sobota, 6 sierpnia 2016

Od Erin CD Xavier'a

Cztery dni? Nie mogłam zbytnio w to uwierzyć, ale po co chłopak miał mnie okłamywać? Zapewne musiałam mocno uderzyć się w głowę.
Szedł w kierunku drzwi. Patrzyłam jak wychodzi i je zamyka za sobą. Położyłam się na łóżku i patrzyłam się w sufit. Próbowałam wyobrazić sobie całe zajście tamtego dnia, gdy to pani Hooch postanowiła sprawdzić nasze umiejętności i zorganizowała wyścig. Dopiero gdy zamknęłam oczy, mogłam sobie przypomnieć jak to wylądowałam na murze, uderzając głową o kamienie.Do tego w głowie pojawiło mi się echo tego parszywego śmiechu. Należał on do rudej małpy, Elain'y Crootch. Nienawidziła mnie równie dobrze jak reszta dziewczyn i oczywiście nie mogła się powstrzymać, przed spowodowaniem mojej czterodniowej śpiączki. Wrdna su*a.
Leżałam na łóżku z zamkniętymi oczami, jednak nie mogłam zasnąć. Nie zmieniałam pozycji, aż do przyjścia pielęgniarki. Nazywała się ona Poppy. Było to dla mnie zabawne imię.Nazwisko zaś brzmiało Pomfrey. Muszę przyznać, że te człony pasowały do siebie idealnie i wspaniale oddawały charakter tej kobiety - miła, pomocna, współczująca, szczera. W tej chwili tylko te cztery cechy potrafiłam sobie wymienić w głowie, gdy ją zobaczyłam. Podała mi tacę ze śniadaniem, a gdy napełniłam swój brzuch, kobieta wytłumaczyła mi parę spraw. Otóż w rzeczywistości leżałam cztery dni, doznałam lekkiego wstrząsu, ale na niczym złym się nie zakończyło. Jedynie będę musiała smarować głowę i ją bandażować, aby guzy, siniaki, jak sam ból, jak najszybciej mi minął. Od pani Hooch dostałam pozwolenie na nie branie udziału w kilku lekcjach, aż do całkowitego wyzdrowienia. Miotła oczywiście się połamała, uderzając o jakieś kamienie, a następnie wpadając do jeziora. Zaraz po tych informacjach, jak i ogólnym zbadaniu, mogłam wyjść z pomieszczenia. Było wtedy już południe, dwie godziny przed obiadem.
Te dwie godziny spędziłam w swoim pokoju, gdy reszta kończyła lekcję. Po drodze spotkałam paru uczniów, którzy patrzyli na mnie dziwnie, albo jak na głupią, albo jakbym była jakimś potworem. Ravenclaw, czwarty rok, oczywiście śmiał się na mój widok. Grupa dziewczyn stojąca pod drzewem, jak i kilku chłopaków opierających się o ścianę. Ominęłam ich wszystkich w ciszy, bez większych słów, chociaż korciło mnie, aby rzucić na nich jakieś zaklęcie, z którego by się zwijali z bólu. Ale nie mogłam, to było zakazane.
Wzięłam prysznic i się przebrałam. Ułożyłam się wygodnie na łóżku, a gdy poczułam ten miękki materiał i delikatną tkaninę, poczułam zmęczenie. Nastawiła budzik, który miał mnie obudzić na obiad. Położyłam go pod poduszkę, po czym głowę opadłam na niej, przykryłam tylko nogi kołdrą i zamknęłam oczy. Zasnęłam praktycznie od razu, po paru sekundach.
Śniła mi się powtórka tego dnia, w którym wylądowałam na moście i straciłam przytomność. Jednak tym razem bardzo dokładnie widziałam ten jej małpi ryj, z rudymi kłakami. W głowie słyszałam jej śmiech i znowu poczułam ten intensywny ból głowy, jakby czarny koń przebiegł przez korytarze mojego umysłu, stukając kopytami o metalową podłogę. Obudziłam się odczuwając ogromny ból, a budzik, który włączył się po dwóch sekundach, tylko go nasilił. Wyłączyłam szybko tą okropną melodię, po czym postawiłam nogi na ziemi i załapałam się za głowę. Zacisnęłam zęby i oczy, by po kilku minutach wstać i wziąć tabletkę na głowę. Samo wstanie i uspokojenie się po śnie sprawiło, że ból nieco zmalał. Tak czy siak nie zważając na niego, musiałam się pojawić na obiedzie. Inaczej bym się zagłodziła na śmierć, a nie mam zamiaru sprawiać tym nikomu radości. Nikomu. A tym bardziej mojej klasie.
Ubrałam buty i się uczesałam. Obmyłam twarz zimną wodą, po czym zaczęłam schodzić do sali obiadowej. Gdy tylko wyszłam z pokoju, poczułam ten wspaniały zapach przyrządzonych dań. Pieczone ziemniaki, smażone mięso... praktycznie na stołach było wszystko co było możliwe. I dobrze. Gdy tylko weszłam przez ogromne wrota, nikt nie zwrócił na mnie uwagi, nie licząc tylko tych pojedynczych wzroków. Rozejrzałam się w poszukiwaniu miejsca dla siebie. Niestety wszystko było zajęte, nawet w miejscach, gdzie gdyby się osoba podsunęła starczyłoby miejsca jeszcze dla dwóch. Wzrokiem udało mi się odnaleźć jedną szparę, przy tym chłopaku, który przyszedł do szpitala dziś rano. Podeszłam do niego, z wielką nadzieją.
- Mogę tu usiąść?

<Xavier?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon

Szablon ten jest autorstwa Jill ze strony Zaczarowane Szablony. Przepraszam, że nie wpisałem się na listę pobierających jednak nie mogłem jej nigdzie znaleźć. Jeżeli przeszkadza ci to, że użyłem twojego szablonu to szczerze przepraszam i mogę go zmienić.
Link do bloga Zaczarowane Szablony

Popularne posty