niedziela, 31 lipca 2016

Od Madeleine Do Kogoś

Siedziałam na fotelu w pokoju wspólnym Slytherinu. Stolik, który zazwyczaj stał na środku teraz znajdował się przy moich nogach. W mych rękach spoczywała gitara. Co chwilę puszczałam ją aby pochylić się i zapisać na kartce nuty, jak i słowa. Właśnie była w trakcie kończenia najnowszej piosenki. Jednak miałam problem z końcówką. Słowa były gotowe jednak za nic nie pasowała mi żadna z melodii, które dotychczas zagrałam. W końcu po około piętnastu minutach męczenia się dałam radę. Odnalazłam te idealne nuty. Uśmiechnęłam się pod nosem. W jedną rękę chwyciłam gitarę, a w drugą kartki z zapiskami. Powolnym krokiem udałam się do swojego pokoju. Niestety mimo, że moja matka często się wykłócała z dyrekcją nie dała rady załatwić mi własnego pokoju i musiałam go dzielić z jakimiś dwoma dziewczynami. Jeszcze nigdy się do nich nie odezwałam i nie miałam najmniejszego zamiaru to zmieniać. Jedyne co wiem to to, że nazywają się Astrid i Octavia... a może Olivia? Nieważne... Nie obchodzą mnie one. Weszłam do pokoju. Drzwi za mną zamknęły się z hukiem, a ja ruszyłam w stronę mego łóżka nie obdarzając dziewczyn nawet spojrzeniem. Schowałam gitarę do futerału, zrobiłam kilka kopi moich zapisków i wyszłam z nimi z pomieszczenia. Od razu skierowałam się do pokoju, w którym najprawdopodobniej znajdowali się chłopcy. Reszta zespołu. Ci to mieli szczęście, bo mieli wspólny pokój. Dlatego często przybywałam u nich. Bez pukania wparowałam do pomieszczenia. Zastałam tam trzech chłopaków zajętych tak bardzo rozmową, że nawet mnie nie zauważyli.
- Oj... Nie wiedziałam, że chłopcy także siadają sobie w kółeczkach i plotkują... Czyżbyście rozmawiali o tym jak gorący jest jakiś aktor jak większość dziewczynek? - zapytałam drwiąco.
Conor, Michael i Lucas momentalnie odwrócili się w moją stronę. Uśmiechnęłam się do nich niewinnie. Jednak po chwili wybuchłam śmiechem. Chłopcy westchnęli.
- Dobra, koniec tej zabawy. Mam nową piosenkę. Czas ją przećwiczyć - powiedziałam tylko i odwróciłam się na pięcie.
Nawet nie musiałam sprawdzać czy idą za mną. Wystarczyło mi to, że słyszałam ogromny hałas jaki wywołali swoim wstawaniem i pójściem w mym kierunku. Po chwili usłyszałam ciche "ku*wa". Ech... Pewnie nasz Conor niezdara znowu się wywalił.
~*~
W końcu znaleźliśmy się na odpowiednim korytarzu. Nikt tutaj nie wchodził i dobrze. Od razu skierowałam się do sali znajdującej się na samym końcu. Tylko nasz zespół miał do niej klucze. Nawet ten zgorzkniały woźny nie miał tutaj dostępu. Uśmiechnęłam się szyderczo na wspomnienie, kiedy Filch oskarżał nas o kradzież klucza do tej sali i zaprowadził do dyrektora. Tyle, że oczywiście profesor Green powiedział, że sam je nam dał. Mina woźnego była wtedy boska, zrobił się cały czerwony i jak najprędzej wyszedł z gabinetu, a my wybuchliśmy momentalnie. Te początki były najlepsze. Westchnęłam wchodząc do sali. Mieliśmy tam już cały sprzęt. Od razu usiadłam na jednym z foteli i zabrałam moją gitarę. Conor usiadł przy perkusji. Michael natomiast przy klawiszach, a Lucas tak jak ja zabrał gitarę. Szybko rozdałam wszystkim kopię nowej piosenki. Wzięłam głęboki wdech. Po chwili rozległ się głośny krzyk Conora "Raz. Dwa. Trzy." i zaczęliśmy.
Po chwili zaczęłam śpiewać...

Love that once hung on the wall
Used to mean something
But now it means nothing
The echoes are gone in the hall
But I still remember
The pain of December

Oh  there isn't one thing left you could say
I'm sorry it's too late

I'm breaking free from these memories
Gotta let it go, just let it go
I've said goodbye set it all on fire
Gotta let it go, just let it go ooo ooo

W tym momencie zaczął śpiewać Lucas. Nie zdarzało się to często, jednak widocznie tym razem się zdecydował zanim zdążyliśmy w ogóle go o to zapytać.

You came back to find I was gone
And that place is empty
Like the hole that was left in me
Like we were nothing at all
It's not what you meant to me
I thought we were meant to be

Oh, there isn't one thing left you could say
I'm sorry is too late

Ponownie ja zaczęłam śpiewać...

I'm breaking free from these memories
Gotta let it go, just let it go
I've said goodbye...

Momentalnie przerwałam śpiewać. Dlaczego? Usłyszałam jak ktoś się szarpie z drzwiami, które po naszym wejściu zamknęłam na klucz. Westchnęłam, przewróciłam oczami i podeszłam do drzwi. Pewnie to znowu ten zgorzkniały woźny, który do tej pory uparcie próbuje nad udowodnić, że ukradliśmy klucze od tej sali. Otworzyłam drzwi pomieszczenia. Nawet nie patrząc na osobę za nimi powiedziałam:
- Filch. Ile razy mamy się z tobą kłócić?! Przecież dobrze wiesz, że nie ukradliśmy tego klucza - warknęłam i spojrzałam przed siebie.
Jakie było moje zdziwienie kiedy nie zobaczyłam za drzwiami Woźnego...

<Ktoś?>

sobota, 30 lipca 2016

Od Pasco CD Aris

Nie mogłem usnąć. Nie mogłam, a raczej nie chciałem. Chciałem wymknąć się z Hogwartu do Zakazanego Lasu. Dlaczego akurat tam? Proste jak drut. Bo był zakazany. Przez zamknięte okno wpadał do mojego pokoju blask księżyca. Na korytarzu słychać było kroki, to pewnie woźny. Uchyliłem drzwi. Zobaczyłem jak się oddala. Wyszedłem i cho zamknąłem drzwi. Ruszyłem biegiem przez korytarz, uważając by odgłos moich kroków nie dotarł do uszu Argusa Filch'a, woźnego.
- Stój! - usłyszałem komendę wypowiedzianą cichym, ale stanowczym i srogim głosem.
Stanąłem jak wryty i obróciłem się powoli. Ktoś mógł by stwierdzić, że posłuchałem, ale moja reakcja to jedynie wynik zaskoczenia. Woźny powoli obracał się, aż w końcu jego wzrok padł na mnie.
- Caspianie Langdom - zaczął.
Ale ja go nie słuchałem i zacząłem uciekać. Pewnie pomylił mnie z moim bratem. Ten dureń nieźle naprzykrzał się pracownikom Hogwartu. Szczególnie woźnemu. Raz z jednej ze zbroi stojących wzdłuż korytarz wziął maczugę i rąbnął go w głowę. Marzyłem, aby to zrobić, ale w przeciwieństwie do niego nie chciałem zostać wylany. Po skończeniu nauki będzie czas na moje ulubione zajęcie i lanie innych. Po kilku minutach przystanąłem by odsapnąć. Nagle zza zbroi wyszła dziewczyna.
- Kim jesteś? - syknąłem. - Nic ci nie jest? - dodałem spoglądając na jej rękę.
Dziewczyna przyłożyła palec do ust i odeszła.
- Wracaj tutaj! - Argus Filch już mnie doganiał. - No już, moja maleńka, szukaj, jeśli znajdziemy tego chłopaka....
Dziewczyna zaczęła biec. Jeszcze woźny ją usłyszy. Wciągnąłem ją za zbroję obok mnie.
- Cicho - syknąłem jej do ucha. - Nie krzycz, proszę - dodałem.
Czekałem jeszcze chwilę. Usłyszałem kroki i wściekłe sapanie Filch'a, które przybliżają się, a później oddalają. Najwyraźniej woźny nas nie zauważył i pobiegł dalej.
- Nie pytaj, dlaczego on mnie goni i co tutaj robiłem o tej porze, z resztą ty też mogłabyś się tłumaczyć - zwróciłem się do dziewczyny puszczając ją.
<Aris?>

Od Aris Do Pasco

Aris leżała na swoim łóżku wpatrując się nieobecnym wzrokiem w biały sufit, chociaż i tak nie mogła dostrzec jego barwy. W pokoju panował półmrok, przez niewielkie okno do środka dostawał się srebrzysty blask księżyca, a w powietrzu unosił się niebieski płomień, od którego biło ciepłem. Aris co jakiś czas sięgała do niego ręką, by poczuć przyjemne ciepło na wierzchu dłoni. Po jej lewym przedramieniu ciekły strużki gęstej mazi, choć właściwiej, cieczy o szkarłatnej barwie. Kilka kropel splamiło pościel, jednak Aris niespecjalnie się tym przejęła, w zasadzie to nawet nie dostrzegła owego faktu. Wreszcie drgnęła nieznacznie, po czym zerwała się do siadu i obrzuciła spojrzeniem pomieszczenie. Mimo ogólnego zmęczenia nie mogła zamknąć oczu choćby na chwilę, bała się, że znowu zaatakują ją te koszmary, w dodatku zbliżała się pełnia, co sprzyjało ogólnemu pobudzeniu i bardzo trudno było jej teraz utrzymać na wodzy swoje emocje. Wstała i prawie podbiegła do okna, od razu je otwierając i wychylając się tak, że po chwili praktycznie wisiała już głową do dołu. Zimny podmuch wiatru rozbudził ją; chwila i Aris już całkowicie się rozbudziła. Pewnie wskoczyła na parapet, nie myśląc o tym, że strasznie jej zimno. W końcu była tylko w krótkich spodenkach od piżamy i szarym podkoszulku z wielkim różowym królikiem. Z parapetu szybko przeniosła bose stopy na gzyms, który nie był specjalnie szeroki, ale też nie na tyle wąski, by dziewczyna, szczególnie tak mała i szczupła jak Aris, nie zdołała się na nim zmieścić. Nie trzymała się ściany, tylko wsparła się na niej jednym bokiem, a drugą rękę wyciągnęła w bok, by utrzymać równowagę. Na początku szła powoli, rozważnie stawiała stopy, by przypadkiem nie ześlizgnąć się z tej niezbyt bezpiecznej ścieżki i nie upaść. Jednak już chwilę potem zapomniała o zdrowym rozsądku i przyspieszyła, zaczynając biec. Nie zmęczyła się, czując w sobie tylko dziką ekscytację. Chciała tylko biec i biec, rozentuzjazmowana tym zajęciem. W końcu dostrzegła gdzieś okno, które okazało się być uchylone. Popchnięta ciekawością wślizgnęła się do środka. A jej oczy zalśniły złotym blasku księżyca, kiedy oglądała korytarz na który trafiła. Był on prawie całkiem pusty, nie licząc kilku pochrapujących cicho obrazów i starej, zardzewiałej zbroi. Nie wiedziała gdzie jest, przez sześć lat myślała, że zdążyła już dobrze poznać zamek, jednakże prawda okazał się być całkiem inna. W tym momencie blondynka była trochę zdezorientowana, ale czuła równie wielką, jeżeli nie większą, ekscytację. zdecydowanie coś w jej głowie podpowiadało, by jak najszybciej wróciła do pokoju, ale odgoniła te myśli kręcąc energicznie głową.
Nagle usłyszała czyjeś ciche kroki. Schowała się za zbroją, bojąc się, że przyłapie ją jakiś nauczyciel, ale nie, to nie był nauczyciel. Kiedy się zbliżył można było rozpoznać w nim ucznia, nie tylko po posturze, jego zapach był specyficzny, jednak bardzo przyjemny. Blade światełko zapalone na końcu różdżki rzucało nikłe światło na twarz młodego chłopaka. Aris nie widziała w nim zagrożenia, więc powoli wyłoniła się zza zbroi, stając z nim twarzą w twarz. On wzdrygną się nieznacznie, choć od razu przywrócił się do poprzedniego stanu i przytknął dziewczynie do gardła różdżkę.
- Kim jesteś? - syknął. Jego głos był zachrypnięty, zupełnie jakby był chory, albo jakby dopiero co się obudził. - Nic ci nie jest? - dodał, dostrzegając jej zakrwawioną rękę.
Aris obrzuciła go tylko swoim, teraz złocistym od ekscytacji, spojrzeniem i przyłożyła palec do ust, w geście uciszającym. A potem, cóż... potem jak gdyby nigdy nic odeszła...
Nie zdążyła zbytnio oddalić się. Usłyszała czyjś krzyk, przeraźliwy i charczący.
- Wracaj tutaj! - Argus Filch był niebezpiecznie blisko. Słychać było jego głośne sapanie i chrapliwy oddech. Najwyraźniej biegł. - No już, moja maleńka, szukaj, jeśli znajdziemy tego chłopaka...
Aris stanęła jak wryta, zaskoczona tym co właśnie miało miejsce. Dopiero po chwili zrozumiała, że musi stąd jak najszybciej uciec. Zawróciła na pięcie i puściła się pędem przed siebie. Znów poczuła w żyłach adrenalinę, ale w tym momencie wyklinała siebie w duchu, za jej głupie pomysły. Nagle poczuła jak czyjaś dłoń zaciska się na jej zakrwawionym nadgarstku i ciągnie ją w jakiś ciemny kąt. Druga natomiast przytknięta była do jej ust, by powstrzymać krzyk, który i tak uwiązł w gardle. Ktoś mocno przyciągnął ją do siebie, jedną ręką obejmując mocno w talii, natomiast wolną dłonią nadal zatykano Aris usta, co strasznie utrudniało jej oddychanie. Znów poczuła ten przyjemny zapach... to ten chłopak, którego przed chwilą spotkała.
- Ciii - wysyczał jej wprost o ucha, co przyprawiło dziewczynę o ciarki. - Nie krzycz, proszę cię.
"Dlaczego miałabym krzyczeć, przecież się ciebie nie boję" pomyślała Aris "Tylko czemu mnie tu wciągnąłeś, dlaczego ratujesz mnie przed woźnym".
Chłopak powoli zdjął dłoń z ust blondynki, jednakże nie puścił jej. Obróciła się, by zobaczyć twarz swojego, bądź co bądź, bohatera. Tym teraz był dla niej ten chłopak, mógł ją przecież zostawić. Nie dostrzegła jej jednak, bo byli teraz chyba w najciemniejszym kącie Hogwartu.
- Nie pytaj, dlaczego on mnie goni i co tutaj robiłem o tej porze, z resztą ty też mogłabyś się tłumaczyć - włączył mu się słowotok, a blondynka stwierdziła, że to najpewniej z nerwów.
Dlaczego miałabym o to pytać? - pomyślała.
Słysząc z oddali kroki Filch'a, delikatnie przytknęła palec do ust chłopaka.

Pasco, dokończysz >w<

piątek, 29 lipca 2016

"Magica in unoquoque nostrum."

Imię i Nazwisko: Pasco Langdom
Pseudonimy: Long, Paso
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 18 lat
Rok: 7
Data urodzenia: 12 VII
Pochodzenie: Kornwalia
Status Krwi: Półkrwi
Dom: Slytherin
Różdżka: Włos z ogona testrala, Cis, 10 cali, giętka
Miotła: Świetlista Smuga
Patronus: Duża łania ~klik~
Głos: Dawid Podsiadło
Aparycja: Pasco to krótkowłosy blondyn. Ma niebieskie oczy w kolorze morskich fal. Jest dosyć wysoki bo ma aż 187 cm wzrostu. Jest umięśniony i posiada tzw. sześciopak. Ma brzoskwiniową cerę, wrażliwą. Często jego skóra nabiera lekko brązowy kolor przez opalanie. Bardzo dba o to by na jego twarzy nie pojawił się zarost.
Charakter: Po jego głowie często kołatają się erotyczne myśli. Przy nowo poznanych osobach stara się nie pokazywać tego, że jest zboczony. Spragniony uprawiania seksu. Dopóki nie pozna kobiety swojego życia będzie kochał się ze wszystkimi. Jest sprytny i przebiegły. Po braniu narkotyków jego psychika się osłabiła i łatwo go wkurzyć. Zawzięcie dąży do celu. Jest gotów skrzywdzić osoby, które staną mu na drodze. Potrafi wymyślić rozwiązania wielu sytuacji lecz niestety często ryzykowne, nieprzyzwoite itp..
Zainteresowania: Interesuje się wszelkimi seksownymi kobietami. Uwielbia w wolnych chwilkach myśleć erotycznie.
Historia: Urodził się w Kornwalii, w małej wsi nad morzem. W wieku 11 lat przeprowadził się do Norwegi. Gdy był na to gotowy rodzice wysłali go do Instytutu Magii Durmstrang. Po roku mieszkania przeprowadzili się na nowo do Kornwalii. Wtedy jego rodzice wysłali go do Hogwartu.
Rodzina:
Matka ~Alice Langdom~
Ojciec ~Conor Langdom~
Zauroczenie: ---
Partner: ---
Orientacja: Bi
Towarzysz: ---
Inne: Kiedy kończy jeden rok nauki w Hogwarcie i wraca do domu, zaczyna palić, pić i brać.
Autor: Azor [H]

Od Xaviera Do Erin

Szedłem korytarzem. Mundurek był niewygodny. Najbardziej krawat. Choć nosiłem go 3 lata nadal się nie przyzwyczaiłem. Teraz numerologia. Najbardziej nielubiany przedmiot ze wszystkich. Tym bardziej, że nie przepadałem za nauczycielką tego przedmiotu, Septima Vector. Za nią również nie przepadam. Pogrążony w rozpaczy szedłem pod salę. Nagle wpadłem na jakąś dziewczynę.
- Przepraszam - mówiłem pośpiesznie. - Jestem Xavier.
- Ja jestem Erin. Należę do Ravenclawu - odpowiedziała z niechęcią.
- Pewnie dlatego cię kojarzyłem. Uwierz, nie jestem zbyt kontaktowy, a widocznie nie nadarzyła się wcześniej okazja by cię poznać - gadałem. - Skąd jesteś? Ja z Australii, z Wyspy Hamiltona.
- Z Londynu - odparła krótko.
- Muszę już lecieć na lekcję numerologii. No to do zobaczenia. Jeszcze raz przepraszam - mówiłem prędko.
- Pa - rzuciła i poszła w swoją stronę.
Musiałem się jej pozbyć bo w głowie mi się już mieszało od jej piękna. Spojrzałem na zegar. Za chwilę lekcja.

<Erin?>

środa, 27 lipca 2016

"All monsters are Human"

Imię i Nazwisko: Hayden Quinn
Pseudonim: Denny
Płeć: Kobieta
Wiek: 17 lat (w tym dwa lata uczyła się w Ameryce)
Rok: 7 rok
Data urodzenia: 18.06
Pochodzenie: Stany Zjednoczone
Status Krwi: Czysta Krew
Dom: Slytherin
Różdżka: Heban, Łza Cerbera, 11½cala
Miotła: Błyskawica
Patronus: Dziewczyna jest niezwykle uzdolniona w tego typu sprawach, więc stosunkowo szybko opanowała zaklęcie Patronusa, bo aż na 2 roku. Jej patronusem jest... Dementor ~klik~  . Tak, dobrze słyszycie, to co broni ją przed Dementorami jest ich eteryczną i dobrą wersją.
Głos: Christina Perri
Aparycja: Hayden ma długie, rude włosy, które układają się w delikatne fale. Jest jedną z nielicznych, którzy posiadają zielone oczy. Cerę ma bladą, bez żadnej skazy czy znaków szczególnych. Pełne zaróżowione usta dodają jej uroku. Posiadaczka niezwykle kobiecego ciała, lekko umięśnionego. Często można ją zobaczyć w kolorach ciemnych, maskujących, typu czerń, ciemna zieleń, a nawet czasem moro. Najczęściej nosi bluzki w kolorze zielonkawym do przed ramienia, a na to narzuconą czarną kurtkę, do tego jeansy w ciemnym odcieniu szarego i buty do kostek sznurowane.
Charakter: Charakteryzuje się spokojem, jakim emanuje niezależnie od sytuacji. Jest osobą inteligentną i ambitną, nie rzuca słów na wiatr. Kieruje się własnymi przekonaniami, ale potrafi się dostosować. Gdy już coś mówi jest elokwentna i jej odpowiedzi są wyczerpujące, oczytane. Cechuje ją kokieteria i optymizm. Posiada specyficzny rodzaj humoru. Hayden jest osobą charyzmatyczną, przyciągającą uwagę swoją wiedzą i umiejętnościami. Organizacja to u niej podstawa, woli być przygotowana na różne okoliczności, posiada duszę wojownika, więc można wywnioskować, iż jest wytrwała i czasem impulsywna. Bywa czasem sceptyczna i ironiczna. Od czasu do czasu nadużywa sarkazmu i lubuje się w ironii. Żyje wyczerpująco, spełnia swoje marzenia i do nich dąży.
Zainteresowania: Hayden ma różne zainteresowania, jest zawsze zaczytana. Interesuje się nauką, co za tym idzie, dużo czyta, na rozmaite tematy. Lubuje się w zielarstwie, ONMZ, OPCM, Quidditchem, lataniem na miotle, transmutacją i przed wszystkim eliksirami. Jest znakomitą uczennicą.
Historia: Hayden pochodzi z arystokratycznej rodziny z długą historią. Jej rodzina niegdyś sprzymierzona z Voldemortem lub jak ktoś woli Tym Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać, posiada Mroczne Znaki, ~klik~. To wcale nie oznacza, że Quinnowie są źli (no może troszeczkę, ale zostali nawróceni), zaprzyjaźnieni z większością innych ważnych rodów. Dziewczyna do Hogwartu trafiła całkiem przypadkiem, bo jej szkołę zniszczono, a była no cóż, prestiżowa, więc dziewczyna zdecydowała, że przeprowadzi się do Anglii i tam będzie kontynuować szkołę. Pierwszy rok był dla niej trudny, bo miała zaledwie 12 lat i była masę kilometrów od swojego domu, od rodziców i od wszystkiego co znała dotychczas. Pokochała Hogwart, ale to nie zmienia faktu, iż ludzi nie.
Rodzina:
| Matka - Mabel King ~kilk~ |
| Ojciec - Jack Quinn ~klik~ |
Zauroczenie: ---
Partner: ---
Orientacja: Heteroseksualna
Towarzysz: Crused
Inne: 
| Mnemonistka |
| Łuczniczka |
| Jeździ konno |
| Lingwistka |
| Biega |
| Ma duszę wojowniczki |
| Jest ścigającą w drużynie Slytherinu |
Autor: Lol1908 [H] lupus1908@gmail.com [mail]
Inne zdjęcia:

wtorek, 26 lipca 2016

"Veritas de Santare"

Imię i Nazwisko: Gabriel Van Alen
Pseudonimy: Frost lun Alen
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 18 lat
Rok: 7
Data Urodzenia: 22.10
Pochodzenie: Kanada
Status Krwi: Czysta Krew
Dom: Slytherin
Różdżka: Heban, Łza Cerbera, 11½ cala odpowiednio giętka.
Miotła: Błyskawica
Patronus: Gabriel zawsze miał smykałkę do zaklęć, dlatego też to zaklęcie nie przyniosło mu problemu, cielesnego patronusa wyczarował już w wieku 14 lat. Jego patronusem jest Smok. ~klik~
Głos: Christian Collins
Aparycja: Gabriel jest brunetem, którego oczy są zmiennego kolru, raz ma niebieskie, raz szare, a raz zielone. Ma delikatną kwadratową twarz z nieskazitelną bladą cerą. Jego usta kontrastują z cerą. Mierzy 180 cm i ma umięścione ciało. Preferuje raczej trampki albo buty do kostek. Ubiera się zazwyczaj w luźne bluzy i czarne rurki, zgodnie z nurtem mody. W lewym uchu ma kolczyk.
Charakter: Charakteryzuje się szarmancją i kokieterią. Zazwyczaj spokojny i rozważny, ale zdarza się i tak, że ma swoje odchyły i bywa sarkastyczny, był wychowywany na gentlemana i tak też się odnosi, jest precyzyjny i stanowczy, do wszystkiego podchodzi ze stoickim spokojem. Z reguły optymistyczny, wierny swoim przekonaniom, ale także można o nim powiedzieć, że jest przezorny i ufa tylko sobie. Właściwie podchodzi do życie, a mianowicie nie ogranicza się, jest wszechstronny, z lekka buntowniczy, aczkolwiek potrafi w porę odsunąć. Jest niezwykle charyzmatyczny.
Egzystuje według swoich zasad, a ustanowione w Hogwarcie tylko toleruje. Potrafi być asertywny. Gdy mu na czymś lub kimś mocno zależy potrafi być zaborczy, ale stara się to tłumić. Swoją drogą jest dość wrażliwy, wierny i opiekuńczy. Idealistyczny, ma dość niezależny sposób bycia.
Zainteresowania: Gabriel ma typowo ścisły umysł, łatwo się uczy i dużo czyta. Potrafi strzelać z łuku, a to za sobą ciągnie hobby zwane łucznictwem. Ma też smykałkę do języków, dotychczas opanował biegle języki takie jak: Francuski, Hiszpański i Polski, a także łacinę, która przydaje się w zaklęciach.
Historia: Gabriel pochodzi z arystokratycznej rodziny, która wymaga od niego sporego zaangażowania w życie szkoły i odpowiednich stopni. Państwo Van Alen przede wszystkim cenią sobie czystość krwi. Rosemarie i Lucas Van Alec są znanymi śmierciożercami, aczkolwiek zostali nawróceni, a co za tym idzie ich męski potomek posiada mroczny znak. Gabriel sam wybrał szkołę, do której chce uczęszczać mimo, że jest kilometry od domu, nie żałuje swojego wyboru. Rodzice zgłosili go do Hogwartu, a gdy tylko otrzymał list z potwierdzeniem przyjęciem do szkoły czym prędzej przysłano do Anglii i tak rozpoczęła się jego przygoda w Hogwarcie.
Rodzina: 
| Schuyler Van Alen - siostra ~klik~ |
| Lucas Van Alen - ojciec ~klik~ |
| Rosemarie Van Alec ~klik~ |
Zauroczenie: Nie.
Partner: Nie.
Orientacja: Heteroseksualna - Heteroseksualny
Towarzysz: Corvus
Inne: 
| Szukający w drużynie Slytherinu |
| Ma ogromną siłę woli |
| Kinestetyk |
| Posiada dwie z Insygni: Pelerynę niewidkę i kamień wskrzeszenia |
| Mnemonista |
| Medytuje |
| Animag: Biały wilk ~klik~ |
Autor: Lol1908 [H] lupus1908@gmail.com [mail]
Inne zdjęcia:

Od Erin Do Christian'a

- Zostaw mnie - mruknęłam trochę przestraszona.
O dwa lata ode mnie starszy Sam Carter tylko prychnął zirytowany, po czym mnie puścił. Zdjął dłoń z moich pleców, chociaż raczej schodził nią w dół, a do samych pośladków. Za nim jednak doszło do tego pod ubranie, udało mi się go od siebie odsunąć. Na jego twarzy pojawiło się rozczarowanie, któremu towarzyszy gniew w oczach. Przełknęłam głośno ślinę, po czym pobiegłam wzdłuż korytarza, uciekając od niego. Czułam jeszcze jego wzrok na sobie, który zniknął dopiero wtedy, gdy ja sama zniknęłam za rogiem. Niestety pech dalej mnie nie opuszczał i gdy tylko skręciłam, wpadłam na jakąś osobę. W pośpiechu ją przeprosiłam, słysząc od niej, a raczej od niego liczne przekleństwa. Niestety to ja wylądowałam na ziemi. On stał nade mną i patrzył uważnie, a na jego twarzy mogłam zauważyć gniew. "Czy ten dzień nie może się rozpocząć normalnie?" pytam się z żalem samą siebie w myślach, po czym spoglądam na wysokiego, naprawdę wysokiego chłopaka, o wysportowanym ciele, czarnych włosach i tego samego koloru oczach.
- Wybacz - podnoszę się automatycznie, gdy widzę kątem oka jak poprzedni chłopak idzie w moją stronę. Poprawiłam tylko ramię bluzki chowając ramiączko, po czym wyminęłam tajemniczego chłopaka, który zapewne był ode mnie także starszy, po czym wybiegłam z budynku. Zatrzymałam się dopiero na podwórku, gdzie mogłam wmieszać się w tłum ludzi. Tam mnie już nie mógł znaleźć.
Wróciłam do swego pokoju, aby się przebrać. Dzisiaj mieliśmy wolne, a ja oczywiście to wykorzystywałam podczas pomocy dla Hagrida. Poszłam z nim do lasu, w którym przez gryfa zostałam całkowicie umorusana błotem. Najpierw weszłam pod prysznic, a gdy już nie czułem nigdzie warstwy błota, zła na siebie wyszłam w ręczniku, zapominając o przyniesieniu sobie ubrań. Niestety moje szafki były puste. Przeleciałam także po innych szafkach i wszystkich kątach. Nie miałam się po prostu w co ubrać. Nieco wystraszona, ubrałam szlafrok. Byłam zmuszona wyjść tak po ciszy nocnej w poszukiwaniu swoich rzeczy. Miałam złe przeczucie, że mnie złapią i dostanę karę, ale lepsze to, niż chodzenie goła w samym szlafroku, bo jacyś idioci zrobili mi kawał, chowając moje ubrania po całej szkole..
Gdy byłam pewna, że dziewczyna z którą dzielę pokój zasnęła, wymknęłam się z pokoju. Zaczęłam oczywiście od korytarzy, gdzie to zawsze one wisiały. To drugi raz, gdy robią mi taki kawał. To za pewne zemsta chłopaka, że nie poszłam z nim do łóżka.
- Gorzej być nie może - mruknęłam zrezygnowana, gdy po przejściu prawie całej szkoły, niczego nie znalazłam. Zrezygnowana miałam już zamiar wracać do siebie, gdy dostrzegłam rękaw jakiejś zielonej bluzki. Podbiegłam pod kolumny i zobaczyłam praktycznie wszystkie swoje ubrania, które były na chama wciśnięte w jakiś kąt. Spojrzałam wpierw na marmurową kolumnę, by po chwili jakimś cudem się na nią wspiąć. Jak mi się to udało? Nie ma pojęcia, ale pomogłam sobie sznurkiem od szlafroka. Miałam szczęście, że nikogo tu nie ma. Co by wtedy było... A gdyby to był nauczyciel?! Chociaż... nie wiem co by było gorsze. Spotkanie nauczyciela, praktycznie goła, czy jakiegoś ucznia, przez którego stanę się pośmiewiskiem szkoły... Chyba to pierwsze, nie? A z resztą...
Byłam już najwyżej jak się dało, ale niestety dalej nie sięgałam do jakiegokolwiek ubrania. Nie licząc sznurówki buta. Próbowałam ją złapać chociaż opuszkiem palców. Usłyszałam wtedy kroki i w panice puściłam sznurek, przez co poleciałam do tyłu. Jeszcze podczas lodu próbowałam złapać się czegokolwiek, ale nie udało mi się. Efektem końcowym było wylądowanie na kimś... Jakiś mężczyzna. Usłyszałam męski jęk, a mnie strach zmroził w żyłach. Nie macie pojęcia, jak się boję takich sytuacji. Praktycznie naga lądujesz na jakimś mężczyźnie w środku nocy, w pustym miejscu. Idealna sytuacja na... nie ważne. nie chcę tego wspominać. Szybko zeszłam z tego kogoś. Znowu usłyszałam przekleństwa, a twarz wydała mi się znajoma. Tak, to byłe ten chłopak, na którego wpadłam dzisiaj rano, gdy uciekałam od Sama. Patrzył na mnie... jakimś dziwnym wzrokiem. Ja tylko zaczęłam go przepraszać do momentu, gdy moje ukochane buciki nie postanowiły w końcu wyjść z ukrycia. Najpierw dwa buty na głowie, a następnie parę ubrań. Szkoda, że i tak to nie były wszystkie. Ale wracając do tego momentu... Wokół mnie rozwaliły się moje ubrania, a na samej głowie wylądowały oczywiście moje gacie. Tak się zawstydziłam, że miałam całą twarz zaczerwienioną, a moje usta się zamknęły. Ogarnął mnie wstyd, jak i strach. Do tego ta cisza...

<Christian?>

poniedziałek, 25 lipca 2016

"Nie wiem co jest ze mną nie tak. Wszyscy traktują mnie jak worek treningowy na którym można się wyżywać psychicznie."

Imię i Nazwisko: Chłopak ten posiada ogólnie rzecz biorąc dwa imiona. Nathan i Alex. Jednak z racji, że niezbyt je lubił kazał się do siebie zwracać William. W końcu wyszło na to, że wszyscy uważają, że właśnie tak się nazywa. Nawet nauczyciele mówią do niego właśnie tak. Więc w sumie teraz nazywa się on William Nathan Alex Nixon
Pseudonimy: Bliskim osobom mógłby pozwolić aby nazywali go Will, Nat lub Nataniel. Jednak ogólenie preferuje zwracanie się do niego pełnym imieniem. No i w sumie możnaby dodać, że w poprzedniej szkole miał przezwiska takie jak: Ciota, Pedał, Cienias, Idiota itp. itd.
Płeć: Mężczyzna
Wiek: Przeżył on już szesnaście lat.
Rok: Ogólnie znajduje się na szóstym roku nauki, jednak jakby na to nie patrzeć to w Hogwarcie jest to jego dopiero pierwszy rok (więcej w historii).
Data Urodzenia: Chłopak ten urodził się w pewien śnieżny dzień, którym jest drugi luty.
Pochodzenie: William pochodzi ze Stanów Zjednoczonych. Chociaż w sumie to można dopowiedzieć, że tylko jego matka jest Amerykanką, ponieważ ojciec mimo tego, że mieszka w tym kraju to urodził się we Francji.
Status Krwi: Chłopak jest mugolakiem czym woli się nie chwalić, bo już poznał to, że większość uważa go przez to za gorszego... Szczególnie ci, którzy są czystej krwi.
Dom: Tiara przydziału nie zastanawiała się długo nad tym, do którego domu wysłać Williama. Ledwo co została położona ona na jego głowie, rozległ się jej donośny krzyk: Ravenclaw!
Różdżka: Różdżka Williama nie jest jakaś rzadka czy orginalna. Raczej możnaby zaliczyć ją do pospolitych. Mianowicie, jest wykonana z Angieskiego Dębu, mierzy trzynaście cali, a jej rdzeniem jest Włos Jednorożca.
Miotła: William nie posiada własnej miotły. Nigdy nie interesował się lataniem ani quidditchem. Do tego chłopak źle się czuje latając na miotle. Ostatni raz wsiadł na nią na pierwszym roku nauki.
Patronus: Z racji, że życie chłopaka nie miało za dużo szczęśliwych momentów bardzo ciężko jest mu użyć tego zaklęcia. Zazwyczaj z jego różdżki wyłania się jedynie niebieska smuga. Jednak czasami zdarzają się takie dni, że akurat udaje mu się wyczarować cielesnego patronusa. Przybiera on wtedy formę wielkiego niedźwiedzia, który wygląda mniej więcej tak ~klik~
Głos: Damien Dawn
Aparycja: William jest raczej średniego wzrostu. Ani wysoki ani niski. Mianowicie, mierzy on sto siedemdziesiąt trzy centymetry. Chłopak jest bardzo chudy... za chudy. William ma dość dużą niedowagę, podchodzącą już pod wychudzenie. Niektórzy nawet wypytują się czy przypadkiem nie ma anoreksji lub bulimii. Aktualnie waży on pięćdziesiąt dwa kilogramy. Jednak on sam nie widzi żadnego problemu w tym, że waży tylko tyle. Wręcz przeciwnie. Według niego mógłby być chudszy i te pięćdziesiąt dwa kilogramy to nadal za dużo. Ale przechodząc dalej. William jest brunetem. Jego włosy są niemalże kruczoczarne. Posiada on dość długą grzywkę, która zazwyczaj niemalże całkowicie zasłania jego prawe oko. A skoro już przechodzimy do tego tematu... Można powiedzieć, że Will nie ma jakiegoś konkretnego koloru oczu. Jedni patrząc na nie mówią, że są szare. Inni twierdzą, że to błękitny. A znajdą się nawet tacy - chociaż jest ich znikoma ilość - którzy stwierdzą, że są zielone. Jednak William osobiście uparcie twierdzi, że jego oczy są koloru szarego. W sumie to tak na koniec można by jeszcze wspomnieć o tym jak ubiera się chłopak. Mianowicie, najczęściej można go spotkać w jeansach bądź rurkach i bluzie. Do tego zazwyczaj ma założony kaptur. W "szafie" Williama górują takie kolory jak czarny, szary, ciemny zielony i trochę białego. No i jeszcze można dodać, że chłopak uwielbia nosić za duże ubrania.
Charakter: Williama nie da się opisać jednym słowem czy zdaniem. Jest to specyficzna i zarazem dość tajemnicza osoba. Można zacznijmy od tego jaki jest on aktualnie. Tak, dobrze zrozumieliście... Chyba, że jeszcze się nie domyśliliście, no to już piszę. William kiedyś był zupełnie inną osobą. Jednak wszystko zmieniło się mniej więcej kiedy miał jakieś piętnaście lat. Teraz nie ma już śladu po tamtym chłopaku. Jednak o tym później. Teraz czas na obecny charakter Williama. Chłopak jest bardzo zamknięty w sobie. Praktycznie nikt nic o nim nie wie. Zawsze jak temat schodzi na jego osobę za wszelką cenę próbuje go zmienić albo po prostu milknie. Momentalnie przestaje się odzywać i wpatruje się tylko w drugą osobę ewentualnie odwraca się i odchodzi bez słowa. Jednak nie często zdarzają się takie sytuacje. Głównie z tego powodu, że William najzwyczajniej w świecie praktycznie w ogóle się nie odzywa. Nic nie mówi. Aby chociaż odrobinę go odszyfrować trzeb bardzo dokładnie przyjrzeć się jego mimice i gestem. Jednak kiedy już musi się odezwać zazwyczaj są to bardzo oporne odpowiedzi, które są maksymalnie skrócone. Do tego czasami jak zaczyna mówić bywa, że się jąka. Chłopak sam nie wie dlaczego. Po prostu tak jest i koniec. Mimo tego, że jest on bardzo cichą osobą to nie zawsze potrafi utrzymać emocje na wodzy. Bardzo stara się ich nie okazywać jednak zdarzają się momenty kiedy nie daje rady. Bardzo wybuchowy. Często potrafi go zdenerwować nawet niewielki szczegół. Wtedy "wybucha", zaczyna krzyczeć, a z jego oczu płyną łzy. W głębi jest on także bardzo wrażliwy i nieśmiały.
Jednak przecież William musiał z jakiegoś powodu trafił do Ravenclawu? Oczywiście, że tak. Mianowicie, chłopak jest bardzo mądry. Zazwyczaj wystarczyłoby mu aby jedynie słuchał na zajęciach, a umiałby wszystko. Jednak on mimo wszystko woli uczyć się z książek. Dlatego na lekcjach zazwyczaj słucha tylko kiedy już kompletnie nie może sobie znaleźć zajęcia. William po prostu nie lubi sposobu w jaki nauczyciele opowiadają i tłumaczą wszystko. Do tego jest on bardzo bystry i sprytny. Potrafi znaleźć wyjście niemalże z każdej sytuacji. Także dzięki temu udaje mu się jak najrzadziej odzywać się, jak i zarówno przez to praktycznie nikt nic o nim nie wie. Oczywiście jak na Krukona przystało, chłopak ten jest bardzo kreatywną i oryginalną osobą. Uwielbia tworzyć. Nie ważne co to jest. Dla niego to obojętne. Już nie jeden raz napisał piosenkę, wiersz, opowiadanie czy stworzył układ taneczny. W sumie to można powiedzieć, że jest to po prostu typ artysty. Chociaż jego prace nigdy jeszcze nie ujrzały światła dziennego. Większość leży schowana głęboko w "szufladzie" bądź po prostu nadal znajduje się jedynie w głowie chłopaka. William po prostu uważa, że jeżeli nikt się o nich nie dowie to tak właśnie będzie lepiej. W sumie to można jeszcze powiedzieć, że chłopak akceptuje bardzo wiele osób, jak i upodobań itd. Przebywanie czy znajomość z osobą o innej orientacji seksualnej, kolorze skóry czy innej religii nie sprawia mu żadnego problemy. Nie przeszkadza mu to. Bo w końcu każdy z nas jest człowiekiem i ma prawo żyć, prawda? Jednak na pewno chłopak nienawidzi jednego rodzaju ludzi. Nietolerancyjnych. Homofobów. Rasistów. Po prostu nie może zrozumieć ich toku myślenia. Przecież jak można nienawidzić kogoś za coś nad czym nie ma wpływu?!
Jeszcze na koniec można wspomnieć jeszcze kilka, nie koniecznie lubianych przez innych, cech charakteru Williama. Mianowicie, jest to osoba, która potrafi być szczera do bólu. Jednak nie zawsze mówi prawdę. To zależy od tego czy ktoś chce znać ją czy woli "żywić się" kłamstwami. Jednak jeżeli ktoś go o nią poprosi, nie zawaha się i niemalże od razu ją wyzna. Do tego nie lubi on osób, dla których kłamstwo jest chlebem powszednim. Fałszywych ludzi. Sam nie wiem czemu tak bardzo ich nie toleruje. Po prostu zawsze tak było, jest i będzie. Przechodząc dalej dowiadujemy się, że chłopak nienawidzi wtrącać się w żadne kłótnie. Jeżeli ktoś próbuje go w jakąś wplątać natychmiast się "usuwa". W większości spraw pozostaje bezstronny. Neutralny. Nie popiera żadnej ze stron. Chłopak po prostu nie lubi mieć żadnych kłopotów ani problemów. Jednak często mimo woli one i tak go znajdują.
W sumie to na koniec można by jeszcze krótko wspomnieć na temat tego jaki William był kiedyś. A był zupełnie inny. Miły i bardzo przyjacielski chłopak. Zawsze chętny do pomocy, a sam o nią nigdy nie poprosił. Bardzo gadatliwy. Jak już się odezwał to po prostu nie potrafił się zamknąć. Nadawał jak radyjko. Po prostu emanowało szczęście z tego młodego chłopca. Jednak wszystko się zmieniło. On się zmienił. Nie z własnej woli. To życie zmusiło go do tego. Jego przeszłość sprawiła, że jest jaki jest. Życie nie pozwoliło mu na pozostanie sobą. A teraz? William jest po prostu bardzo zagubioną osobą, nie potrafiącą nikomu zaufać.
Zainteresowania: William interesuje się głównie wszelkimi rodzajami sztuki. Jako pierwsze można by wymienić malowanie i rysowanie. Najczęściej używa do tego ołówków. Po prostu uwielbia szkicować. Nie ważne czy to z tyłu zeszytu czy w specjalnym bloku bądź notatniku. Dla chłopaka to obojętne. Najważniejsze jest dla niego sama ta czynność i możliwość przelania swoich emocji na kartkę. Przez to też niemalże zawsze ma ze sobą ołówek i duży notes bądź blok. Williama fascynują prace z kolorem, a najbardziej obrazy malowane farbami. Sam też by tak chciał jednak po prostu nie daje rady. Jak to on stwierdził, po prostu nie dany mu jest kontakt z farbami. Dalej możemy przejść do pisania. Chłopak często ma za dużo myśli w głowie. Jednak nie używa on myślodsiewnii. William preferuje zupełnie inny sposób "pozbycia się" tych myśli. Przelewa je na papier. Czasami w formie wierszy, a innym razem w postaci opowiadania. Do tego prowadzi on dziennik bądź pamiętnik. W sumie sam William nie wie jak to określić. Jednak nie zatrzymujmy się i przejdźmy dalej. Teraz przyszedł czas na taniec, który mówiąc szczerze chłopak uwielbia. Sam tworzy choreografię do piosenek. Po prostu daje się ponieść muzyce. Nie preferuje on jakiegoś konkretnego stylu. Dla Williama to obojętne czy tańczy balet, hip hop czy może jazz. Najważniejszy jest ten moment. Tylko wtedy jeżeli ktoś dokładnie się wpatrzy to z jego ruchów może odczytać naprawdę wiele. Praktycznie całą jego historię. Jednak trzeba umieć patrzeć. Do tego chłopak uwielbia, że podczas tej czynności nie martwi się o nic. Wtedy nie musi zmagać się z wszystkimi problemami i ogólnie z trudem życia. Po prostu kocha to. I może na koniec dodajmy jeszcze ostatnie hobby Williama. Zbieranie scyzoryków. Jest to dość nietypowe zainteresowanie. Jednak chłopaka fascynują te przedmioty. Sam nie wie czemu. Po prostu jest coś w nich co przyciąga go do tych przedmiotów. Można wspomnieć, że ma on ich jak na razie około piętnastu. Oczywiście każdy jest inny.
Historia: No i przyszedł ten moment. Historia Williama. Od razu ostrzegam, że nie była ona szczęśliwa, a jego życie nie było usłane różami. Już od początku miał pod górkę. Zacznijmy od tego, że chłopak urodził się już w siódmym miesiącu ciąży. Praktycznie nikt nie dawał mu szansy na przeżycie. Jednak udało mu się. Walczył i dał radę przeżyć. Po dwóch miesiącach został wysłany do domu. Przez pierwsze lata jego życia wszystko wydawało się wspaniałe. W końcu miał on dwójkę kochanych rodziców, Larisse i Thomasa. Dom nad głową. Jednak czy wszystko było tak piękne jak się mogło wydawać? Odpowiedź brzmi nie. Matka Williama była alkoholiczką. Często zaniedbywała syna. Po prostu nie interesowała się jego losem. Mimo, że w tamtym czasie mały chłopiec bardzo potrzebował uwagi od matki i po prostu jej miłości. On wtedy po prostu nie rozumiał dlaczego tak jest. Przez te wszystkie lata głównie opiekował się nim ojciec. Może się wydawać, że to dobrze, że przynajmniej jednego z rodziców obchodzi los ich dziecka... Ale co będzie jeżeli powiem, że tak nie jest? Że Thomas po prostu wychowywał syna do jednego celu? Do tego aby stał się jego zabawką? No cóż... Niestety taka jest prawda. Już kiedy William miał około siedem... a może osiem lat? Nieważne... Już w tak młodym wieku poznał jaki świat jest naprawdę. Jakie życie jest brutalne. Mianowicie, jego ojciec w końcu zaczął działać. Zaczął dotykać małego chłopca. Molestować go, wmawiając mu, że to normalne, że tak jest wszędzie, że obaj tego chcą. Mimo, że Nathan czuł wtedy dyskomfort i nie podobało mu się to nie odważył się pisnąć słowem. Z biegiem czasu mężczyzna posuwał się coraz dalej w swoich poczynaniach. W końcu kiedy William miał dziesięć lat nastał jeden z najgorszych dni w jego życiu. Właśnie wtedy jego własny ojciec go zgwałcił. Chłopiec wyrywał się, płakał i krzyczał jednak mężczyznę to nie obchodziło. Potem zdarzało się to niemalże każdej nocy. Aż do momentu, który niektórzy mogliby uznać za koniec męki chłopaka. Pójście do szkoły magii w USA. Jednak to był jednak jedynie kolejny początek cierpienia...
Na początku nie zapowiadało się na to, że w szkole będzie coś nie tak. Tam w końcu chłopak mógł chwilowo odpocząć. Zacząć być sobą. Po prostu będąc tam Nathan emanował szczęściem. Już po pierwszych dniach odnalazł sobie grupę osób z którymi się trzymał. Po kilku miesiącach spokojnie można by nazwać ich przyjaciółmi. Może przewijało się przez ich grono wiele osób, ale ta piątka pozostała nierozłączna. Byli to oczywiście William, jedna dziewczyna - Mia - i trójka chłopaków - Noah, Carlos i Matthew. Zawsze trzymali się razem i pomagali sobie jak tylko mogli. Oczywiście mimo wszystko Nathan nie opowiedział im swojego największego sekretu, którym jest sytuacja w jego domu. I tak toczyło się życie chłopaka dopóki nie miał piętnastu lat. Przez dziesięć miesięcy przebywał w szkole z przyjaciółmi, uczył się, a w wakacji wracał do tego koszmaru zwanego jego domem. Właśnie na piątym roku nauki wszystko znowu się zmieniło. Mianowicie, chłopak odkrył swoją prawdziwą orientacje. Przekonał się, że dziewczyny go nie interesują. Zakochał się w wydaje się najlepszej osobie na jaką mógł trafić. Jednak okazała się być ona właśnie tą najgorszą. Nathan zakochał się w Carlosie. Po dwóch miesiącach jak sobie to uświadomił postanowił się odważyć. Wyznał wszystko przyjacielowi. Miał nadzieję, że chłopak go zrozumie i nawet jeżeli nie czuł tego samego to nadal pozostaną przyjaciółmi. Jakże się zdziwił. Carlos wyśmiał go jedynie. Na następny dzień już cała szkoła dowiedziała się o wszystkim. Wtedy William dowiedział się, że trafił do jednej z najbardziej nietolerancyjnych szkół w Stanach Zjednoczonych. Wszyscy zaczęli się z niego wyśmiewać. Wytykali go palcami na korytarzu. Potem zaczęło się znęcanie nad chłopakiem. Na początku wydawało się to tylko niewinnymi żartami, które niestety potem przeszły w pobicia, a na koniec w wykorzystywanie seksualne. W końcu chłopak nie wytrzymał presji. Uparcie twierdząc, że nie jest potrzebny nikomu i jego życie nie ma sensu popełnił próbę samobójczą. Połknął całe opakowanie jakiś leków. Jednak w odpowiednim czasie odnaleźli go i uratowali. Wtedy też zapadła decyzja o tym, że William zostanie przeniesiony do zupełnie innej szkoły. Niezbyt pasowało to szczególnie jego ojcu, jednak aby całkowicie nie stracić swojej zabawki zgodził się. Tak oto chłopak wylądował w Hogwarcie. Wchodząc do zamku już nie był tym samym człowiekiem. Obiecał sobie też wtedy, że nikomu więcej nie zaufa i nikt nie dowie się o jego orientacji seksualnej.
Rodzina: Matka chłopaka nazywa się Larissa Nixon. Jest dość młoda bo ma trzydzieści cztery lata. Nałogowa alkoholiczka. Nigdy nie obchodził ją los syna i nadal obojętne jej co się z nim dzieje. Najważniejszy jest alkohol. Chłopak nie ma z nią żadnego kontaktu. Praktycznie nigdy z nią nie rozmawiał. No może nie licząc momentów kiedy krzyczała na niego, że alkohol nie został uzupełniony. Dla Williama jest to praktycznie obca osoba. Jedyne co go z nią wiąże to więzy krwi i to, że go urodziła. Dalej oczywiście przechodzimy do jakże wspaniałego ojca Nathana - poczujmy ten sarkazm. On natomiast jest o wiele starszy niż jego żona. Ma on już czterdzieści pięć lat. Po tym co robił i nadal robi Williamowi bez wahania można go nazwać po prostu pedofilem. Chłopak bardzo się go boi. Nigdy jeszcze nie odważył się mu sprzeciwić. Jednak w głębi serca szczerze nienawidzi tego człowieka. No i na końcu można wspomnieć o tym, że Nathan ma młodszego brata, Theo. Ten jak na razie ma zaledwie pięć lat. Bracia mają znikomy kontakt. Jednak kiedy są razem całkiem dobrze się dogadują. William ma jedynie nadzieję, że chłopiec nie będzie musiał przechodzić przez to co on. Jednak obiecał sobie, że jeżeli dowie się, że tak się stało to za wszelką cenę postara się uratować brata z łap tych potworów.
Zauroczenie: Tsa... Na pewno... William obiecał sobie, że już nigdy nie popełni tego błędu i nie zauroczy się w nikim ani nie zakocha. Zazwyczaj jego rozmowy na ten temat wyglądają tak:
"Nie chciałbyś być zakochany?
- Byłem kiedyś. To bolesne, bezcelowe i przereklamowane."
Partner: Jak już wcześniej zostało wspomniane chłopak obiecał sobie, że już nigdy się nie zakocha co jest równoznaczne z tym, że nie chce mieć żadnego partnera. Po prostu aktualnie William uważa, że miłości nie ma. Idealnie opisuje jego myśli ten cytat: "Nie myślę o raju, miłości nie ma dziś, nie oczekuję czarów, po prostu daj mi żyć."
Orientacja: William jest osobą homoseksualną jednak w tej szkole nikt o tym nie wie... I na razie nie ma zamiaru nikogo o tym informować. Już raz się na tym "przejechał" i raczej nie jest zbyt chętny do tego aby powtarzać to kolejny raz.
Towarzysz: Towarzyszem i zarazem najlepszym przyjacielem Williama jest niewielka fretka domowa o imieniu Hope. Można powiedzieć, że to zwierzę jest tak jakby taką małą nadzieją chłopaka na szczęście i lepsze życie. ~klik~
Inne: William w poprzedniej szkole zaczął czytać i studiować dość trudną sztukę, którą jest bycie animagiem. Bardzo ciężko pracował. Dużo czytał o tym i starał się najbardziej jak mógł. Jednak w końcu mu się to udało. Stał się animagiem. Chłopak kiedy zechce może przybrać formę wilka szarego. Jak na razie nie zarejestrował się jeszcze i sam nie wie kiedy to zrobi. || Nathan jest alergikiem. Ma uczulenie na agrest, granat, lawendę, jad pszczeli, jajka i jeszcze kilka innych rzeczy. Jest ona bardzo silna i objawia się tym, że chłopak przy kontakcie z jakąś z rzeczy, na które jest uczulony, momentalnie zaczyna szaleńczo kaszleć. Po prostu zaczyna go dusić. Wtedy natychmiast powinien wziąć leki. || William czasami pali papierosy. Jednak nie dzieje się to często. Zazwyczaj kiedy nia ma możliwości pisać, rysować czy tańczyć, to właśnie wtedy sięga po inną jego prywatną odskocznię, którą są papierosy. || Chłopak niemalże panicznie boi się wody. Nigdy nie chodził ze znajomymi popływać czy coś. Jedynie na co się godzi to krótkie prysznice, bo jeżeli trwają dłużej to ma wrażenie, że się topi. Nikt nie wie skąd wziął się u Williama ten lęk. || Nathan niestety jest dość chorowitą osobą przez co musi bardziej na siebie uważać i zmiany pogody niż inni.
Autor: Tiago

sobota, 23 lipca 2016

Od Beck'a CD Katfrin

Byłem zniesmaczony całą sytuacją. Ogółem uwielbiam te klimaty. Uwielbiam ból. Ból jest to coś co pokazuje ci, że jeszcze żyjesz, gdy nie czujesz bólu jest dużo gorzej bo nigdy nie masz pewności czy dalej jesteś na tym świecie. Na ringu ból jest czymś niezbędnym, jest to wskaźnik twojej wytrzymałości fizycznej i znak tak jak wcześniej już mówiłem, że dalej żyjesz. Jeśli ona nie czuje bólu, strasznie jej współczuję.
Wróciłem do swojej komnaty i usiadłem na łóżku. Nie mogłem przestać myśleć. Poza tym zdałem sobie sprawę, że od dawna nie słyszałem żadnych głosów w mojej głowie, od dawna też nie brałem udziału w żadnym fajnym, brutalnym wydarzeniu co sprawiało, że powoli zapominałem jakie to uczucie gdy krople ciepłej krwi spływają ci po twarzy, a ty ukradkiem zlizujesz ją z warg żeby poczuć ten niezwykły smak.
Otarłem twarz ręką, przy czym poczułem nieprzyjemne kucie. Co oznaczało, że czas się ogolić. Poszedłem więc do łazienki i wyciągnąłem maszynkę. Popatrzyłem się chwilę na jej ostrza, po czym pomyślałem: Kretynie rób co miałeś robić.
Zacząłem spokojnie i powoli golić twarz. W pewnym momencie, zaciąłem się nad górną wargą. Znów poczułem to przyjemne uczucie pieczenia, jednak trwało bardzo krótko, a zastąpiło je małe krwawienie. Patrzyłem się w lustro jak zahipnotyzowany, wpatrując się w krople spływające po moich ustach. Trwało to bardzo krótko bo zacięcie było małe. Zacząłem rozcierać ostatnie krople krwi po całej twarzy chcąc wywołać u siebie oszukane wrażenie jakbym brał udział w bójce. Jednak krwi było stanowczo za mało. Popatrzyłem na podłogę gdzie leżała maszynka, którą upuściłem.
- Nawet o tym nie myśl - powiedziałem sam do siebie, gdy moje ciało chciało już się po nią schylać by wyjąć ostrza i...
Walka z samym sobą nic nie dało mimo to, że próbowałem się otrząsnąć plaskaczem w twarz, który sam sobie zadałem. Uczucie bólu wywołane przez samego siebie tylko bardziej mnie nakręciło i już za chwilę siedziałem na podłodze z ostrzem wyjętym z maszynki.
- Może ranienie samego siebie jest tak samo fajne jak gdyby robił to ktoś inny... - tłumaczyłem sobie robią pierwsze nacięcia. Jednak były zbyt płytkie, nic nie czułem, mimo tego, że krew płynęła. Zrobiłem jednak jedno porządne na nadgarstku. Poczułem podniecające pieczenie i szczypanie oraz chwilowe zdrętwienie dłoni. Gdy popatrzyłem na białe (teraz już czerwone) kafelki łazienkowe zobaczyłem ile krwi ze mnie zeszło. Owinąłem rękę jakąś szmatą i zacząłem karać się myślami:
- I co ty debilu zrobiłeś?! Jesteś tak samo słaby jak ta blond laska.
Nie wiem jak to się stało ale jak tam siedziałem, tak zasnąłem. Obudziłem się rano i odwinąłem szmaty z dłoni, która już nie krwawiła ale została świeża blizna. C*olera. Jak ktoś to zobaczy zostanę pośmiewiskiem. Założyłem więc bluzę z długim rękawem i postanowiłem odpuścić kolejny dzień w szkole. Poszedłem do tego samego lasu co wczoraj. Po drodze spotkałem Katfrin, która biła się z powietrzem. Wyglądało to dosyć zabawnie, ale nie śmiałem się nawet uśmiechnąć z tego powodu. Poprawiłem długie rękawy żeby zakryć znaki swojej wczorajszej porażki.

Katfrin? ( sory, że takie denne i dziwne ;-; )

Od Katfrin CD Beck'a

Zaśmiałam się słysząc jego słowa. Czy on naprawdę tak uważa, że mam problemy? Ja? Katfrin Hahetesona Columbiana Kayla Salvadore... problemy? Czy to możliwe?
- Wiesz co jest najlepsze? - zadałam pytanie przekładając żyletkę w palcach.
- Co? - odpowiedział pytaniem, a ja w końcu spojrzałam w jego oczy, a w moich mignęła iskierka szaleństwa.
- Że ja nie robię tego bo mam jakieś problemy. Lubie czuć ból, ale jak już wiesz trenuje bok, tnąc się uodporniasz się na coś takiego jak ból. Jest w tedy lepiej walczyć, inny po tym ciosie by nie wstał, a ty... ty podnosisz się  i walczysz dalej pomimo złamań, które są niebezpieczne... ty nie czujesz tego bólu... ty walczysz dalej chcąc wygrać za wszelką cenę - rzekłam patrząc pusto w jego oczy. Tak naprawdę byłam gdzie indziej... w innym świecie, na ringu przede mną stał chłopak po 30-tce. Ciężar rękawic na moich dłoniach i ochrona na zębach, chłopak, ring, ciosy, kroki, postawa. Tylko to teraz było moim światem.
-... uważasz ta za słabość - dobiegł mnie głos Beck'a. Otrząsnęłam się i odwróciłam do okna tak by czarodziej stał za mną.
- Nie znasz tego uczucia, mimo wszystko nie tną się tylko osoby, które uważają, że życie jest do dupy. Tną się też... tacy jak ja... nie czujący bólu i chcąc w końcu go poznać. To jest jak marzenie nie do spełnienia. które jest tak blisko, ale nie możesz po nie sięgnąć - uśmiechnęłam się na te słowa pusta wpatrując się w obraz za oknem. Pierwszoklasiści biegli za swoim mentorem chcąc dostać się do swoich pokoi i zaszyć się tam najlepiej na zawsze. Starsi kotłowali się w okolicach lasu wpychając tam swoich przyjaciół. Biały kot przebiegł drogę blondynce, która zagłębiła się w książce i prawie upadła po przez zwierze, które szybko czmychnęło w krzaki obok.
- Masz racje, nie znam tego uczucia - usłyszałam słowa, a po chwili też i trzask zamykanych drzwi. Usiadłam na krześle i spojrzałam na żyletkę, piękne, a złe. Ból miesza się z marzeniem spoczywając na moich dłoniach, które drżą pod ciężarem żelaza. Czuje się jakbym robiła to pierwszy raz, a jest to pewnie 100-tny. Wzięłam głęboki wdech i przyłożyłam żyletkę do ciała. Zrobiłam pierw jedną czerwoną długą linie. potem jeździłam po niej żyletką otwierając ranę. Dopiero pod koniec tego jakże pięknego momentu poczułam ból. Syknęłam zaciskając szczękę, rzuciłam żyletkę w kat i przyglądałam się ranie zrobionej przed sekundą.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~

Gdy już wróciłam do swojego pokoju postanowiłam iż opatrzę ranę i pójdę spać gdyż jak zawsze wstanę o 3:34. Jak pomyślałam tak zrobiłam, szybko się umyłam ponieważ rana bardzo szczypała i piekła z zetknięciu z wodą. Przebrałam się w piżamę i wzięłam bandaż oraz tabletki nasenne. Proszki szybko połknęłam popijając wodą a bandaż po chwili zaczęłam obwijać wokół swojej zranionej nogi. Gdy skończyłam leki zaczęły działać więc zgłosiłam tylko światło o położyłam się na łóżku przykrywając kołdrą. Po kilku sekundach poczułam jak Darkling kładzie się obok mnie. Potem byłam w innym świecie. Mimo iż zwykle spałam po 2-3h zawsze brałam te cholerne proszki, które działały od razu, ale zawsze budziłam się o 3:34. Nigdy nie było dnia bym wstała minute później czy wcześniej. Nigdy...

~*~*~*~*~*

Krzyk, pot. koszmar i ból... czułam ból. Obudziłam się i od razu zrzuciłam z siebie kołdrę chcąc wydostać się z pieczary. Zeszłam z łóżka, zimna podłoga pod moimi bosymi stopami była przyjemna. Wstałam i od razu poszłam do łazienki gdzie przebrałam się i wzięłam poranny prysznic. Umyłam zęby i uczesałam włosy w luźnego koka. Postanowiłam dziś poćwiczyć ciosy w biegu. Boks... ciekawe kto mnie go nauczył, nie pamiętam bym kiedykolwiek chodziłam na jakieś zajęcia, umiem to od kąt pamiętam...
Gdy już się ogarnęłam wyszłam na dwór i pobiegłam w stronę lasu. Dopiero po kilku minutach biegu zaczęłam uderzać w powietrze, trenując niektóre z ciosów które mi nie wychodzą. Na koniec zawsze zostawiam te, które są dla mnie łatwe ale nie zawsze na nie wyglądają.

Beck? Ta wena... :c

piątek, 22 lipca 2016

Od Beck'a CD Katfrin

- Czy teraz wyjdziesz? Czy może lubisz widok krwi? - zapytała.
Przypatrzyłem się dokładnie metalowej żyletce, po czym zaśmiałem się pod nosem i powiedziałem:
- Jesteś żałosna.
Bardzo rzadko zdarza mi się powiedzieć złe słowo o dziewczynie, ale tutaj nie mogłem się powstrzymać. Popatrzyła na mnie tak jakby chciała zaraz pochłonąć moją duszę i zaciągnąć ją siłą do piekieł na wieczne spalenie.
- Czyżbyś nie przyjmowała krytyki? Brak dystansu do siebie? - popatrzyłem na nią uśmiechając się szyderczo.
Dziewczyna gwałtownie wstała i podeszła do mnie z żyletką w ręce.
- Zaczynasz mnie naprawdę wkurwiać wiesz? - powiedziała ze złością.
Prychnąłem pod nosem. Poprawiłem włosy i mówiłem dalej:
- Musisz być naprawdę słaba żeby tego używać. Co ty jakieś emo lub ch*j wie co?
Dziewczyna nie wytrzymała walnęła mnie pięścią w brzuch aż się skuliłem, ona odeszła na parę kroków.Zacząłem się śmiać i plunąłem na bok, po czym powiedziałem:
- Przesadziłaś dziewczynko.
Po czym agresywnie zacząłem iść w jej kierunku z zaciśniętą pięścią, ale tuż prze nią się zatrzymałem. Nie jestem babskim bokserem. Patrzyłem na nią z góry, z dalej zaciśniętą pięścią. Jednak westchnąłem i rozluźniłem rękę. Skierowałem się w stronę drzwi z myślą - szkoda czasu. Będąc już przy drzwiach usłyszałem jej szyderczy głos:
- Tchórz.
Uśmiechnąłem się pod nosem i odwróciłem.
- Ja? Tchórzem? I mówi to dziewczyna trzymająca żyletkę w ręce? "Ojej... nie radze sobie z problemami, potnę się przecież to takie fajne" - zacząłem ją przedrzeźniać. - Sory, dziewczynko ale dla mnie tną się tylko słabi albo homosie, ci to dopiero mają gówna w głowie.

Katfrin?

"Życie jest jak penis, proste i mięciutkie. To kobiety tworzą je twardym i skrzywionym."

Imię i Nazwisko: Christian Salvadore
Pseudonim: Chris
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 19 lat
Rok: 7 rok (nie zdał po przez ćpanie)
Data Urodzenia: 15 luty
Pochodzenie: Pochodzi z innej matki niż Katfrin ( jego siostra). Matka była Rosjanką, a ojciec Włochem.
Status Krwi: Czysta Krew
Dom: Slytherin
Różdżka: Krew Alpy ~ 12 cali ~ Cis
Miotła: Spadająca Gwiazda
Patronus: Patronus Christiana jest dość niespotykany, a czemu? Czy kiedykolwiek ktoś miał albinosa? A dokładnie tygrysa albinosa?
Głos: B.R.O
Aparycja: Christian jest bardzo wysoki gdyż mierzy on 198 cm. Jest wysportowany przez długie lata ćwiczeń, które wykonuje do dziś. Ma on czarne włosy oraz tego samego koloru oczy. Rysy jego twarzy są dość mocne. Jest to chłopak, który nie wstydzi się, więc często chodzi bez bluzki, można go zobaczyć w samych spodniach dość często. Posiada też tatuaż na plecach. ~klik~
Charakter: Zacznijmy od tego iż Christian jest bardzo podobny do Katfrin. Nie są jak dwie krople wody, jednak jest to widoczne. Mimo wszystko czarnooki jest bardziej zboczony... nie, nie bardziej, jest bardzo zboczony. Śmiał można nazwać go pedofilem, tak... często robi to z młodszymi od siebie nawet siedem lat, nikim nie pogardzi. Nikim w znaczeniu człowiekiem... zwierząt nie tyka, je tylko szanuje. Mimo wszystko Christian ma szacunek jedynie do zwierząt... może dlatego, że jest tak samo kulturalny jak one? Chłopak nie zna czegoś takiego jak wstyd, kultura osobista, przestrzeń osobista (zawsze ją narusza), przepraszanie czy wybaczanie. Nigdy nie zapomina... nigdy, wszystko co zostało mu dane on odda ze zdwojoną siłą... no może prócz: miłości, szczęścia, dobroci, prawdomówności, wierności i pomocy. Tak... oddaje tylko te przeciwne cechy, gdy ktoś go skrzywdzi... choć nie, to jest nie możliwe... Christian jest nie dość, że silny psychicznie, to jeszcze umie bez problemu łamać psychikę ludzi. Jest dość wybuchowym mężczyzną i często się do czegoś przyczepia, gdy ma złe dni nawet najmniejszy błąd sprawia, iż może się wściec. Mimo to jest bardzo cierpliwy i sprytny, co tworzy i niego dobrą mieszankę, zawsze wybrnie przez to z sytuacji, w której może ucierpieć jego duma. A co do jego dumy... jego ego jest bardzo, ale to bardzo wysokie i nikt nie może go urazić, bo cię zniszczy.
Czy ten dupek ma w ogóle uczucia, a właśnie tu jest minus, choć moż i nie?... Posiada on uczucia, jednak czy dobre... to raczej nie jest pewne. Christian uwielbia wykorzystywać uczucia innych, nie zakochuj się w nim... wykorzysta to do wszystkiego, a i tak będzie cię zdradzał. Nie wierzy w miłość i oddanie, uważa, że wszyscy robią to by wykorzystywać, więc po co on ma być wykorzystywanym skoro on to może robić? Proste...
Christian jak już wspomniałam to zboczeniec... ma ze wszystkim skojarzenia i najlepiej jak by uprawiał seks codziennie, jednak nie raz nie jest on dostępny i trzeba sobie poradzić samemu... no cóż, życie. Chłopak mimo wszystko rzadko sam się zaspokaja, woli iść do jakiegoś klubu i tam poznać jakąś pijaną dziewczynę, która nawet nic nie będzie pamiętała i zostawi ją rano nieświadomą wszystkiego co się zdarzyło. Dupek ten często robi takie wypady i wcale mu to nie przeszkadza, często podrywa dziewczyny młodsze od siebie nie mowa tu o siedemnastolatkach czy szesnastolatkach... zdarzały się i młodsze, które nie odmawiały mu seksu. Możesz nazwać go pedofilem... ale wiedz jedno, robi to za zgodą, jeśli ktoś mu włazi do łóżka, to czemu nie skorzystać?
Jak opisać jednym zdaniem tego o to naszego pedofila, dupka, biseksualnego kolegę? Jeśli masz dziurę, on już chce cię przp*zyć. Christian nie kryje się ze swoją orientacją i ma w dupie co pomyślą inni, jego życie, jego wybory, nie twój biznes. Ten człowiek nie lubi jak mu pomagasz, ale jeśli już to robisz to słuchaj jego poleceń albo najprościej w świecie odwróć się, odejdź, znajdź drzwi, wyjdź, opuść pomieszczenie przed wybuchem wulgaryzmu Christiana. Czarnooki nie zna czegoś takiego jak ograniczenie, a co dopiero w przeklinaniu... nie wyobraża sobie dnia bez wulgarnych słów. Nie mów mu by nie przeklinał gdyż zapamięta twoją twarzunie o będzie poprawiał cię na każdym możliwym kroku.
Zainteresowania: Kalistenika to jedno z jego ulubionych zajęć, uwielbia ćwiczyć na drążkach i często go to odstresuje. Ćwiczy też boks, w którym jest naprawdę dobry (uczył też boksu swoją siostrę, więcej w historii). Dużo biega, a wręcz codziennie. Interesuje się medycyną sądową i wie o tym wiele, nie raz bawił się ze zwłokami i z łatwością wykrywał jak zostali zabici  i mniej więcej kiedy.
Historia: Gdy się urodził był niechciany, przez matkę, która okazała się być pierwszą lepszą dziewczyną w klubie. Ojciec postanowił go "przygarnąć" jednak okazało się, że ma on żonę, która nie za bardzo go trawiła. Został on jednak i próbował być dobrym dzieckiem, pewnego dnia nie mógł spać, płakał jednak jego płacz związał się z innym dzieckiem, które okazało się być jego siostrą. Dorastali razem, chłopiec kochał swoją siostrę... ale czy nie za bardzo? O tuż to... nie podobały mu się dziewczyny z jego klasy, on wolał swoją siostrę. Kochał swoją siostrę jak partnerkę, pewnego dnia zażądał od siostry czegoś więcej niż przytulania... zrobili to nie zważając na konsekwencje. Siostra tak naprawdę zmuszona płakał i chciała przestać jednak ten wpadł w trans i nie pozwolił jej odejść. Robili to wiele razy... choć dziewczynka nigdy tego nie chciała, chłopiec nakazywał jej tego i mówił, że musi to robić. Nawet gdy Katfrin chodziła do Hogwartu dalej kazał jej to robić, uczył ją boksu by mogła chronić się przed niebezpieczeństwem. Pewnego dnia okazało się, że dziewczynka pożaliła się rodzicom co robi z nią brat. Ci dali jej jakieś proszki, gdy dwa dni później wstała spytała się kim jest. Ten zdziwiony pytał czy go pamięta, czy pamięta co między nimi było. Odpowiedziała krótko: Nie. Odszedł, poszedł do domu dziecka, gdzie przygarnęli go jacyś ludzie, bili go i wykorzystywali. Tylko w Hogwarcie był sobą, siostrę unikał nie chcą jej mówić co się stało, co robili i, że są rodzeństwem.
Rodzina: Katfrin Salvadore
Zauroczenie: ---
Partner: Jedna noc, jedna dziewczyna lub chłopak.
Orientacja: Biseksualna
Towarzysz: Vijo
Inne: Uwielbia zielony kolor | Miał dużo dziewczyn i chłopaków, a jeszcze więcej przyjaciół seksualnych | ćwiczy już od 11 roku życia | Kalistenika to coś uwielbia i nigdy nie odpuści tego sporty (ćwiczenia na drążkach) | Cierpi na bezsenność | Uwielbia kawę | Woli zwierzęta od ludzi jednak trzeba kogoś piep*zyć | Pali od gimnazjum | Nieraz zdarzy mu się coś wypić | Kiedyś ćpał i się uzależnił jednak wyszedł z tego | Kiedyś chciał być patomorfologiem i wie bardzo dużo o medycynie
Autor: Katfrin. (kropka na końcu) [H]

czwartek, 21 lipca 2016

Od Katfrin CD Beck'a

Zamiast do zamku skierowałam się jeszcze nad ulubione miejsce, to tam właśnie chodziłam, gdy wspominałam ojca. Biegłam pomiędzy drzewami, które zostawiałam za sobą chcąc jak najszybciej dostać się nad jezioro. Pomimo koron drzew widziałam wielką czarną chmurę idącą w kierunku zamku. W nocy będzie burza, iskierki szczęścia w moich oczach pojawiły się natychmiastowo. Uwielbiałam tą pogodę, deszcz, błyskawicę i ten wiatr poruszający drzewami, a ich gałęzie stukające w okno jak jakieś demony chcące schować się w naszych duszach. Gdy tak myślałam drzewa zmieniały się w postacie, ludzi stojących i przyglądających się moim zamiarom. Gdy ich wymijałam odwracali się i patrzyli w moje oczy chcąc z nich coś wyczytać. Ja, jednak nie zwracałam na nich uwagi wiedząc, że są to moje wyobrażenia biegłam dalej a obok mnie Darkling, który powarkiwał na „duchy”. W końcu dotarłam na miejsce, zatrzymałam się a moje mięśnie od razu kazały mi usiąść co zrobiłam po paru chwilach. Położyłam się na zimnym i wilgotnym piasku, patrzyłam teraz na niebo, na wschodzie chmura podążała w naszym kierunku, na zachodzie było bezkresne niebo. Darkling położył się obok mnie kładąc głowę na moim brzuchu. Pogłaskałam jego miękną i piękną sierść a potem zamknęłam oczy chcąc wyobrazić sobie jak by to było gdybym była miła?... nie to nawet nie do pomyślenia. Za dużo mnie nauczyli by to przepuścić. Wybiłam sobie to wyobrażenie z głowy i otworzyłam oczy słysząc łamiącą się gałązkę. Odwróciłam się w stronę dźwięku i ujrzałam sarnę stojącą na samym krańcu lasu. Darkling zawarczał na nią, chciał wstać i ją zaatakować, jednak ja zatrzymałam go łapiąc za jego obrożę. Spojrzał na mnie zdziwiony, nigdy nie powstrzymywałam go gdy polował. Teraz nie wiedziałam czemu to zrobiłam, nie byłam w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Gdy sarna uciekła tak daleko by pies nie mógł jej dogonić puściłam go i pocałowałam jego głowę ten usiadł, a ja wstałam chcąc już wrócić do zamku, a raczej swojego pokoju. Jeszcze raz spojrzałam na jezioro, które sprawiało iż zapominałam.

 http://media.tumblr.com/tumblr_ma3h9gRb1N1r6w37b.jpg

Skierowałam wzrok na psa, który już był w drodze do zamku, postanowiłam iść jego śladami i też ruszyłam w stronę „domu”, którym mimo wszystko nigdy nie będzie.
~*~*~*~*~*~
Kiedy wyszłam do pokoju od razu rzuciłam się na łóżko by choć trochę odpocząć. Po chwili jednak zdjęłam buty i wzięłam jakieś ciuchy. Poszłam do łazienki i rozebrałam się i weszłam pod prysznic, odkręciłam wodę i oparłam się o ścianę dłońmi i głową. Woda leciała po moich włosach, plecach i twarzy przez co zamknęłam oczy i pozwoliłam zmyć z siebie całe zmęczenie po bieganiu. Gdy już znudziło mi się zwyczajne stanie pod strumieniem wody umyłam swoje ciało i włosy. Gdy wyszłam z kabiny owinęłam się ręcznikiem, podeszłam do lusterka i wytarłam swoje włosy w ręcznik, wzięłam szczotkę i zaczęłam je rozczesywać wpatrując się w swoje oblicze, wysuszyłam je i przebrałam się w przygotowane wcześniej ubrania. Rozbolała mnie głowa więc sięgnęłam do szafki w, której były proszki, wzięłam koło czterech a może pięć?... tych proszków miałam pod dostatkiem i nigdy ich nie oszczędzałam. Powinnam brać dwa-trzy proszki dziennie jednak ja biorę nieraz o dziesięć-jedenaście więcej. Wszystko po tych proszkach mnie nie bolało, były mocne i dobre, wyszłam z łazienki i położyłam się na łóżku zastanawiając się co mam robić.
~*~*~*~*~*~*~
Postanowiłam pochodzić po zamku, znałam go już jak własną kieszeń i wiedziałam, gdzie prawie nikt nie przychodzi. Tam często się krzywdziłam i znów miałam taki zamiar. Zabrałam więc żyletkę i ruszyłam w tym kierunku, rozejrzałam się czy przypadkiem nikt nie widzi co robię i weszłam do pokoju. Gdy chłopak mnie zobaczył od razu zaczął ścierać szminkę dziewczyny z ust, która pośpiesznie zeszła z jego kolan.  Zaśmiałam się, nie mogę,… wiedziałam, że chłopak wydawał się typowym podrywaczem, ale by dał się przyłapać…
-Nie wiedziałam, że tak można się do kogoś przyssać – powiedziałam  cały czas się śmiejąc, spojrzałam na dziewczynę, która zarumieniła się chcąc coś powiedzieć, ale ja wywróciłam oczami i odwróciłam się do tej „pary” wartej podziwu, zazdrości i autorytetu.
-Odpierd*l się – zdołała powiedzieć a ja uniosłam brew.
-Od ciebie czy jego? Bo nie wiem, którego mam stąd wyjeb*ć – rzekłam i założyłam dłonie na swoje biodra.
-Od nas, raczej ja cię stąd wyje*ie – powiedział chłopak uprzedzając dziewczynę, która postanowiła wyjść. Pomachałam jej na pożegnanie.
-Zapomniała dla ciebie kondoma? – zapytałam się Becka jeśli dobrze pamiętam a ten wywrócił oczami. Prychnęłam i podeszłam pod okno, na koniec sali i usiadłam na podłodze patrząc za szkło chcąc ujrzeć odpowiedzi na pytania.
-Czemu tutaj przyszłaś? – zapytał i chyba już trochę się uspokoił.
-Za dużo pytań kochasiu – rzekłam, a on wstał i podszedł do mnie, oparł się o ramę okna. Patrzył w moje oczy chcąc zwrócić na siebie uwagę, jednak mój wzrok cały czas spoczywał na krajobrazach.
-Wyjdź, chce… nie ważne wyjdź – powiedziałam. A ten uniósł brew ze zdziwieniem.
-Czemu? – zapytał, a ja wreszcie na niego spojrzałam i poruszyłam się nerwowo.
-Wyjdź, a może kiedyś pokaże ci za to jeden cios, jeśli niw wyjdziesz zrobię to przy tobie – powiedziałam jakby była to najnormalniejsza rzecz na świeci. Chciałam wyjąć tą pier*oloną żyletkę i poczuć ból na swoim ciele. Żelazo drażniące moje ciało które wbija się w moją skórę do mięsa i zostawia po sobie czerwoną długą kreskę która zmieni kolor na biały tworząc piękną ale przerażającą bliznę. Blizny… mam ich już tak wiele, tak wiele razy zadałam sobie ból, którego z czasem przestaje czuć. Teraz by poczuć ból żyletkę muszę wbijać głębiej, do mięsa.
-Czyżbyś musiała się zaspokoić po tym co zobaczyłaś – powiedział, a ja wstałam, podeszłam do drzwi i je zamknęłam widać, że dziewczyna nawet drzwi nie umie zamknąć. Wzięłam krzesło na którym niedawno siedział chłopak i postawiłam je przy oknie od którego niedawno odeszłam. Wyjęłam żyletkę i pokazałam ją chłopakowi.
-Czy teraz wyjdziesz? Czy możesz lubisz widok krwi? – zapytałam lekko zła.

Beck? :P

Szablon

Szablon ten jest autorstwa Jill ze strony Zaczarowane Szablony. Przepraszam, że nie wpisałem się na listę pobierających jednak nie mogłem jej nigdzie znaleźć. Jeżeli przeszkadza ci to, że użyłem twojego szablonu to szczerze przepraszam i mogę go zmienić.
Link do bloga Zaczarowane Szablony

Popularne posty