magi do 20.00. Dodatkowo przez tydzień będziesz spał w "izolatce".
Już się boję następnego tygodnia. Dodatkowe lekcje. Woźny dopilnuje, żebym żadnej nie opuścił. Do tego spanie w pomieszczeniu bez okien, z jednymi drzwiami strzeżonymi przez Flicha. Następny tydzień zapowiadał się okropnie.
<Aris?>
- Przyłapałem go na braniu narkotyków, na korytarzu po ciszy nocnej. Gdy go złapałem zaczął się wyrywać i mnie bić - gadał Flich swoim zachrypniętym głosem - To znów Caspian Langdom.
Zakryłem twarz rękami i westchnąłem głęboko. Dyrektor podszedł do mnie i woźnego.
- To nie Caspian, tylko jego brat Pasco - zwrócił się do Flicha. - Przyznajesz się? - zapytał mnie.
- Tak - powiedziałem przewracając oczami.
Nie było co się opierać, ani mówić prawdy. Jeśli "przyznam się" do winy kara będzie lżejsza.
- Pomyślmy co ci tu dać... - powiedział dyrektor. - Przez tydzień będziesz miał dodatkowe przymusowe lekcje numerologii i historii magi do 20.00. Dodatkowo przez tydzień będziesz spał w "izolatce".
Już się boję następnego tygodnia. Dodatkowe lekcje. Woźny dopilnuje, żebym żadnej nie opuścił. Do tego spanie w pomieszczeniu bez okien, z jednymi drzwiami strzeżonymi przez Flicha. Następny tydzień zapowiadał się okropnie.
<Aris?>
Od Beck'a CD Madeleine
Pfff.... Skrzydło szpitalne? A co ja umierający? Albo głupi, ona myśli, że po raz pierwszy się skaleczyłem, że nie umiem się opatrzyć?
Jeszcze to jej zachowanie, ani trochę nie zaimponowało jej to, że położyłem na łopatki jej "chłopaka". No trudno, nie każda laska ma dobry gust.
Opatrzyłem wciąż cieknącą rękę gdy byłem w pokoju. Popatrzyłem się na nią i uznałem, że dodaje mi nawet uroku. Runąłem na łóżko, byłem wyczerpany.
Pewnie ten cały John czy jak mu tam, będzie się mścił. Nie dość, że ze mną przegrał to jeszcze stracił laskę. Uśmiechnąłem się na samą myśl o tym jaki musi być teraz wkurwiony. Chętnie powtórzę te walkę. I jestem pewny, że czy chcę czy nie chcę i tak będę musiał.
***
Ranek nie zapowiadał się zbyt dobrze. Ręka wyglądała coraz gorzej i jeszcze cholernie bolał mnie brzuch po tym wczorajszym kopnięciu. Postanowiłem nieco sobie ulżyć i do południa wypiłem tyle alkoholu, że straciłem całkowicie czucie i pamięć. Pamiętam tylko, że wyszedłem na spacer i pojedyncze obrazy. Wiem, że byłem z Johnem i Madeleine ale za chuja nie pamiętam co robiłem.
<Madeleine? xd>
Jeszcze to jej zachowanie, ani trochę nie zaimponowało jej to, że położyłem na łopatki jej "chłopaka". No trudno, nie każda laska ma dobry gust.
Opatrzyłem wciąż cieknącą rękę gdy byłem w pokoju. Popatrzyłem się na nią i uznałem, że dodaje mi nawet uroku. Runąłem na łóżko, byłem wyczerpany.
Pewnie ten cały John czy jak mu tam, będzie się mścił. Nie dość, że ze mną przegrał to jeszcze stracił laskę. Uśmiechnąłem się na samą myśl o tym jaki musi być teraz wkurwiony. Chętnie powtórzę te walkę. I jestem pewny, że czy chcę czy nie chcę i tak będę musiał.
***
Ranek nie zapowiadał się zbyt dobrze. Ręka wyglądała coraz gorzej i jeszcze cholernie bolał mnie brzuch po tym wczorajszym kopnięciu. Postanowiłem nieco sobie ulżyć i do południa wypiłem tyle alkoholu, że straciłem całkowicie czucie i pamięć. Pamiętam tylko, że wyszedłem na spacer i pojedyncze obrazy. Wiem, że byłem z Johnem i Madeleine ale za chuja nie pamiętam co robiłem.
<Madeleine? xd>
Od Beck'a CD Debbry
Jak zwykle zaspany. Jak zwykle spóźniony. Szedłem w kierunku klasy, parę minut po dzwonku. Korytarz był całkowicie pusty. Zobaczyłem na drugim końcu korytarza jakąś postać. Długie włosy. Dziewczyna. Nie widziałem jej wcześniej. Ten dzień zaczynał być ciekawy gdy byłem na tyle blisko żeby zobaczyć jej twarz zdałem sobie sprawę, że to jakaś 13 lub 12 latka. Chciałem minąć ją bez większego zainteresowania, ale ta wlepiła we mnie oczy. Podobało mi się to. Lubiłem czuć się zauważony, uśmiechnąłem się delikatnie i nie mogąc się powstrzymać stanąłem przed nią i powiedziałem:
- A ty nie na lekcjach? - zapytałem spokojnie.
Dziewczyna zawstydziła się. Widocznie nie zdawała sobie sprawy jak przed chwilą oblepiała mnie wzrokiem. W końcu co się dziwić, sam czasem nie mogę napatrzeć się w lustro.
- Nie... Ja jestem nowa i nie za bardzo znam tę szkołę - powiedziała nieśmiało opuszczając wzrok.
Uśmiechnąłem się jeszcze raz. I już chciałem odejść, ale przypomniałem sobie, że na pierwszej lekcji miała być kartkówka. Przekląłem w duchu i postanowiłem po raz kolejny, dzień z rzędu zrobić sobie wagary. A skoro nie mam nic lepszego do roboty nie zaszkodzi poznać małą trochę bardziej. Gdyby była nieco starsza już bym na nią polował. Jak trochę podrośnie, będzie z niej niezła loszka.
- Jestem Beck.
- Debbra - odpowiedziała cicho.
Usiadłem obok niej na parapecie.
- Chcesz zobaczyć szkołę? - zapytałem. To może być całkiem zabawne. Nigdy nie miałem styczności z trzynastolatką, a skoro nie może spuścić ze mnie oka, spróbuję czegoś nowego i nieco się zabawię.
- Nie wiem. Miałam iść na lekcje, zaprowadziłbyś mnie do sali...
Nie skończyła, ponieważ jej przerwałem:
- Oj mała, serio kręcą cię te lekcje? Jeszcze nawet nie widziałaś szkoły. Chyba jeden dzień możesz poświęcić prawda?
<Debbra?>
- A ty nie na lekcjach? - zapytałem spokojnie.
Dziewczyna zawstydziła się. Widocznie nie zdawała sobie sprawy jak przed chwilą oblepiała mnie wzrokiem. W końcu co się dziwić, sam czasem nie mogę napatrzeć się w lustro.
- Nie... Ja jestem nowa i nie za bardzo znam tę szkołę - powiedziała nieśmiało opuszczając wzrok.
Uśmiechnąłem się jeszcze raz. I już chciałem odejść, ale przypomniałem sobie, że na pierwszej lekcji miała być kartkówka. Przekląłem w duchu i postanowiłem po raz kolejny, dzień z rzędu zrobić sobie wagary. A skoro nie mam nic lepszego do roboty nie zaszkodzi poznać małą trochę bardziej. Gdyby była nieco starsza już bym na nią polował. Jak trochę podrośnie, będzie z niej niezła loszka.
- Jestem Beck.
- Debbra - odpowiedziała cicho.
Usiadłem obok niej na parapecie.
- Chcesz zobaczyć szkołę? - zapytałem. To może być całkiem zabawne. Nigdy nie miałem styczności z trzynastolatką, a skoro nie może spuścić ze mnie oka, spróbuję czegoś nowego i nieco się zabawię.
- Nie wiem. Miałam iść na lekcje, zaprowadziłbyś mnie do sali...
Nie skończyła, ponieważ jej przerwałem:
- Oj mała, serio kręcą cię te lekcje? Jeszcze nawet nie widziałaś szkoły. Chyba jeden dzień możesz poświęcić prawda?
<Debbra?>
sobota, 13 sierpnia 2016
Od Erin CD Christiana
Znowu odwróciłam od niego wzrok, a kosmyki włosów opadły mi na twarz,
zakrywając ją. Wpatrzyłam się w swoje nogi, które nie dotykały ziemi,
gdyż byłam całkowicie przysunięta do końca ławki.
- Erin – powiedziałam cicho.
- Co mówisz? – nie usłyszał i się nie dziwie. Zaczęłam mówić tak cicho, że sama bym nie dosłyszała.
- Mów mi Erin – wytłumaczyłam już głośniej.
Chłopak zachowywał się, jakby mnie znał od małego, jakbym była jego oczkiem w głowie. A prawda była taka, że się nie znaliśmy. Nazywał mnie przesłodzonymi nazwami, takimi, jakimi się mówi do swojej dziewczyny czy żony. A on był dla mnie obcy, był dla mnie niczym innych, jak zwykłym starszym chłopakiem Hogwartu, który jest jak inni. Nawet w tej chwili nie potrafiłam myśleć inaczej, a jego udawana troska mnie tylko w tym utwierdziła. Musze przyznać, ze był świetnym kłamcą, aktorem. Potrafił manipulować ludźmi i grać na ich uczuciach. Na moich także i szczerze, gdyby nie to, że już nie potrafiłam nikomu zaufać, nie potrafiłam nikomu uwierzyć, każdy był dla mnie wrogiem, kimś, kto chce tylko mojego pecha, uwierzyłabym mu. A nawet lepiej. Może i bym się w nim zakochała, gdybym była inna. Ale tak nie jest. Jestem sobą i żadne czułe słówka mnie nie zmienią. One są dla mnie niczym. A tym bardziej jeśli są wymawiane przez takiego kogoś jak on.
- Dobrze – odparł w końcu, po czym ponownie wytarł z mojego policzka łzy. To było przyjemne uczucie, ale też i przerażające. Wstałam gwałtownie, dalej miałam zadartą głowę w dół.
- Muszę iść na lekcję – odparłam i ruszyłam w stronę budynku. Nie miałam zamiaru iść na jakąkolwiek lekcje. Chciałam wyrwać się z tego miejsca, chciałam pójść do zwykłego lasu, aby odetchnąć świeżym powietrzem bez żadnych ludzi. Chciałam pobyć w samotności. Ale Christian mi to uniemożliwił, złapał mnie lekko za rękę.
- Dalej się mnie boisz księżniczko? – jednak nie posłuchał i dalej tak do mnie mówił. Nie wypomniałam mu tego, zamiast tego tylko stanęłam i próbowałam wyrwać rękę z jego uścisku. Po krótkiej chwili mnie puścił, a ja dalej bałam się spojrzeć mu w oczy. Nawet jeśli powiedział, że lubi gdy na niego patrzę i się uśmiecham. Nie potrafiłam tego robić nie szczerze. W tej chwili nie miałam się z czego cieszyć, gdyż najnormalniej w świecie chłopak mnie przerażał.
- Bo… - stanęłam przed nim i podniosłam lekko głowę. Nie chciałam tego mówić, bo się bałam, że nie wiadomo co się stanie. Ale jak inaczej mam to zrobić? – Nazywasz mnie jakbyśmy się znali od zawsze. Dlatego wydajesz mi się jak inni, tyle, że próbujesz inaczej. Jakbyś chciał mnie wykorzystać jak inni, ale próbujesz innego sposobu. Dlatego nie chce z tobą rozmawiać. Boje się, że cię polubię, a ty to wykorzystasz – dwa ostatnie zdania powiedziałam ciszej, po czym się odwróciłam i odbiegłam od niego. Nie chciałam, aby mnie znowu złapał za rękę, nie chciałam go już słuchać. To było pewne, ze chciał mnie tylko przelecieć. Tylko chciał mnie podejść inaczej, oni to robili zmuszaniem mnie do tego, a on pewnie chciał mnie do siebie przekonać, aby sama mu dała du*y. I tego się właśnie bałam, że go polubię, a on to wykorzysta. Wolałabym już zostać bez znajomych, niż znać kogoś takiego jak on.
Wybiegłam ze szkoły, przebiegłam się przez miasteczko. Jednak nie zdołałam z niego wybiec, wykończyłam się. Stanęłam na środku tego miejsca i się rozejrzałam. Nie widziałam go, nie widziałam nikogo, kto by mógł mi teraz zagrażać. Chyba.
Skierowałam swój wzrok w stronę końca ulicy i ruszyłam w jego kierunku dalej dysząc, jednak szłam spokojnym tempem. Starałam się za wszelką cenę zapomnieć o nim, bo jeśli mam być szczera, zaczynałam go lubić. Już tak miałam, kto był dla mnie miły, zaczynałam mu ufać. Dlatego nie chciałam z nim już więcej rozmawiać. Był miły, zdawał nawet wrażenie, że się o mnie troszczy. Naprawdę to było miłe uczucie, którego nie czułam przez parę ładnych lat. Ale wiedziałam, że jest ono fałszywe. Byle by mnie do siebie przekonać i wyruch*ć. A ja się nie bałam tego, że zostanę szkolną dzi*ką. Bałam się tylko se*su. I tyle.
<Christian?>
- Erin – powiedziałam cicho.
- Co mówisz? – nie usłyszał i się nie dziwie. Zaczęłam mówić tak cicho, że sama bym nie dosłyszała.
- Mów mi Erin – wytłumaczyłam już głośniej.
Chłopak zachowywał się, jakby mnie znał od małego, jakbym była jego oczkiem w głowie. A prawda była taka, że się nie znaliśmy. Nazywał mnie przesłodzonymi nazwami, takimi, jakimi się mówi do swojej dziewczyny czy żony. A on był dla mnie obcy, był dla mnie niczym innych, jak zwykłym starszym chłopakiem Hogwartu, który jest jak inni. Nawet w tej chwili nie potrafiłam myśleć inaczej, a jego udawana troska mnie tylko w tym utwierdziła. Musze przyznać, ze był świetnym kłamcą, aktorem. Potrafił manipulować ludźmi i grać na ich uczuciach. Na moich także i szczerze, gdyby nie to, że już nie potrafiłam nikomu zaufać, nie potrafiłam nikomu uwierzyć, każdy był dla mnie wrogiem, kimś, kto chce tylko mojego pecha, uwierzyłabym mu. A nawet lepiej. Może i bym się w nim zakochała, gdybym była inna. Ale tak nie jest. Jestem sobą i żadne czułe słówka mnie nie zmienią. One są dla mnie niczym. A tym bardziej jeśli są wymawiane przez takiego kogoś jak on.
- Dobrze – odparł w końcu, po czym ponownie wytarł z mojego policzka łzy. To było przyjemne uczucie, ale też i przerażające. Wstałam gwałtownie, dalej miałam zadartą głowę w dół.
- Muszę iść na lekcję – odparłam i ruszyłam w stronę budynku. Nie miałam zamiaru iść na jakąkolwiek lekcje. Chciałam wyrwać się z tego miejsca, chciałam pójść do zwykłego lasu, aby odetchnąć świeżym powietrzem bez żadnych ludzi. Chciałam pobyć w samotności. Ale Christian mi to uniemożliwił, złapał mnie lekko za rękę.
- Dalej się mnie boisz księżniczko? – jednak nie posłuchał i dalej tak do mnie mówił. Nie wypomniałam mu tego, zamiast tego tylko stanęłam i próbowałam wyrwać rękę z jego uścisku. Po krótkiej chwili mnie puścił, a ja dalej bałam się spojrzeć mu w oczy. Nawet jeśli powiedział, że lubi gdy na niego patrzę i się uśmiecham. Nie potrafiłam tego robić nie szczerze. W tej chwili nie miałam się z czego cieszyć, gdyż najnormalniej w świecie chłopak mnie przerażał.
- Bo… - stanęłam przed nim i podniosłam lekko głowę. Nie chciałam tego mówić, bo się bałam, że nie wiadomo co się stanie. Ale jak inaczej mam to zrobić? – Nazywasz mnie jakbyśmy się znali od zawsze. Dlatego wydajesz mi się jak inni, tyle, że próbujesz inaczej. Jakbyś chciał mnie wykorzystać jak inni, ale próbujesz innego sposobu. Dlatego nie chce z tobą rozmawiać. Boje się, że cię polubię, a ty to wykorzystasz – dwa ostatnie zdania powiedziałam ciszej, po czym się odwróciłam i odbiegłam od niego. Nie chciałam, aby mnie znowu złapał za rękę, nie chciałam go już słuchać. To było pewne, ze chciał mnie tylko przelecieć. Tylko chciał mnie podejść inaczej, oni to robili zmuszaniem mnie do tego, a on pewnie chciał mnie do siebie przekonać, aby sama mu dała du*y. I tego się właśnie bałam, że go polubię, a on to wykorzysta. Wolałabym już zostać bez znajomych, niż znać kogoś takiego jak on.
Wybiegłam ze szkoły, przebiegłam się przez miasteczko. Jednak nie zdołałam z niego wybiec, wykończyłam się. Stanęłam na środku tego miejsca i się rozejrzałam. Nie widziałam go, nie widziałam nikogo, kto by mógł mi teraz zagrażać. Chyba.
Skierowałam swój wzrok w stronę końca ulicy i ruszyłam w jego kierunku dalej dysząc, jednak szłam spokojnym tempem. Starałam się za wszelką cenę zapomnieć o nim, bo jeśli mam być szczera, zaczynałam go lubić. Już tak miałam, kto był dla mnie miły, zaczynałam mu ufać. Dlatego nie chciałam z nim już więcej rozmawiać. Był miły, zdawał nawet wrażenie, że się o mnie troszczy. Naprawdę to było miłe uczucie, którego nie czułam przez parę ładnych lat. Ale wiedziałam, że jest ono fałszywe. Byle by mnie do siebie przekonać i wyruch*ć. A ja się nie bałam tego, że zostanę szkolną dzi*ką. Bałam się tylko se*su. I tyle.
<Christian?>
czwartek, 11 sierpnia 2016
Od Christiana CD Erin
Spojrzałem na nią, patrzyła na ptaka, a ja łzy spływały po policzku, otarłem jedną z nich i wziąłem jej podbródek w palce. Patrzyła w moje oczy jednak niechętnie.
- Bo jesteś moja księżniczką i nikt nie może ciebie skrzywdzić - powiedziałem i scałowałem jej łzy z prawego policzka, zarumieniła się co sprawiło mój uśmiech. Vijo postanowił, że jednak nie lubi Erin i chciał ją dziobnąć jednak szybko chwyciłem go w dłonie i rzuciłem w powietrze. Rozprostował skrzydła i odleciał głośno skrzecząc. Spojrzałem na dziewczynę i lekko się uśmiechnąłem.
- On nikogo nie lubi - powiedziałem, a ona skinęła.
- Czemu księżniczka? - zapytała i niepewnie spojrzała w moje oczy.
- Wolisz słońce? Kochanie? Skarbie? Misiu?... - zacząłem wymieniać, a ona mi przerwała.
- Nie... przestań - powiedziała i lekko się uśmiechnęła.
- Uwielbiam jak się uśmiechach... a najlepiej jak patrzysz mi wtedy w oczy... bardzo rzadko to robisz... mam wrażenie, że się mnie boisz - powiedziałem, a ona westchnęła. - nie musisz się mnie bać księżniczko czy może kochanie? - zapytałem z uśmiechem.
Erin? xD wybacz, ze tak krótko :p
- Bo jesteś moja księżniczką i nikt nie może ciebie skrzywdzić - powiedziałem i scałowałem jej łzy z prawego policzka, zarumieniła się co sprawiło mój uśmiech. Vijo postanowił, że jednak nie lubi Erin i chciał ją dziobnąć jednak szybko chwyciłem go w dłonie i rzuciłem w powietrze. Rozprostował skrzydła i odleciał głośno skrzecząc. Spojrzałem na dziewczynę i lekko się uśmiechnąłem.
- On nikogo nie lubi - powiedziałem, a ona skinęła.
- Czemu księżniczka? - zapytała i niepewnie spojrzała w moje oczy.
- Wolisz słońce? Kochanie? Skarbie? Misiu?... - zacząłem wymieniać, a ona mi przerwała.
- Nie... przestań - powiedziała i lekko się uśmiechnęła.
- Uwielbiam jak się uśmiechach... a najlepiej jak patrzysz mi wtedy w oczy... bardzo rzadko to robisz... mam wrażenie, że się mnie boisz - powiedziałem, a ona westchnęła. - nie musisz się mnie bać księżniczko czy może kochanie? - zapytałem z uśmiechem.
Erin? xD wybacz, ze tak krótko :p
Od Christiana CD Kariny
Spojrzałem na dziewczynę w czarnym stroju kąpielowym. Czemu wszystkie trafiają w mój gust? Czarny...
- Cześć - odpowiedziałem, nie podobał mi się jedynie jej głosik. Jak miód oblewający f*ja. Wyczułem, że lubi seks i mimo wszystko wk*rwiło mnie to. Wolałem dziewice, zdjąłem bluzkę i spodnie zostając jedynie w bokserkach i wszedłem do zimnej wody. Dziewczyna podpłynęła do mnie z uśmiechem.
- Jestem Karina - powiedziała, a ja skinąłem jej głową i chcąc popływać odpłynąłem od niej.
- Ja Christian - odpowiedziałem wypływając na środek jeziora w którym byłem. Odetchnąłem i położyłem się na plecach rozkładając ramiona przez co utrzymywałem się na wodzie. Karina podpłynęła do mnie i "niechcący" jej piersi zahaczyły o moją dłoń. Westchnąłem i spojrzałem na nią.
- Rozumiem iż jesteś typową dziwką, ale k*wa nie rób tego...ego to jest męczące i jest takich wiele. Przyklejają się do mnie i łapią za fi*ta chcąc poczuć go w sobie, jeśli tego chcesz choć wyr*cham cię na środku szkoły i wszyscy będą o tym wiedzieli... ale jeśli chcesz bym piep*zył cię nie jak dziwkę tylko jak swoją dziewczynę i nazywał kochanie to ku*wa nie rób tego bo to obrzydliwe - rzekłem i teraz już nie leżałem na wodzie tyko patrzyłem jej w oczy.
Karina? Wybacz Christian korzysta z łatwych ale ich nie lubi xD
- Cześć - odpowiedziałem, nie podobał mi się jedynie jej głosik. Jak miód oblewający f*ja. Wyczułem, że lubi seks i mimo wszystko wk*rwiło mnie to. Wolałem dziewice, zdjąłem bluzkę i spodnie zostając jedynie w bokserkach i wszedłem do zimnej wody. Dziewczyna podpłynęła do mnie z uśmiechem.
- Jestem Karina - powiedziała, a ja skinąłem jej głową i chcąc popływać odpłynąłem od niej.
- Ja Christian - odpowiedziałem wypływając na środek jeziora w którym byłem. Odetchnąłem i położyłem się na plecach rozkładając ramiona przez co utrzymywałem się na wodzie. Karina podpłynęła do mnie i "niechcący" jej piersi zahaczyły o moją dłoń. Westchnąłem i spojrzałem na nią.
- Rozumiem iż jesteś typową dziwką, ale k*wa nie rób tego...ego to jest męczące i jest takich wiele. Przyklejają się do mnie i łapią za fi*ta chcąc poczuć go w sobie, jeśli tego chcesz choć wyr*cham cię na środku szkoły i wszyscy będą o tym wiedzieli... ale jeśli chcesz bym piep*zył cię nie jak dziwkę tylko jak swoją dziewczynę i nazywał kochanie to ku*wa nie rób tego bo to obrzydliwe - rzekłem i teraz już nie leżałem na wodzie tyko patrzyłem jej w oczy.
Karina? Wybacz Christian korzysta z łatwych ale ich nie lubi xD
Od Erin CD Christiana
Przygryzłam dolną wargę. Chronić mnie? Albo jest poważnie chory, albo
nie wie co mówi. Może coś brał? W końcu kto normalny chciał by mi pomóc?
Z nim było coś nie tak. Jednocześnie był przerażający, ale jednak dawał
pozory miłego. Już sama nie wiedziałam co mam o nim myśleć. Wczoraj
mnie przerażał. Wydawał się taki sam jak ten Carter, który dzisiaj znowu
mnie „zaczepił”. Nienawidziłam go, tak samo jak jego kolegów. Byli
dokładnie tacy sami jak on. A czy chciałam o tym komuś powiedzieć?
Bardzo. Marzyłam, aby się w końcu komuś wygadać, co mnie tak dręczy, a
raczej kto i w jaki sposób. Albo też nie chciałam, aby uznali mnie za
dzi*kę, chociaż tak czy siak robili mnie z niej. Zastanawiałam się, czy
opowiedzieć całą sytuację Christian’owi, ale co on by sobie pomyślał? Ze
wczorajszego zachowania bałam się, że sam będzie chciał to wykorzystać.
Tak więc jedynie odwróciłam od niego wzrok i wpatrzyłam się w ptaka. W
czarnego kruka, który osiadł na moich kolanach. Ptak przyglądał mi się z
zaciekawieniem, jednak jego oczy mówiły, ze chętnie by mnie teraz
podziobał. Dlatego ręce położyłam na ławce i wbiłam w nią palce, uważnie
się przyglądając ptakowi, który zaczął pomału wbijać we mnie pazury.
Ale nie mocno, tylko an tyle, aby się w jakiś sposób utrzymać.
Milczałam tak przez parę sekund zamyślona. Bo co miałam powiedzieć, prawdę? Nawet gdybym bardzo tego chciała, nie ufałam mu w żaden sposób. Jednocześnie był dla mnie przerażający, ale też byłam mu wdzięczna, że dzięki niemu nie musiałam już dłużej biegnąc przez korytarz z powodu tego chłopaka. Nie podnosiłam wzroku, a mój towarzysz dalej czekał na odpowiedź.
- On… - zwiesiłam jeszcze bardziej głowę. Nie patrzyłam już ani na nogi, ani na ptaka. Zamknęłam oczy, aby być spokojna. Wyobraziłam sobie normalną lekcję, aby nie myśleć o tej scenie. Znowu zamilkłam, bo nie mogłam z siebie wydusić tego tłumaczenia. Christian dalej milczał i cierpliwie czekał. – Chce ze mnie zrobić… dziw*e – powiedziałam cicho zaciskając oczy. Ponieważ nie wyobrażałam sobie niczego związanego z seks*em jak i chłopakami, w oczach nie miałam łez. – Dzisiaj znowu wszedł mi do łazienki – dodałam i tym razem powróciła myśl, gdy to brałam prysznic. Dziewczyny już wyszły, a zamiast nich pojawił się Carter z trzema kolegami. I tak miałam szczęście, gdy właśnie się ubierałam, gdy weszli do środka. Trochę mi zajęło uwolnienie się od nich, ale w końcu użyłam różdżki i przemieniłam jednego z nich w wiewiórkę.
Zamilkłam już całkowicie i mocniej zacisnęłam powieki, a przy tym usta, zęby i palce na ławce. Czułam szpony kruka wbijające się w moje uda, oraz wzrok chłopaka, który także milczał, jakby trawił właśnie moje słowa. Mógł się przynajmniej domyślić, dlaczego tak na niego reaguje, a tym bardziej na nazywanie mnie księżniczką. Jest to dla mnie straszne, przerażające. Tamci mężczyźni także odzywali się do mnie przesłodzonymi słówkami, gdy mnie do tego zmuszali. Otworzyłam oczy i lekko podniosłam wzrok. Spojrzałam na kruka. Na jego czarny dziób, czarne oczy i czarne pióra. Przechylił lekko łeb w bok i uważnie mi się przyglądał.
Nie miało znaczenia, czy chłopak chciał pomóc. Nawet jeśli było to szczere. Przecież Hogwart nie kończy się na samym Carter’ze. Są jeszcze inni faceci, a nawet jeśli nie oni, to dziewczyny. One są równie denerwujące do płeć męska, więc nie ma różnicy kto się mnie przyczepi. Nawet wiek nie ma znaczenia, chociaż im osoba jest starsza, jest gorsza. Jedynymi osobami które w żaden sposób się mną nie interesują, to pierwszoroczniaki. Gdyż oni nie znają „zasad” panujących w tym miejscu. Dla nich to miejsce jest święte. Szkoda, że ja tam nie myślę. Myślałam tak gdy dostałam list, potem po paru dniach przestałam w taki sposób myśleć.
- Po co chcesz mi pomóc? – zapytałam jeszcze ciszej niż wcześniej, prawie że niedosłyszalnie. Ciekawiła mnie strasznie jego odpowiedź, chociaż nie byłam pewna, czy się jej nie bać. Nie wiadomo co powie, nawet teraz ciągle milczał i patrzył to na mnie, to na ptaka. Jakby nie mógł dopuścić myśli, że takie coś może stać się w szkole. Ale wszystko jest możliwe, w każdym miejscu o każdej porze. – Czy to było tylko kłamstwo? – to pytanie było głośniejsze, jakbym go o to posądzała. Nienawidziłam, gdy ktoś mnie okłamuje w sprawach troszczenia się. Miałam już po prostu tego dosyć, znudziły mi się puste i nic nie znaczące słowa. Nie patrzyłam na niego, tylko na ptaka. Bałam się na niego spojrzeć, a parę łez dalej spływało mi po policzku.
<Christian?>
Milczałam tak przez parę sekund zamyślona. Bo co miałam powiedzieć, prawdę? Nawet gdybym bardzo tego chciała, nie ufałam mu w żaden sposób. Jednocześnie był dla mnie przerażający, ale też byłam mu wdzięczna, że dzięki niemu nie musiałam już dłużej biegnąc przez korytarz z powodu tego chłopaka. Nie podnosiłam wzroku, a mój towarzysz dalej czekał na odpowiedź.
- On… - zwiesiłam jeszcze bardziej głowę. Nie patrzyłam już ani na nogi, ani na ptaka. Zamknęłam oczy, aby być spokojna. Wyobraziłam sobie normalną lekcję, aby nie myśleć o tej scenie. Znowu zamilkłam, bo nie mogłam z siebie wydusić tego tłumaczenia. Christian dalej milczał i cierpliwie czekał. – Chce ze mnie zrobić… dziw*e – powiedziałam cicho zaciskając oczy. Ponieważ nie wyobrażałam sobie niczego związanego z seks*em jak i chłopakami, w oczach nie miałam łez. – Dzisiaj znowu wszedł mi do łazienki – dodałam i tym razem powróciła myśl, gdy to brałam prysznic. Dziewczyny już wyszły, a zamiast nich pojawił się Carter z trzema kolegami. I tak miałam szczęście, gdy właśnie się ubierałam, gdy weszli do środka. Trochę mi zajęło uwolnienie się od nich, ale w końcu użyłam różdżki i przemieniłam jednego z nich w wiewiórkę.
Zamilkłam już całkowicie i mocniej zacisnęłam powieki, a przy tym usta, zęby i palce na ławce. Czułam szpony kruka wbijające się w moje uda, oraz wzrok chłopaka, który także milczał, jakby trawił właśnie moje słowa. Mógł się przynajmniej domyślić, dlaczego tak na niego reaguje, a tym bardziej na nazywanie mnie księżniczką. Jest to dla mnie straszne, przerażające. Tamci mężczyźni także odzywali się do mnie przesłodzonymi słówkami, gdy mnie do tego zmuszali. Otworzyłam oczy i lekko podniosłam wzrok. Spojrzałam na kruka. Na jego czarny dziób, czarne oczy i czarne pióra. Przechylił lekko łeb w bok i uważnie mi się przyglądał.
Nie miało znaczenia, czy chłopak chciał pomóc. Nawet jeśli było to szczere. Przecież Hogwart nie kończy się na samym Carter’ze. Są jeszcze inni faceci, a nawet jeśli nie oni, to dziewczyny. One są równie denerwujące do płeć męska, więc nie ma różnicy kto się mnie przyczepi. Nawet wiek nie ma znaczenia, chociaż im osoba jest starsza, jest gorsza. Jedynymi osobami które w żaden sposób się mną nie interesują, to pierwszoroczniaki. Gdyż oni nie znają „zasad” panujących w tym miejscu. Dla nich to miejsce jest święte. Szkoda, że ja tam nie myślę. Myślałam tak gdy dostałam list, potem po paru dniach przestałam w taki sposób myśleć.
- Po co chcesz mi pomóc? – zapytałam jeszcze ciszej niż wcześniej, prawie że niedosłyszalnie. Ciekawiła mnie strasznie jego odpowiedź, chociaż nie byłam pewna, czy się jej nie bać. Nie wiadomo co powie, nawet teraz ciągle milczał i patrzył to na mnie, to na ptaka. Jakby nie mógł dopuścić myśli, że takie coś może stać się w szkole. Ale wszystko jest możliwe, w każdym miejscu o każdej porze. – Czy to było tylko kłamstwo? – to pytanie było głośniejsze, jakbym go o to posądzała. Nienawidziłam, gdy ktoś mnie okłamuje w sprawach troszczenia się. Miałam już po prostu tego dosyć, znudziły mi się puste i nic nie znaczące słowa. Nie patrzyłam na niego, tylko na ptaka. Bałam się na niego spojrzeć, a parę łez dalej spływało mi po policzku.
<Christian?>
Od Christina CD Erin
Spojrzałem w jej oczy, które uciekały od mojego wzroku. Mój uśmiech zniknął z mojej twarzy.
- Boisz się mnie? - zapytałem i wziąłem jej podbródek w palce przez co musiała na mnie spojrzeć. W jej oczach krył się strach. Mimo iż uwielbiam jak ktoś się mnie boi nie chce by bały się mnie kobiety. Przeniosłem swoją dłoń na jej policzek i gładziłem go kciukiem.
- Nie musisz - szepnąłem jej do ucha jednak on zadrżała. Nadal widziałam w jej oczach strach. Założyłem kosmyk jej włosów za ucho i westchnąłem odsuwając się od niej o krok.
- Nie zrobiłbym ci krzywdy księżniczko - powiedziałem, odwróciłem się i wyszedłem z pomieszczenia zostawiając dziewczynę z myślami.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Wracałem właśnie z durnych zajęć, na korytarzu było jeszcze kilka osób, a ja szedłem środkiem nie chcąc wpadać na nikogo z młodszych uczniów. No tak pewnie jestem tutaj najstarszy z osób które się uczą. Westchnąłem i stwierdziłem iż lepiej już nie ćpać. Wyszedłem zza zakrętu, a w moje ramiona wpadła jakaś dziewczyna, którą okazała się moja księżniczka. Spojrzała na mnie przerażona i chciała się uwolnić z mojego uścisku, jednak była za słaba. Zauważyłem Cartera, który lekko przeraził się gdy zobaczył mnie obok dziewczyny,która zaczęła się bardziej wyrywać.
- Księżniczko... zaufaj mi - szepnąłem jej do ucha. Przywołałem chłopka ruchem dłoni, ruszył do nas niepewnie. Po policzkach Erin zaczęły spływać łzy. Co on ku*wa zrobił, że moja księżniczka płacze?!
- Powiedziałem ci, że masz się nie zbliżać do Erin...
- Sama do mnie przyszła - przerwał mi, a ja się porządnie wk*rwiłem. Puściłem dziewczynę i przygwoździłem chłopaka do ściany.
- Nigdy mi nie przerywaj gdy mówię, a jeśli do ciebie podeszła do było jej ku*wa nie dotykać! - krzyczałem na niego, a ten przełknął ślinę. Kilka osób się na nas patrzył, aż w końcu podszedł do nas jakiś nauczyciel.
- Christianie... puść proszę Pana Cartera - powiedział, a ja spiorunowałem jeszcze raz chłopaka i puściłem go. Odwróciłem się do Erin, która mimo wszystko nadal tam stała. Uśmiechnąłem się smutno i podszedłem do niej. Złączyłem nasze dłonie i pociągnąłem ją na dwór by móc się spytać co jej zrobił. Gdy byliśmy na dworze poprowadziłem ją jeszcze na ławkę i ta usiedliśmy. Puściłem jej dłoń bo wiedziałem, że sobie tego nie życzy.
- Co ci zrobił? - zapytałem, a ona spuściła swój wzrok na swoje buty. Westchnąłem i mój uśmiech zniknął z mojej twarzy, na moim ramieniu nagle pojawił się Vijo patrząc zdziwiony na dziewczynę, która była nim zainteresowana.
- Nie polubisz go, to wredny cham - powiedziałam i pogłaskałem ptaka, który nie był zadowolony moją odpowiedzią i zmierzwił moją fryzurę. Uśmiechnąłem się i poprawiłem swoje włosy. Erin patrzyła na nas zafascynowana, jakby nigdy nie widziała takiego widoku. Spojrzałem na nią i otarłem jej z policzka łzę która jeszcze nie spłynęła po jej policzku.
- Powiedz mi co ci zrobił... chce cię chronić a ty mi to uniemożliwiasz - powiedziałem, a ona cały czas patrzyła na kruka, który wzniósł się w powietrze by osiąść na jej kolanie.
Erin? :p
- Boisz się mnie? - zapytałem i wziąłem jej podbródek w palce przez co musiała na mnie spojrzeć. W jej oczach krył się strach. Mimo iż uwielbiam jak ktoś się mnie boi nie chce by bały się mnie kobiety. Przeniosłem swoją dłoń na jej policzek i gładziłem go kciukiem.
- Nie musisz - szepnąłem jej do ucha jednak on zadrżała. Nadal widziałam w jej oczach strach. Założyłem kosmyk jej włosów za ucho i westchnąłem odsuwając się od niej o krok.
- Nie zrobiłbym ci krzywdy księżniczko - powiedziałem, odwróciłem się i wyszedłem z pomieszczenia zostawiając dziewczynę z myślami.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Wracałem właśnie z durnych zajęć, na korytarzu było jeszcze kilka osób, a ja szedłem środkiem nie chcąc wpadać na nikogo z młodszych uczniów. No tak pewnie jestem tutaj najstarszy z osób które się uczą. Westchnąłem i stwierdziłem iż lepiej już nie ćpać. Wyszedłem zza zakrętu, a w moje ramiona wpadła jakaś dziewczyna, którą okazała się moja księżniczka. Spojrzała na mnie przerażona i chciała się uwolnić z mojego uścisku, jednak była za słaba. Zauważyłem Cartera, który lekko przeraził się gdy zobaczył mnie obok dziewczyny,która zaczęła się bardziej wyrywać.
- Księżniczko... zaufaj mi - szepnąłem jej do ucha. Przywołałem chłopka ruchem dłoni, ruszył do nas niepewnie. Po policzkach Erin zaczęły spływać łzy. Co on ku*wa zrobił, że moja księżniczka płacze?!
- Powiedziałem ci, że masz się nie zbliżać do Erin...
- Sama do mnie przyszła - przerwał mi, a ja się porządnie wk*rwiłem. Puściłem dziewczynę i przygwoździłem chłopaka do ściany.
- Nigdy mi nie przerywaj gdy mówię, a jeśli do ciebie podeszła do było jej ku*wa nie dotykać! - krzyczałem na niego, a ten przełknął ślinę. Kilka osób się na nas patrzył, aż w końcu podszedł do nas jakiś nauczyciel.
- Christianie... puść proszę Pana Cartera - powiedział, a ja spiorunowałem jeszcze raz chłopaka i puściłem go. Odwróciłem się do Erin, która mimo wszystko nadal tam stała. Uśmiechnąłem się smutno i podszedłem do niej. Złączyłem nasze dłonie i pociągnąłem ją na dwór by móc się spytać co jej zrobił. Gdy byliśmy na dworze poprowadziłem ją jeszcze na ławkę i ta usiedliśmy. Puściłem jej dłoń bo wiedziałem, że sobie tego nie życzy.
- Co ci zrobił? - zapytałem, a ona spuściła swój wzrok na swoje buty. Westchnąłem i mój uśmiech zniknął z mojej twarzy, na moim ramieniu nagle pojawił się Vijo patrząc zdziwiony na dziewczynę, która była nim zainteresowana.
- Nie polubisz go, to wredny cham - powiedziałam i pogłaskałem ptaka, który nie był zadowolony moją odpowiedzią i zmierzwił moją fryzurę. Uśmiechnąłem się i poprawiłem swoje włosy. Erin patrzyła na nas zafascynowana, jakby nigdy nie widziała takiego widoku. Spojrzałem na nią i otarłem jej z policzka łzę która jeszcze nie spłynęła po jej policzku.
- Powiedz mi co ci zrobił... chce cię chronić a ty mi to uniemożliwiasz - powiedziałem, a ona cały czas patrzyła na kruka, który wzniósł się w powietrze by osiąść na jej kolanie.
Erin? :p
sobota, 6 sierpnia 2016
Od Kariny Do Christiana
Zadzwonił budzik. Otworzyłam leniwie oczy i usiadłam na łóżku. Przeciągnęłam się i wyłączyłam alarm. Wzięłam krótki, orzeźwiający prysznic i założyłam jak najkrótsze spodnie i bluzkę sięgającą mi do pasa. Jak ja uwielbiałam mieć jak najwięcej odkrytego ciała. Jak ja uwielbiałam czuć na sobie czyjś dotyk, którego mi ostatnio brakuje. Narzuciłam plecak, ale nie planowałam dzisiaj iść do szkoły. Gdy zadzwonił dzwonek wyszłam z pokoju i opuściłam zamek. Udałam się do Zakazanego Lasu. Szybko przebiegłam do jeziora. Założyłam kąpielówki i zaczęłam się kąpać. Weszłam do wody. Była lodowata. Uwielbiałam to uczucie, ten specyficzny ból. Zaczęłam pływać. Znalazłam jakieś płytkie miejsce i położyłam się w nim. Przyzwyczaiłam się już do wody, które teraz wydawała się ciepła. Nagle usłyszałam kroki. Podniosłam się i odwróciłam w stronę, z której dochodziły. W moją stronę szedł jakiś chłopak. Podejrzewałam, że warto z nim pogadać. Poczułam, że jest dla mnie odpowiedni i chce tego samego co ja.
- Cześć - powiedziałam głosem słodkim jak miód i z przymilnym uśmiechem na twarzy.
<Christian?>
- Cześć - powiedziałam głosem słodkim jak miód i z przymilnym uśmiechem na twarzy.
<Christian?>
Od Aidena CD William'a
Tyko długo warczał na tą postać. Jakie było moje zdziwnienie gdy nagle zmieniła się w wilka. Podeszła do nas, a ja cierpliwie czekałem, zaarakowałbym tylko gdyby się na mnie rzuciła. Jeszcze bardziej zamurowało mnie, gdy po chwili Tyko się uspokoił. Ja też musiałem. On dałby się za mnie zabić, ale jak twierdzi, że jesteśmy bezpieczni, to tak właśnie było. Obserwowałem cierpliwie jak animag podchodzi i mnie wącha. Odskoczyłam jak oparzony gdy wyrwał mi z ręki różdżkę.
- Co ty sobie wyobrażasz?! - warknąłem na niego, a Tyko siedział cicho zbulwersowany.
Patrzyłem jak znów wilk przemienia się w człowieka. Miałem szansę się mu przyjrzeć.
- Jesteś Krukonem! I to jeszcze z mojego rocznika. Ale zacząłeś uczęszczać dopiero teraz. William, tak? - zmarszczyłem brwi na niego. - Czemu się na mnie rzucasz w środku nocy? - mruknąłem lekko zirytowany, zaciągając się papierosem i siadając bardziej zrealizowany.
Tyko zaczął go obwąchiwać i zrobił tą samą sztuczkę co on. Zabrał mu moją różdżkę i oddał, a ja ją schowałem. Tyko po chwili otarł się o chłopaka paskiem i zamachał ogonem
- Nie pytaj skąd Cię znam. Możesz mnie nie kojarzyć. Jestem raczej niezauważalny. Ale dużo obserwuję i słucham, a o nowych się mówi - powiedziałem spokojnie, odgarniając lekko dość długie włosy z twarzy. - Czemu się szwędasz po nocy? - spytałem. On mógłby mnie spytać o to samo. Tyko zobaczył fretkę na jego ramieniu i dotknął ją nosem bez żadnego strachu. Przyglądałem się swojemu przyjacielowi w zamyśleniu. Ten chłopak był pierwszym człowiekiem poza mną, którego Tyko lubi. Może to wina tego, że jest animagiem?
<William?>
- Co ty sobie wyobrażasz?! - warknąłem na niego, a Tyko siedział cicho zbulwersowany.
Patrzyłem jak znów wilk przemienia się w człowieka. Miałem szansę się mu przyjrzeć.
- Jesteś Krukonem! I to jeszcze z mojego rocznika. Ale zacząłeś uczęszczać dopiero teraz. William, tak? - zmarszczyłem brwi na niego. - Czemu się na mnie rzucasz w środku nocy? - mruknąłem lekko zirytowany, zaciągając się papierosem i siadając bardziej zrealizowany.
Tyko zaczął go obwąchiwać i zrobił tą samą sztuczkę co on. Zabrał mu moją różdżkę i oddał, a ja ją schowałem. Tyko po chwili otarł się o chłopaka paskiem i zamachał ogonem
- Nie pytaj skąd Cię znam. Możesz mnie nie kojarzyć. Jestem raczej niezauważalny. Ale dużo obserwuję i słucham, a o nowych się mówi - powiedziałem spokojnie, odgarniając lekko dość długie włosy z twarzy. - Czemu się szwędasz po nocy? - spytałem. On mógłby mnie spytać o to samo. Tyko zobaczył fretkę na jego ramieniu i dotknął ją nosem bez żadnego strachu. Przyglądałem się swojemu przyjacielowi w zamyśleniu. Ten chłopak był pierwszym człowiekiem poza mną, którego Tyko lubi. Może to wina tego, że jest animagiem?
<William?>
Od William'a CD Aidena
Wstałem cicho z łóżka i rozejrzałem się po pokoju. Moi współlokatorzy smacznie spali. Westchnąłem i założyłem kaptur na głowę. Momentalnie na moim ramieniu znalazła się Hope. Chwyciłem ją jedną ręką i jednym, sprawnym ruchem schowałem pod bluzą. Na szczęście była ona bardzo mądrym stworzonkiem i zrozumiała, że w tym momencie powinna być cicho i nie rzucać się. Po cichu wymknąłem się w pokoju. Musiałem pomyśleć, a obecność innych mnie rozpraszała. Miałem wrażenie, że wiedzą wszystko o czym tylko pomyślę. Tak jakby czytali mi w myślach. Całą drogę przez najróżniejsze korytarze trzymałem się w cieniu. Tak, że nikt nie dałby rady mnie zauważyć. Po kilkunastu minutach znalazłem się na dworze. Przystanąłem na chwilę. W końcu świeże powietrze. Pozwoliłem Hope wyjść spod mojej bluzy. Ta od razu zajęła swoją poprzednią pozycję na moim ramieniu. Powolnym krokiem ruszyłem prze siebie. Instynktownie co chwilę rozglądałem się wokół. Zobaczyłem w oddali chatkę Hagrida. Podszedłem trochę bliżej i wytężyłem wzrok. Światła były zgaszone, a lampa zawsze wisząca przy drzwiach zniknęła. Najprawdopodobniej Hagrid wybrał się na kolejną "wycieczkę" do Zakazanego Lasu. Czyli mogłem spokojnie przejść obok, bez żadnych obaw, że zostanę złapany za chodzenie po ciszy nocnej. Ruszyłem przed siebie. W sumie to sam nie wiedziałem gdzie zmierzam. Po prostu szedłem tam gdzie mnie nogi poniosą. W pewnym momencie Hope zaczęła nerwowo drapać pazurami o moją bluzę. Spojrzałem na nią. Ta jednak cały czas wpatrywała się w jeden punkt. Po chwili napuszyła się, wpiła pazurki w moje ramie i praktycznie zasyczała. Przystanąłem i spojrzałem w kierunku gdzie miała utkwiony wzrok. Z racji, że byłem animagiem, który potrafił zamieniać się w wilka, miałem o wiele bardziej wyostrzony wzrok niż normalny człowiek. Do tego niemalże idealnie widziałem w ciemnościach. Wytężyłem wzrok. Po chwili zauważyłem zarys jakiejś osoby siedzącej pod drzewem, a obok tego osobnika znajdował się najprawdopodobniej wilk... a może to pies? Nieważne... Nie byłem pewny czy ta osoba jest w ogóle z naszej szkoły więc wolałem być ostrożny. Wyciągnąłem różdżkę i schowałem ją do rękawa. Tak na wszelki wypadek. Wziąłem głęboki wdech i ruszyłem powoli przed siebie. Stworzenie przy człowieku zaczęło powarkiwać. Szybko ściągnąłem Hope z ramienia i przemieniłem się w wilka. W tej postaci przekazałem "po wilczemu" zwierzęciu aby się uspokoiło i, że nie stanowię żadnego zagrożenie. Stworzenie usiadło już spokojne i jedynie przyglądało mi się zaciekawione. Po chwili zastanowienia, postanowiłem pozostać już w wilczej formie. Tym razem już pewniej podszedłem do tamtej osoby. Był to jakiś chłopak. Na oko powiedziałbym, że jest on w przedziale wiekowym szesnaście - osiemnaście. Powoli podszedłem do niego. Kątem oka zauważyłem różdżkę wycelowaną w moją stronę. Niby zacząłem obwąchiwać chłopaka. Jednak po chwili jednym, sprawnym skokiem chwyciłem w pysk jego różdżkę, wyrywając mu ją. Ten spojrzał na mnie tylko zdziwiony. Odłożyłem ją na ziemi kilka metrów przed chłopakiem i przemieniłem się z powrotem w człowieka.
<Aiden?>
Od Debbry Do Beck'a
Szłam powoli szkolnym korytarzem. Stawiałam niepewnie kroki. Miałam wrażenie, że wszyscy się na mnie gapią. Było to pewnie tylko moje wrażenie. Pierwszy dzień w nowej szkole był dla mnie nie lada stresem. Pewnie właśnie przez niego czułam, że wszyscy wlepiają we mnie wzrok. Nie wiedziałam gdzie co jest. Nie spotkałam jeszcze nikogo z trzeciego roku, więc nie miałam z kim gadać. Usiadłam na ławce. Naprzeciwko mnie wisiała tablica korkowa. Wywieszony był na niej plan lekcji. Patrzyłam na niego tępym wzrokiem. Zadzwonił dzwonek. Nie wiedziałam gdzie miałam iść, bo z rozpiski zajęć nie zrozumiałam nic. Wszyscy rozeszli się do klas. Na korytarzu zostałam tylko ja. Nagle usłyszałam kroki. W moją stronę szedł wysoki chłopak, na oko w wieku szesnastu, siedemnastu lat. Wlepiłam w niego wzrok. Szedł w moim kierunku. Wydawało się, że mnie minie, ale zatrzymał się obok.
- A ty nie na lekcjach? - zapytał.
<Beck?>
- A ty nie na lekcjach? - zapytał.
<Beck?>
Od Erin CD Christian'a
Zaraz po powrocie do domu, chciałam zapomnieć o tym spotkaniu. Chłopak
nie przypadł mi do gustu, miał podobny wzrok do tamtych. Jego dotyk
tworzył u mnie dreszcze, nie spodobała mi się taka bliskość. A z tym
pocałunkiem w policzek przesadził. Przez niego nie mogłam spać całą noc,
gdyż koszmary powróciły. Tym razem ze zdwojoną siłą, ukazując każdy
szczegół tamtych tortur. Nie chciałam go więcej spotykać, modliłam się,
aby to był tylko sen. Ale nie był i następnego dnia, znowu go
zobaczyłam. Znowu poczułam tę straszną bliskość, jego dotyk jak i
przesłodzone słowa.
Słowo „księżniczka” krążyło mi po głowie. To było straszne, gdy się tak do mnie zwracał. Oni także nie marnowali słów i gdy byłam spokojna, nazywali mnie jak chłopak, księżniczka. Czasami dochodziło jakiegoś słowo laleczka, albo żuczek. Ale przeważnie to słyszałam tylko wyzwiska, typu dzi*ka czy suk*. Echo powstałe w moim umyśle nie dawało mi spokoju. Gdy stałam w progu, a chłopak jakby nigdy nic mówił to, co miał powiedzieć, zaczęłam się zastanawiać, czy nie jest on niebezpieczny. No bo w końcu nie będę uciekać przez cały Hogwart z rękoma wymachującymi ku górze i krzycząc w niebogłosy. Chociaż była temu bardzo bliska, tak jak on ciągle trzyma się mojego ciała. To takie przerażające uczucie, gdy obca osoba jest zbyt blisko ciebie.
- Nie mów do mnie księżniczka.
Wzrok miałam zwieszony w podłodze, a mój głos był cichy, lekko się łamiący. A to tylko dlatego, że dalej nie byłam pewna, czy chłopak mi coś zrobi. Tym bardziej, że przyszliśmy do miejsca, w którym nikogo nie ma. Nie wiem czego on ode mnie chce, ale ja już mam ochotę wracać na korytarz pełny ludzi, niż być tu sam na sam z nim.
- A może Erin? – zaproponował.
Jego głos się nie zmieniał. Dalej był słodki i szarmancki, jakby bawił się w jakiegoś dżentelmena. To mnie jeszcze bardziej przerażało, gdy wypowiedział moje imię, chociaż ja mu nic o tym nie wspominałam.
- Skąd wiesz… - lekko podniosłam zdenerwowana wzrok do góry, jednak zwiesiłam go na ścianie. Nie miałam odwagi podnieść go wyżej i spojrzeć w jego oczy.
Cicho się zaśmiał, jakby się w coś bawił i zabawa szła po jego myśli. Podszedł jeszcze parę kroków do mnie, na co ja się zaczęłam odsuwać. Odpowiedział, że usłyszał je kiedyś i zapadło w jego pamięci. Gdy za moimi plecami poczułam ścianę i już nie mogłam się odsunąć, podniosłam wzrok na chłopaka, który znowu był tylko parę centymetrów ode mnie. Był o wiele wyższy, tak więc musiałam zadzierać głowę do góry, aby spojrzeć na jego twarz. Jednak nie patrzyłam na niego długo, zaledwie parę sekund. Gdy zobaczyłam tą pewną siebie twarz, pożądanie w oczach, jak i ten diabelski uśmiech, przeraziłam się.
- Ja nazywam się Christian.
Przedstawił się, a ja znowu zwiesiłam wzrok w podłodze. Zamknęłam mocno oczy. Znowu miałam przed sobą te cholerne obrazy, które już nigdy nie opuszczą mej pamięci, zostaną tam do końca życia i będą mnie ciągle nawiedzać w najgorszych momentach. A jednym z najgorszych chwil to była ta, gdy owy Christian był bardzo mnie blisko. Czułam wręcz na sobie jego zimny oddech. Znowu stałam się cała czerwona, czułam to.
Byłam w pewnym stopniu ciekawa, co musiał zrobić z Carterem. Zapewne mu pogratulował pomysłu i zaproponował swoją pomoc. Pewnie dlatego teraz jest tak blisko mnie i próbuje ze mną rozmawiać. Ja za to zaczynam się karcić w myślach, że nie potrafię byś silniejsza i go uderzyć. Uderzyć wszystkich ludzi wokół siebie, abym w końcu miała spokój.
Ale jestem na to za słaba.
- Odsuń się – podniosłam ręce i położyłam na jego torsie, aby go odepchnąć. Nie wiele to dało, jedynie lekko drgnął. Znowu usłyszałam jego cichy śmiech, a na twarzy miał uśmiech. JA za to się coraz bardziej denerwowałam i chciałam jak najszybciej stąd zniknąć. Ale na razie to jestem przygnieciona do ściany, przez jakiegoś chłopaka, który strasznie przypominał Ich.
- Proszę… - zamknęłam oczy i jeszcze raz spróbowałam go ode pchać.
<Christian?>
Słowo „księżniczka” krążyło mi po głowie. To było straszne, gdy się tak do mnie zwracał. Oni także nie marnowali słów i gdy byłam spokojna, nazywali mnie jak chłopak, księżniczka. Czasami dochodziło jakiegoś słowo laleczka, albo żuczek. Ale przeważnie to słyszałam tylko wyzwiska, typu dzi*ka czy suk*. Echo powstałe w moim umyśle nie dawało mi spokoju. Gdy stałam w progu, a chłopak jakby nigdy nic mówił to, co miał powiedzieć, zaczęłam się zastanawiać, czy nie jest on niebezpieczny. No bo w końcu nie będę uciekać przez cały Hogwart z rękoma wymachującymi ku górze i krzycząc w niebogłosy. Chociaż była temu bardzo bliska, tak jak on ciągle trzyma się mojego ciała. To takie przerażające uczucie, gdy obca osoba jest zbyt blisko ciebie.
- Nie mów do mnie księżniczka.
Wzrok miałam zwieszony w podłodze, a mój głos był cichy, lekko się łamiący. A to tylko dlatego, że dalej nie byłam pewna, czy chłopak mi coś zrobi. Tym bardziej, że przyszliśmy do miejsca, w którym nikogo nie ma. Nie wiem czego on ode mnie chce, ale ja już mam ochotę wracać na korytarz pełny ludzi, niż być tu sam na sam z nim.
- A może Erin? – zaproponował.
Jego głos się nie zmieniał. Dalej był słodki i szarmancki, jakby bawił się w jakiegoś dżentelmena. To mnie jeszcze bardziej przerażało, gdy wypowiedział moje imię, chociaż ja mu nic o tym nie wspominałam.
- Skąd wiesz… - lekko podniosłam zdenerwowana wzrok do góry, jednak zwiesiłam go na ścianie. Nie miałam odwagi podnieść go wyżej i spojrzeć w jego oczy.
Cicho się zaśmiał, jakby się w coś bawił i zabawa szła po jego myśli. Podszedł jeszcze parę kroków do mnie, na co ja się zaczęłam odsuwać. Odpowiedział, że usłyszał je kiedyś i zapadło w jego pamięci. Gdy za moimi plecami poczułam ścianę i już nie mogłam się odsunąć, podniosłam wzrok na chłopaka, który znowu był tylko parę centymetrów ode mnie. Był o wiele wyższy, tak więc musiałam zadzierać głowę do góry, aby spojrzeć na jego twarz. Jednak nie patrzyłam na niego długo, zaledwie parę sekund. Gdy zobaczyłam tą pewną siebie twarz, pożądanie w oczach, jak i ten diabelski uśmiech, przeraziłam się.
- Ja nazywam się Christian.
Przedstawił się, a ja znowu zwiesiłam wzrok w podłodze. Zamknęłam mocno oczy. Znowu miałam przed sobą te cholerne obrazy, które już nigdy nie opuszczą mej pamięci, zostaną tam do końca życia i będą mnie ciągle nawiedzać w najgorszych momentach. A jednym z najgorszych chwil to była ta, gdy owy Christian był bardzo mnie blisko. Czułam wręcz na sobie jego zimny oddech. Znowu stałam się cała czerwona, czułam to.
Byłam w pewnym stopniu ciekawa, co musiał zrobić z Carterem. Zapewne mu pogratulował pomysłu i zaproponował swoją pomoc. Pewnie dlatego teraz jest tak blisko mnie i próbuje ze mną rozmawiać. Ja za to zaczynam się karcić w myślach, że nie potrafię byś silniejsza i go uderzyć. Uderzyć wszystkich ludzi wokół siebie, abym w końcu miała spokój.
Ale jestem na to za słaba.
- Odsuń się – podniosłam ręce i położyłam na jego torsie, aby go odepchnąć. Nie wiele to dało, jedynie lekko drgnął. Znowu usłyszałam jego cichy śmiech, a na twarzy miał uśmiech. JA za to się coraz bardziej denerwowałam i chciałam jak najszybciej stąd zniknąć. Ale na razie to jestem przygnieciona do ściany, przez jakiegoś chłopaka, który strasznie przypominał Ich.
- Proszę… - zamknęłam oczy i jeszcze raz spróbowałam go ode pchać.
<Christian?>
Od Madeleine CD Beck'a
Patrzyłam się na nich obojętnym wzrokiem. Po chwili przerzuciłam spojrzenie na nóż leżący pod moimi nogami. Powoli schyliłam się po niego. Ostrożnie wzięłam go w rękę. Podniosłam się do pionu i zaczęłam uważnie studiować jego strukturę. Nagle podjęłam decyzję. Nikt nie zwracał aktualnie na mnie uwagi. Ustawiłam się i rzuciłam nożem. Było to bardzo precyzyjne. Ostrze przeleciało dosłownie kilka milimetrów od głowy tamtego chłopaka i wbiło się w ścianę. Wszyscy momentalnie zwrócili wzrok w moją stronę. Ja jedynie zaśmiałam się szyderczo. Szczególnie widząc zdezorientowaną minę tamtego intruza. Powolnym krokiem podeszłam do John'a. Czułam na sobie spojrzenia całej zebranej grupki. Przydepnęłam dłoń mojego "chłopaka". Ten zawył z bólu.
- Zrywam z tobą. Jesteś żałosny. W sumie to dobrze. I tak miałam zamiar to zrobić - warknęłam i splunęłam na chłopaka, wypuszczając jego rękę, którą od razu przycisnął do swego ciała. - I zapamiętaj to sobie. Do jutra chcę widzieć mój alkohol i papierosy. Jak nie do gorzko tego pożałujesz - dodałam, uśmiechając się złośliwie.
John jedynie gorączkowo pokiwał głową, co oznaczało, że na pewno nie zapomni. Odwróciłam się do reszty jego bandy. Patrzyli na mnie niepewnie.
- A wy co się tak lampicie?! Zbierajcie tego idiotę z ziemi i wypie*dalać! - niemalże krzyknęłam.
Podeszłam do drzwi i mocnym szarpnięciem otworzyłam je na oścież. Ci momentalnie zebrali z ziemi swego kumpla i jak najszybciej potrafili wyszli z pomieszczenia. Jednak tamten chłopak nadal stał w środku, a z jego ran powoli sączyło się coraz więcej krwi.
- A ty na co czekać?! Powiedziałam wypad! To ciebie też się dotyczyło. Nie mam najmniejszego zamiaru tłumaczyć się potem woźnemu czemu znajduje się tu mnóstwo krwi. I tak już ma co chwilę do nas wąty - warknęłam.
Intruz jedynie na mnie spojrzał, ale nadal się nie ruszył.
- Ja pierdzielę... - mruknęłam pod nosem.
Szybkim krokiem podeszłam do chłopaka. Chwyciłam mocno jego ramię i z całej siły wypchnęłam go z sali.
- Chyba wiesz gdzie jest skrzydło szpitalne... No chyba, że trzeba cię za rączkę poprowadzić! - krzyknęłam i mocno trzasnęłam mu drzwiami przed nosem.
Wzięłam głęboki wdech i powoli wypuściłam powietrze. Powtórzyłam tą czynność jeszcze kilka razy. Po kilku długich minutach byłam już w miarę spokojna. Spojrzałam na chłopaków z zespołu. Nadal nie spuszczali ze mnie wzroku.
- Dobra. To chyba tyle by było z naszej próby. Ogarnijmy sprzęt i idźmy już - westchnęłam i od razu chwyciłam moją gitarę w rękę.
Schowałam ją do futerału. Zapiski nowej piosenki schowałam do teczki, w której trzymałam wszystkie dotychczas napisane piosenki. Po kilkunastu minutach sala wyglądała nawet w miarę okej. Spojrzałam na nóż, który nadal był wbity w ścianę. Podeszłam do niego. Jednym, sprawnym ruchem wyciągnęłam go. Przejechałam po nim palcem wskazującym. Po chwili schowałam go do torby, którą miałam ze sobą. Jeszcze może mi się przydać. W końcu powolnym krokiem wyszłam z sali. Za mną zrobili to także chłopaki z zespołu. Zamknęłam drzwi na klucz i schowałam go. Ruszyłam przed siebie z dumnie podniesioną głową, a każdej osobie jaką napotkałam na drodze wysyłałam zimne spojrzenia...
<Beck?>
- Zrywam z tobą. Jesteś żałosny. W sumie to dobrze. I tak miałam zamiar to zrobić - warknęłam i splunęłam na chłopaka, wypuszczając jego rękę, którą od razu przycisnął do swego ciała. - I zapamiętaj to sobie. Do jutra chcę widzieć mój alkohol i papierosy. Jak nie do gorzko tego pożałujesz - dodałam, uśmiechając się złośliwie.
John jedynie gorączkowo pokiwał głową, co oznaczało, że na pewno nie zapomni. Odwróciłam się do reszty jego bandy. Patrzyli na mnie niepewnie.
- A wy co się tak lampicie?! Zbierajcie tego idiotę z ziemi i wypie*dalać! - niemalże krzyknęłam.
Podeszłam do drzwi i mocnym szarpnięciem otworzyłam je na oścież. Ci momentalnie zebrali z ziemi swego kumpla i jak najszybciej potrafili wyszli z pomieszczenia. Jednak tamten chłopak nadal stał w środku, a z jego ran powoli sączyło się coraz więcej krwi.
- A ty na co czekać?! Powiedziałam wypad! To ciebie też się dotyczyło. Nie mam najmniejszego zamiaru tłumaczyć się potem woźnemu czemu znajduje się tu mnóstwo krwi. I tak już ma co chwilę do nas wąty - warknęłam.
Intruz jedynie na mnie spojrzał, ale nadal się nie ruszył.
- Ja pierdzielę... - mruknęłam pod nosem.
Szybkim krokiem podeszłam do chłopaka. Chwyciłam mocno jego ramię i z całej siły wypchnęłam go z sali.
- Chyba wiesz gdzie jest skrzydło szpitalne... No chyba, że trzeba cię za rączkę poprowadzić! - krzyknęłam i mocno trzasnęłam mu drzwiami przed nosem.
Wzięłam głęboki wdech i powoli wypuściłam powietrze. Powtórzyłam tą czynność jeszcze kilka razy. Po kilku długich minutach byłam już w miarę spokojna. Spojrzałam na chłopaków z zespołu. Nadal nie spuszczali ze mnie wzroku.
- Dobra. To chyba tyle by było z naszej próby. Ogarnijmy sprzęt i idźmy już - westchnęłam i od razu chwyciłam moją gitarę w rękę.
Schowałam ją do futerału. Zapiski nowej piosenki schowałam do teczki, w której trzymałam wszystkie dotychczas napisane piosenki. Po kilkunastu minutach sala wyglądała nawet w miarę okej. Spojrzałam na nóż, który nadal był wbity w ścianę. Podeszłam do niego. Jednym, sprawnym ruchem wyciągnęłam go. Przejechałam po nim palcem wskazującym. Po chwili schowałam go do torby, którą miałam ze sobą. Jeszcze może mi się przydać. W końcu powolnym krokiem wyszłam z sali. Za mną zrobili to także chłopaki z zespołu. Zamknęłam drzwi na klucz i schowałam go. Ruszyłam przed siebie z dumnie podniesioną głową, a każdej osobie jaką napotkałam na drodze wysyłałam zimne spojrzenia...
<Beck?>
Od Erin CD Xavier'a
Cztery dni? Nie mogłam zbytnio w to uwierzyć, ale po co chłopak miał mnie okłamywać? Zapewne musiałam mocno uderzyć się w głowę.
Szedł w kierunku drzwi. Patrzyłam jak wychodzi i je zamyka za sobą. Położyłam się na łóżku i patrzyłam się w sufit. Próbowałam wyobrazić sobie całe zajście tamtego dnia, gdy to pani Hooch postanowiła sprawdzić nasze umiejętności i zorganizowała wyścig. Dopiero gdy zamknęłam oczy, mogłam sobie przypomnieć jak to wylądowałam na murze, uderzając głową o kamienie.Do tego w głowie pojawiło mi się echo tego parszywego śmiechu. Należał on do rudej małpy, Elain'y Crootch. Nienawidziła mnie równie dobrze jak reszta dziewczyn i oczywiście nie mogła się powstrzymać, przed spowodowaniem mojej czterodniowej śpiączki. Wrdna su*a.
Leżałam na łóżku z zamkniętymi oczami, jednak nie mogłam zasnąć. Nie zmieniałam pozycji, aż do przyjścia pielęgniarki. Nazywała się ona Poppy. Było to dla mnie zabawne imię.Nazwisko zaś brzmiało Pomfrey. Muszę przyznać, że te człony pasowały do siebie idealnie i wspaniale oddawały charakter tej kobiety - miła, pomocna, współczująca, szczera. W tej chwili tylko te cztery cechy potrafiłam sobie wymienić w głowie, gdy ją zobaczyłam. Podała mi tacę ze śniadaniem, a gdy napełniłam swój brzuch, kobieta wytłumaczyła mi parę spraw. Otóż w rzeczywistości leżałam cztery dni, doznałam lekkiego wstrząsu, ale na niczym złym się nie zakończyło. Jedynie będę musiała smarować głowę i ją bandażować, aby guzy, siniaki, jak sam ból, jak najszybciej mi minął. Od pani Hooch dostałam pozwolenie na nie branie udziału w kilku lekcjach, aż do całkowitego wyzdrowienia. Miotła oczywiście się połamała, uderzając o jakieś kamienie, a następnie wpadając do jeziora. Zaraz po tych informacjach, jak i ogólnym zbadaniu, mogłam wyjść z pomieszczenia. Było wtedy już południe, dwie godziny przed obiadem.
Te dwie godziny spędziłam w swoim pokoju, gdy reszta kończyła lekcję. Po drodze spotkałam paru uczniów, którzy patrzyli na mnie dziwnie, albo jak na głupią, albo jakbym była jakimś potworem. Ravenclaw, czwarty rok, oczywiście śmiał się na mój widok. Grupa dziewczyn stojąca pod drzewem, jak i kilku chłopaków opierających się o ścianę. Ominęłam ich wszystkich w ciszy, bez większych słów, chociaż korciło mnie, aby rzucić na nich jakieś zaklęcie, z którego by się zwijali z bólu. Ale nie mogłam, to było zakazane.
Wzięłam prysznic i się przebrałam. Ułożyłam się wygodnie na łóżku, a gdy poczułam ten miękki materiał i delikatną tkaninę, poczułam zmęczenie. Nastawiła budzik, który miał mnie obudzić na obiad. Położyłam go pod poduszkę, po czym głowę opadłam na niej, przykryłam tylko nogi kołdrą i zamknęłam oczy. Zasnęłam praktycznie od razu, po paru sekundach.
Śniła mi się powtórka tego dnia, w którym wylądowałam na moście i straciłam przytomność. Jednak tym razem bardzo dokładnie widziałam ten jej małpi ryj, z rudymi kłakami. W głowie słyszałam jej śmiech i znowu poczułam ten intensywny ból głowy, jakby czarny koń przebiegł przez korytarze mojego umysłu, stukając kopytami o metalową podłogę. Obudziłam się odczuwając ogromny ból, a budzik, który włączył się po dwóch sekundach, tylko go nasilił. Wyłączyłam szybko tą okropną melodię, po czym postawiłam nogi na ziemi i załapałam się za głowę. Zacisnęłam zęby i oczy, by po kilku minutach wstać i wziąć tabletkę na głowę. Samo wstanie i uspokojenie się po śnie sprawiło, że ból nieco zmalał. Tak czy siak nie zważając na niego, musiałam się pojawić na obiedzie. Inaczej bym się zagłodziła na śmierć, a nie mam zamiaru sprawiać tym nikomu radości. Nikomu. A tym bardziej mojej klasie.
Ubrałam buty i się uczesałam. Obmyłam twarz zimną wodą, po czym zaczęłam schodzić do sali obiadowej. Gdy tylko wyszłam z pokoju, poczułam ten wspaniały zapach przyrządzonych dań. Pieczone ziemniaki, smażone mięso... praktycznie na stołach było wszystko co było możliwe. I dobrze. Gdy tylko weszłam przez ogromne wrota, nikt nie zwrócił na mnie uwagi, nie licząc tylko tych pojedynczych wzroków. Rozejrzałam się w poszukiwaniu miejsca dla siebie. Niestety wszystko było zajęte, nawet w miejscach, gdzie gdyby się osoba podsunęła starczyłoby miejsca jeszcze dla dwóch. Wzrokiem udało mi się odnaleźć jedną szparę, przy tym chłopaku, który przyszedł do szpitala dziś rano. Podeszłam do niego, z wielką nadzieją.
- Mogę tu usiąść?
<Xavier?>
Szedł w kierunku drzwi. Patrzyłam jak wychodzi i je zamyka za sobą. Położyłam się na łóżku i patrzyłam się w sufit. Próbowałam wyobrazić sobie całe zajście tamtego dnia, gdy to pani Hooch postanowiła sprawdzić nasze umiejętności i zorganizowała wyścig. Dopiero gdy zamknęłam oczy, mogłam sobie przypomnieć jak to wylądowałam na murze, uderzając głową o kamienie.Do tego w głowie pojawiło mi się echo tego parszywego śmiechu. Należał on do rudej małpy, Elain'y Crootch. Nienawidziła mnie równie dobrze jak reszta dziewczyn i oczywiście nie mogła się powstrzymać, przed spowodowaniem mojej czterodniowej śpiączki. Wrdna su*a.
Leżałam na łóżku z zamkniętymi oczami, jednak nie mogłam zasnąć. Nie zmieniałam pozycji, aż do przyjścia pielęgniarki. Nazywała się ona Poppy. Było to dla mnie zabawne imię.Nazwisko zaś brzmiało Pomfrey. Muszę przyznać, że te człony pasowały do siebie idealnie i wspaniale oddawały charakter tej kobiety - miła, pomocna, współczująca, szczera. W tej chwili tylko te cztery cechy potrafiłam sobie wymienić w głowie, gdy ją zobaczyłam. Podała mi tacę ze śniadaniem, a gdy napełniłam swój brzuch, kobieta wytłumaczyła mi parę spraw. Otóż w rzeczywistości leżałam cztery dni, doznałam lekkiego wstrząsu, ale na niczym złym się nie zakończyło. Jedynie będę musiała smarować głowę i ją bandażować, aby guzy, siniaki, jak sam ból, jak najszybciej mi minął. Od pani Hooch dostałam pozwolenie na nie branie udziału w kilku lekcjach, aż do całkowitego wyzdrowienia. Miotła oczywiście się połamała, uderzając o jakieś kamienie, a następnie wpadając do jeziora. Zaraz po tych informacjach, jak i ogólnym zbadaniu, mogłam wyjść z pomieszczenia. Było wtedy już południe, dwie godziny przed obiadem.
Te dwie godziny spędziłam w swoim pokoju, gdy reszta kończyła lekcję. Po drodze spotkałam paru uczniów, którzy patrzyli na mnie dziwnie, albo jak na głupią, albo jakbym była jakimś potworem. Ravenclaw, czwarty rok, oczywiście śmiał się na mój widok. Grupa dziewczyn stojąca pod drzewem, jak i kilku chłopaków opierających się o ścianę. Ominęłam ich wszystkich w ciszy, bez większych słów, chociaż korciło mnie, aby rzucić na nich jakieś zaklęcie, z którego by się zwijali z bólu. Ale nie mogłam, to było zakazane.
Wzięłam prysznic i się przebrałam. Ułożyłam się wygodnie na łóżku, a gdy poczułam ten miękki materiał i delikatną tkaninę, poczułam zmęczenie. Nastawiła budzik, który miał mnie obudzić na obiad. Położyłam go pod poduszkę, po czym głowę opadłam na niej, przykryłam tylko nogi kołdrą i zamknęłam oczy. Zasnęłam praktycznie od razu, po paru sekundach.
Śniła mi się powtórka tego dnia, w którym wylądowałam na moście i straciłam przytomność. Jednak tym razem bardzo dokładnie widziałam ten jej małpi ryj, z rudymi kłakami. W głowie słyszałam jej śmiech i znowu poczułam ten intensywny ból głowy, jakby czarny koń przebiegł przez korytarze mojego umysłu, stukając kopytami o metalową podłogę. Obudziłam się odczuwając ogromny ból, a budzik, który włączył się po dwóch sekundach, tylko go nasilił. Wyłączyłam szybko tą okropną melodię, po czym postawiłam nogi na ziemi i załapałam się za głowę. Zacisnęłam zęby i oczy, by po kilku minutach wstać i wziąć tabletkę na głowę. Samo wstanie i uspokojenie się po śnie sprawiło, że ból nieco zmalał. Tak czy siak nie zważając na niego, musiałam się pojawić na obiedzie. Inaczej bym się zagłodziła na śmierć, a nie mam zamiaru sprawiać tym nikomu radości. Nikomu. A tym bardziej mojej klasie.
Ubrałam buty i się uczesałam. Obmyłam twarz zimną wodą, po czym zaczęłam schodzić do sali obiadowej. Gdy tylko wyszłam z pokoju, poczułam ten wspaniały zapach przyrządzonych dań. Pieczone ziemniaki, smażone mięso... praktycznie na stołach było wszystko co było możliwe. I dobrze. Gdy tylko weszłam przez ogromne wrota, nikt nie zwrócił na mnie uwagi, nie licząc tylko tych pojedynczych wzroków. Rozejrzałam się w poszukiwaniu miejsca dla siebie. Niestety wszystko było zajęte, nawet w miejscach, gdzie gdyby się osoba podsunęła starczyłoby miejsca jeszcze dla dwóch. Wzrokiem udało mi się odnaleźć jedną szparę, przy tym chłopaku, który przyszedł do szpitala dziś rano. Podeszłam do niego, z wielką nadzieją.
- Mogę tu usiąść?
<Xavier?>
piątek, 5 sierpnia 2016
Od Aris CD Pasco
Dziewczyna chwilę nasłuchiwała czy woźny już się oddalił, po czym odsunęła się od chłopaka i obdarzyła go chłodnym spojrzeniem, po czym wzruszyła ramionami. Nie miała najmniejszego zamiaru dopytywać nieznajomego co tu robił, a już tym bardziej nie była skłonna mu się spowiadać. Po prostu odwróciła się od niego i odeszła.
Postanowiła posnuć się jeszcze po opustoszałych korytarzach. Nie wiedziała dokąd poniosą ją nogi, ale poddała się temu i nie kontrolowała gdzie idzie.
- Aris! - donośny głos odbił się echem od ścian korytarza.
Blondynka odwróciła się tylko i zobaczyła opiekuna swojego domu, Neville'a Longbottom'a, nauczyciela zielarstwa. Mężczyzna był ubrany jak do podróży, a włosy miał potargane.
- To już trzeci raz w tym tygodniu, do dyrektora - powiedział słabym głosem.
Blondynka w tym momencie mogła mu jeszcze uciec, ale nie zrobiła tego, po prostu poddając się karze. Poszła za nauczycielem, którego po chwili wyprzedziła, energia rozpierała ją od środka, a drogę do dyrektora dobrze znała. Była tam zbyt wiele razy, by nie nauczyć się jej na pamięć. Po kilku minutach marszu stali już pod drzwiami gabinetu. Profesor Longbottom zakołatał w drzwi.
- Proszę - z pomieszczenia wydobył się głos.
Weszli do środka. Aris od razu zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu. Od początku gabinet ją fascynował, odkąd pierwszy raz tu trafiła. Wszędzie coś stukało i pukało, z szafek wydobywały się obłoczki kolorowego dymu. Dziewczynę zawsze intrygowały te dziwne przyrządy. Intrygowała ją również postać dyrektora.
Dlaczego nigdy nie śpisz? - pytała się w myślach, za każdym razem.
- Och, to ponownie ty, Aris -stwierdził przyjacielsko dyrektor, tak jakby dziewczyna przybywała do niego co jakiś czas na herbatkę. - Usiądziesz? - wskazał jej krzesło.
I tak by nie usiadła i dyrektor dobrze o tym wiedział. Jednak zanim ktokolwiek zdążył zrobić cokolwiek, drzwi ponownie się otworzyły i wpadł Filch w towarzystwie jakiegoś chłopaka.
Pasco?
Postanowiła posnuć się jeszcze po opustoszałych korytarzach. Nie wiedziała dokąd poniosą ją nogi, ale poddała się temu i nie kontrolowała gdzie idzie.
- Aris! - donośny głos odbił się echem od ścian korytarza.
Blondynka odwróciła się tylko i zobaczyła opiekuna swojego domu, Neville'a Longbottom'a, nauczyciela zielarstwa. Mężczyzna był ubrany jak do podróży, a włosy miał potargane.
- To już trzeci raz w tym tygodniu, do dyrektora - powiedział słabym głosem.
Blondynka w tym momencie mogła mu jeszcze uciec, ale nie zrobiła tego, po prostu poddając się karze. Poszła za nauczycielem, którego po chwili wyprzedziła, energia rozpierała ją od środka, a drogę do dyrektora dobrze znała. Była tam zbyt wiele razy, by nie nauczyć się jej na pamięć. Po kilku minutach marszu stali już pod drzwiami gabinetu. Profesor Longbottom zakołatał w drzwi.
- Proszę - z pomieszczenia wydobył się głos.
Weszli do środka. Aris od razu zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu. Od początku gabinet ją fascynował, odkąd pierwszy raz tu trafiła. Wszędzie coś stukało i pukało, z szafek wydobywały się obłoczki kolorowego dymu. Dziewczynę zawsze intrygowały te dziwne przyrządy. Intrygowała ją również postać dyrektora.
Dlaczego nigdy nie śpisz? - pytała się w myślach, za każdym razem.
- Och, to ponownie ty, Aris -stwierdził przyjacielsko dyrektor, tak jakby dziewczyna przybywała do niego co jakiś czas na herbatkę. - Usiądziesz? - wskazał jej krzesło.
I tak by nie usiadła i dyrektor dobrze o tym wiedział. Jednak zanim ktokolwiek zdążył zrobić cokolwiek, drzwi ponownie się otworzyły i wpadł Filch w towarzystwie jakiegoś chłopaka.
Pasco?
Od Christiana CD Erin
Spojrzałem jej w oczy, była cała zaczerwieniona co wywołało
na mojej twarzy uśmiech. Podszedłem do niej i zdjąłem jej bieliznę z głowy,
otuliłem ją bardziej szlafrokiem i podniosłem jej czarny koronkowy stanik
trzymając za jedno ramiączko.
- Trafiłaś w mój gust księżniczko – szepnąłem, a jej rumieńce przeniosły się także na szyje i dalej co wywołało u mnie jęk na skojarzenia. Ciekawe co tam chowa za tym cieniutkim materiałem.
- Wiesz kto mógł by to zrobić? – zapytałem, a ona przez chwilę zamyśliła się, a jej rumieńce zaczynały powoli schodzić.
- Możliwe, że przyjaciele Cartera – powiedziała nieśmiało, a ja uśmiechnąłem się lekko i złapałem jej podbródek w palce.
- Dziękuje za podpowiedź… pozbieraj swoje ubrania, a ja coś załatwię – rzekłem i pocałowałem jej policzek na co znów się zarumieniła i zadrżała pod wpływem dotyku. Albo tak na nią wpływam albo nie lubi dotyku tak jak moja Katfrin. Szybko ruszyłem w kierunku pokoi Hufflepuffu by porozmawiać z Carterem. Znałem hasła do każdego z domów przed długie lata siedzenia i nudzenia się w tej szkolę. Wszedłem do jego pokoju i jednym zwinnym ruchem obudziłem go. Usiadłem na jego łóżku które akurat teraz było wolne, chłopak leżał na podłodze i przeklinał.
- Kim u*wa jesteś? – zapytał, a ja przyjrzałem się mu z góry.
- Zacznijmy od tego iż to nie jest twoje największe zmartwienie, czemu dręczycie młodsze? I czemu je dotykasz skoro nie chcę? – zapytałem, a on podniósł się i spojrzał na mnie.
- Wszystkie chcą bym je dotykał… chyba, że chodzi ci o tą Erin…- powiedział, skinąłem głową mając nadzieje, że to ta dziewczyna.
- Masz jej nie dotykać i jeśli zobaczę, że coś jej zrobiłeś to pożałujesz całego życia – powiedziałem i wstałem z jego łóżka.
- Wiem kim jesteś ale to nie oznacz, że będę się ciebie słuchał – rzekł i także wstał jednak z podłogi. Położyłem dłoń na jego ramieniu i klepnąłem go kilka razy, potem przeniosłem dłoń na jego szyje i docisnąłem go do ściany.
- Drogi przyjacielu będziesz robił co ci każe – uśmiechnęłam się i jeszcze chwilę go poddusiłem następnie puściłem, a ten opadł na podłogę z jękiem.
- Dobrze… - wydusił z siebie, a ja uśmiechnąłem się i ruszyłem w stronę drzwi by wyjść.
- Trafiłaś w mój gust księżniczko – szepnąłem, a jej rumieńce przeniosły się także na szyje i dalej co wywołało u mnie jęk na skojarzenia. Ciekawe co tam chowa za tym cieniutkim materiałem.
- Wiesz kto mógł by to zrobić? – zapytałem, a ona przez chwilę zamyśliła się, a jej rumieńce zaczynały powoli schodzić.
- Możliwe, że przyjaciele Cartera – powiedziała nieśmiało, a ja uśmiechnąłem się lekko i złapałem jej podbródek w palce.
- Dziękuje za podpowiedź… pozbieraj swoje ubrania, a ja coś załatwię – rzekłem i pocałowałem jej policzek na co znów się zarumieniła i zadrżała pod wpływem dotyku. Albo tak na nią wpływam albo nie lubi dotyku tak jak moja Katfrin. Szybko ruszyłem w kierunku pokoi Hufflepuffu by porozmawiać z Carterem. Znałem hasła do każdego z domów przed długie lata siedzenia i nudzenia się w tej szkolę. Wszedłem do jego pokoju i jednym zwinnym ruchem obudziłem go. Usiadłem na jego łóżku które akurat teraz było wolne, chłopak leżał na podłodze i przeklinał.
- Kim u*wa jesteś? – zapytał, a ja przyjrzałem się mu z góry.
- Zacznijmy od tego iż to nie jest twoje największe zmartwienie, czemu dręczycie młodsze? I czemu je dotykasz skoro nie chcę? – zapytałem, a on podniósł się i spojrzał na mnie.
- Wszystkie chcą bym je dotykał… chyba, że chodzi ci o tą Erin…- powiedział, skinąłem głową mając nadzieje, że to ta dziewczyna.
- Masz jej nie dotykać i jeśli zobaczę, że coś jej zrobiłeś to pożałujesz całego życia – powiedziałem i wstałem z jego łóżka.
- Wiem kim jesteś ale to nie oznacz, że będę się ciebie słuchał – rzekł i także wstał jednak z podłogi. Położyłem dłoń na jego ramieniu i klepnąłem go kilka razy, potem przeniosłem dłoń na jego szyje i docisnąłem go do ściany.
- Drogi przyjacielu będziesz robił co ci każe – uśmiechnęłam się i jeszcze chwilę go poddusiłem następnie puściłem, a ten opadł na podłogę z jękiem.
- Dobrze… - wydusił z siebie, a ja uśmiechnąłem się i ruszyłem w stronę drzwi by wyjść.
~*~*~*~*~*~*~
Słońce świeciło na moje oczy więc musiałem wstać gdyż nie
mogłem wytrzymać. Jęknęłam cicho patrząc na swoje łóżko, chciałem sobie jeszcze
pospać ale nie mogę znów zawalić roku szkolnego. Poszedłem do łazienki i szybko
wziąłem prysznic, następnie wytarłem się i ubrałem. Umyłem zęby i ułożyłem
włosy w artystyczny nie ład. Uśmiechnąłem się i wyszedłem z pokoju, na
korytarzu minąłem Cartera który już czaił się na Erin, spiorunowałem go
wzrokiem, a ten szybko odszedł. Podszedłem do dziewczyny od tyłu i zasłoniłem
jej oczy dłońmi, jej ciało było przy moim co mnie ucieszyło.
- Dzień dobry księżniczko. Jak się spało? – zapytałem i odsłoniłem jej oczy. Kilka osób spojrzało na nas, kolejny cel Christiana – pewnie to chodziło im po głowie. I dobrze myśleli mimo wszystko dziewczyna mnie fascynowała.
- Ja… - próbowała coś powiedzieć, a ja dalej jej nie puszczałem, Erin patrzyła nieśmiało na osoby które mówiły coś jednak ich wzrok był skupiony na nas. Uśmiechnąłem się i złapałem ją za dłoń ciągnąc w miejsce gdzie nikt raczej nie powinien przebywać.
- Więc księżniczko jak się spało? Pozbierałaś wszystkie rzeczy? Musiałem coś załatwić w związku z Carterem więc nie mogłem ci pomóc ale wiem, że ta sytuacja się już nie powtórzy. Nic nie będą robić mojej księżniczce – powiedziałem z uśmiechem, a ta stała niepewnie w drzwiach jakby była tu tylko by wysłuchać co mam do powiedzenia.
- Dzień dobry księżniczko. Jak się spało? – zapytałem i odsłoniłem jej oczy. Kilka osób spojrzało na nas, kolejny cel Christiana – pewnie to chodziło im po głowie. I dobrze myśleli mimo wszystko dziewczyna mnie fascynowała.
- Ja… - próbowała coś powiedzieć, a ja dalej jej nie puszczałem, Erin patrzyła nieśmiało na osoby które mówiły coś jednak ich wzrok był skupiony na nas. Uśmiechnąłem się i złapałem ją za dłoń ciągnąc w miejsce gdzie nikt raczej nie powinien przebywać.
- Więc księżniczko jak się spało? Pozbierałaś wszystkie rzeczy? Musiałem coś załatwić w związku z Carterem więc nie mogłem ci pomóc ale wiem, że ta sytuacja się już nie powtórzy. Nic nie będą robić mojej księżniczce – powiedziałem z uśmiechem, a ta stała niepewnie w drzwiach jakby była tu tylko by wysłuchać co mam do powiedzenia.
Erin?
Od Katfrin CD Beck'a
Zatrzymałam się by wziąć oddech, którego mi zabrakło.
Przećwiczyłam już dziś wszystko i mogłam iść spokojnie do swojego pokoju jednak
nie zrobiłam tego. Darkling był obok mnie i wypatrywał wszystkiego jakby ktoś
jeszcze tutaj był. Nie zdziwiłoby mnie to, spokojnym krokiem ruszyłam w
kierunku zamku. Po przez wczorajsze rany, które zrobiłam postanowiłam i dziś
nie iść na lekcje. Miałam niezmierną ochotę odebrać komuś życie. Zmusiłam się
do uspokojenia nerwów i postanowiłam iść tylko na chwilę do pokoju z którego
zabrałam bat. Schowałam go pod bluzką i najzwyczajniej w świecie znów weszłam w
ciemny już las. Uwielbiałam go tą porą, nikt tutaj nie wchodził, zbyt dużo osób
bało się, że zostaną przyłapania czy może zgubienia w lesie, a może samego
lasu? Nie wiem… ja mogłam wejść do tego lasu w każdą porę i czułam się jak w nim
jak w domu… zresztą można nazwać go moim domem, przybywam w nim częściej niż w
zamku . Noc była jeszcze młoda, a ja już miałam na oku swoją małą zdobyć którą
miałam upolować z Darklingiem. Oczywiście to on wszystko zje gdyż ja nie
chciałam myśleć nawet, że mogę zjeść mięso. Jeleń w zakazanym lesie wzbudził
zdziwienie ale i instynkt Darklinga który już czaił się na zwierzę. Wyjęłam
ostrożnie bat ale nim to zrobiłam usłyszałam za sobą kroki. Odwróciłam się i
szybko powaliłam chłopaka na ziemię batem owiniętym wokół jego nóg. Jeleń
uciekł a ja przeklinałam mężczyznę którym okazał się Beck.
- Nie polecam się do mnie skradać – powiedziałam i
pociągnęłam za bat przez co chłopa obrócił się kilka razy, przejechałam dłonią
po skórze bata zrobionej przez ojca, skóra była ludzka, a to ją dostarczyłam .
Uśmiechnęłam się lekko na wspomnienie miny ojca pytającego się skąd to mam.
- Zapamiętam – odpowiedział, a ja otrząsnęłam się ze
wspomnienia. Chłopak wstał, a ja spostrzegłam zakrwawiony bandaż na jego
nadgarstku.
- "Ojej... nie radze sobie z problemami, potnę się
przecież to takie fajne" – cytowałam jego wczorajsze słowa, a on spojrzał
na swoje nogi.
- Myślisz, że chciałem? – zapytał jednak po chwili i ze
złością spojrzał w moje oczy. Zaprzeczyłam ruchem głowy, myślał, że się go
bałam? Czy może był zły na siebie? Nawet gdyby to ja trzymałam bat, to za mną
stal Darkling, to ja uczyłam się boksu i to ja miałam przewagę.
- Nie, uważam, że nie powinieneś już się ciąć, to
uzależnienie a ty boisz się opinii innych – powiedziałam i odwróciłam się do
niego chcąc odejść, ten jednak złapał mnie za nadgarstek i odwrócił do siebie
chcąc zadać pytanie. Jednak ja odezwałam się pierwsza:
- Nie dotykaj mnie – powiedziałam wrogo patrząc mu w oczy i
męcząc się z żądzą wykręcenia mu ręki, chęci dania mu poczuć, że życie to nie
bajka, że powinien swoje pielęgnować a nie zaśmiecać. Puścił moją dłoń, a ja
się rozluźniłam.
- Mówisz, że ja się boje opinii, może to i prawda ale czemu
tu się jej nie boisz? – zapytał, a ja westchnęłam i spojrzałam na Darklinga
który podszedł do nas i patrzył na Becka z wrogim nastawieniem. Pogłaskałam go
i znów skierowałam wzrok na chłopaka.
- Nie miałeś takiego życia jak ja. Nie jesteś taki jak ja,
ja po prostu nie przejmuje się opinią innych, mam to w dupie – wzruszyłam ramionami
– ty byś tak nie umiał.
- Czemu? – zapytał, a ja prychnęłam.
- Nie boisz się tylko opinni onnych ale i samotnośc, chcesz
mieć wokół jak najwięcej ludzi, jest typem dupa który ru*ha każdą, lamie serduszka
i jest z siebie dumny. Niedostępny jakby miał jakieś tajemnice życiowe, a wiesz
co jest najlepsze? Chcesz by nikt o tobie nic nie wiedział, jednak sam
sprawiasz iż osoby cię odkrywają, wystarczy popatrzeć z boku i zobaczyć jaki
jesteś. Uwielbiający towarzystwo, mogący oddać życie za przyjaciół… za
przyjaciół przed którymi boi się powiedzieć, że się tnie, że tego spróbował.
Wiesz co jest najlepsze… mimo wszystko osoby które się tną są silne, mają na to
siłę, mają siłę unieść cholerną żyletkę
i zrobić nacięcie sprawiające ból. Ty to zrobiłeś, a boisz się opinii P R Z Y J
A C I Ó Ł, za których możesz oddać życie. To śmieszne… - rzekłam, a słowo
przyjaciół przeliterowałam z naciskiem na litery. Odwróciłam się i rozwinęłam
bat który nieświadomie w czasie tej jakże pięknej przemowy zwinęłam. Czujecie
ten sarkazm? Pięknej… nic nie jest piękne, życie jest do dupy.
- Takich przyjaciół nie chce mieć nikt prócz ciebie, za
bardzo się boisz – powiedziałam jeszcze nim zniknęłam za zasłoną krzaków i
drzew.
Beck? Wybacz, że tak długo ale moja wena jest do dupy :c
Subskrybuj:
Posty (Atom)
Szablon
Szablon ten jest autorstwa Jill ze strony Zaczarowane Szablony. Przepraszam, że nie wpisałem się na listę pobierających jednak nie mogłem jej nigdzie znaleźć. Jeżeli przeszkadza ci to, że użyłem twojego szablonu to szczerze przepraszam i mogę go zmienić.
Link do bloga Zaczarowane Szablony
Popularne posty
-
Imię i Nazwisko: Christian Salvadore Pseudonim: Chris Płeć: Mężczyzna Wiek: 19 lat Rok: 7 rok (nie zdał po przez ćpanie) Data Urodzenia...
-
Imię i Nazwisko: Co do tego, to przy narodzinach dziewczyny był mały problem. Jej rodzice jak i dziadkowie nie mogli się zdecydować jak j...
-
Imię i Nazwisko: Chłopak ten posiada ogólnie rzecz biorąc dwa imiona. Nathan i Alex. Jednak z racji, że niezbyt je lubił kazał się do siebie...
-
Imię i Nazwisko: Erin Hirata Pseudonim: Nie ma, nazywaj ją jak chcesz. Płeć: Kobieta Wiek: 14 lat Rok: 4 rok Data Urodzenia: 19 lut...
-
Imię i Nazwisko: Dziewczę to nosi jakże szlachetne imię, Debbra. Jej nazwisko jest równie szlachetne, a brzmi ono Cadwallader. Pseudonimy: ...