Zatrzymałam się by wziąć oddech, którego mi zabrakło.
Przećwiczyłam już dziś wszystko i mogłam iść spokojnie do swojego pokoju jednak
nie zrobiłam tego. Darkling był obok mnie i wypatrywał wszystkiego jakby ktoś
jeszcze tutaj był. Nie zdziwiłoby mnie to, spokojnym krokiem ruszyłam w
kierunku zamku. Po przez wczorajsze rany, które zrobiłam postanowiłam i dziś
nie iść na lekcje. Miałam niezmierną ochotę odebrać komuś życie. Zmusiłam się
do uspokojenia nerwów i postanowiłam iść tylko na chwilę do pokoju z którego
zabrałam bat. Schowałam go pod bluzką i najzwyczajniej w świecie znów weszłam w
ciemny już las. Uwielbiałam go tą porą, nikt tutaj nie wchodził, zbyt dużo osób
bało się, że zostaną przyłapania czy może zgubienia w lesie, a może samego
lasu? Nie wiem… ja mogłam wejść do tego lasu w każdą porę i czułam się jak w nim
jak w domu… zresztą można nazwać go moim domem, przybywam w nim częściej niż w
zamku . Noc była jeszcze młoda, a ja już miałam na oku swoją małą zdobyć którą
miałam upolować z Darklingiem. Oczywiście to on wszystko zje gdyż ja nie
chciałam myśleć nawet, że mogę zjeść mięso. Jeleń w zakazanym lesie wzbudził
zdziwienie ale i instynkt Darklinga który już czaił się na zwierzę. Wyjęłam
ostrożnie bat ale nim to zrobiłam usłyszałam za sobą kroki. Odwróciłam się i
szybko powaliłam chłopaka na ziemię batem owiniętym wokół jego nóg. Jeleń
uciekł a ja przeklinałam mężczyznę którym okazał się Beck.
- Nie polecam się do mnie skradać – powiedziałam i
pociągnęłam za bat przez co chłopa obrócił się kilka razy, przejechałam dłonią
po skórze bata zrobionej przez ojca, skóra była ludzka, a to ją dostarczyłam .
Uśmiechnęłam się lekko na wspomnienie miny ojca pytającego się skąd to mam.
- Zapamiętam – odpowiedział, a ja otrząsnęłam się ze
wspomnienia. Chłopak wstał, a ja spostrzegłam zakrwawiony bandaż na jego
nadgarstku.
- "Ojej... nie radze sobie z problemami, potnę się
przecież to takie fajne" – cytowałam jego wczorajsze słowa, a on spojrzał
na swoje nogi.
- Myślisz, że chciałem? – zapytał jednak po chwili i ze
złością spojrzał w moje oczy. Zaprzeczyłam ruchem głowy, myślał, że się go
bałam? Czy może był zły na siebie? Nawet gdyby to ja trzymałam bat, to za mną
stal Darkling, to ja uczyłam się boksu i to ja miałam przewagę.
- Nie, uważam, że nie powinieneś już się ciąć, to
uzależnienie a ty boisz się opinii innych – powiedziałam i odwróciłam się do
niego chcąc odejść, ten jednak złapał mnie za nadgarstek i odwrócił do siebie
chcąc zadać pytanie. Jednak ja odezwałam się pierwsza:
- Nie dotykaj mnie – powiedziałam wrogo patrząc mu w oczy i
męcząc się z żądzą wykręcenia mu ręki, chęci dania mu poczuć, że życie to nie
bajka, że powinien swoje pielęgnować a nie zaśmiecać. Puścił moją dłoń, a ja
się rozluźniłam.
- Mówisz, że ja się boje opinii, może to i prawda ale czemu
tu się jej nie boisz? – zapytał, a ja westchnęłam i spojrzałam na Darklinga
który podszedł do nas i patrzył na Becka z wrogim nastawieniem. Pogłaskałam go
i znów skierowałam wzrok na chłopaka.
- Nie miałeś takiego życia jak ja. Nie jesteś taki jak ja,
ja po prostu nie przejmuje się opinią innych, mam to w dupie – wzruszyłam ramionami
– ty byś tak nie umiał.
- Czemu? – zapytał, a ja prychnęłam.
- Nie boisz się tylko opinni onnych ale i samotnośc, chcesz
mieć wokół jak najwięcej ludzi, jest typem dupa który ru*ha każdą, lamie serduszka
i jest z siebie dumny. Niedostępny jakby miał jakieś tajemnice życiowe, a wiesz
co jest najlepsze? Chcesz by nikt o tobie nic nie wiedział, jednak sam
sprawiasz iż osoby cię odkrywają, wystarczy popatrzeć z boku i zobaczyć jaki
jesteś. Uwielbiający towarzystwo, mogący oddać życie za przyjaciół… za
przyjaciół przed którymi boi się powiedzieć, że się tnie, że tego spróbował.
Wiesz co jest najlepsze… mimo wszystko osoby które się tną są silne, mają na to
siłę, mają siłę unieść cholerną żyletkę
i zrobić nacięcie sprawiające ból. Ty to zrobiłeś, a boisz się opinii P R Z Y J
A C I Ó Ł, za których możesz oddać życie. To śmieszne… - rzekłam, a słowo
przyjaciół przeliterowałam z naciskiem na litery. Odwróciłam się i rozwinęłam
bat który nieświadomie w czasie tej jakże pięknej przemowy zwinęłam. Czujecie
ten sarkazm? Pięknej… nic nie jest piękne, życie jest do dupy.
- Takich przyjaciół nie chce mieć nikt prócz ciebie, za
bardzo się boisz – powiedziałam jeszcze nim zniknęłam za zasłoną krzaków i
drzew.
Beck? Wybacz, że tak długo ale moja wena jest do dupy :c
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz