Zamiast
do zamku skierowałam się jeszcze nad ulubione miejsce, to tam właśnie
chodziłam, gdy wspominałam ojca. Biegłam pomiędzy drzewami, które zostawiałam
za sobą chcąc jak najszybciej dostać się nad jezioro. Pomimo koron drzew widziałam
wielką czarną chmurę idącą w kierunku zamku. W nocy będzie burza, iskierki
szczęścia w moich oczach pojawiły się natychmiastowo. Uwielbiałam tą pogodę,
deszcz, błyskawicę i ten wiatr poruszający drzewami, a ich gałęzie stukające w
okno jak jakieś demony chcące schować się w naszych duszach. Gdy tak myślałam drzewa
zmieniały się w postacie, ludzi stojących i przyglądających się moim zamiarom.
Gdy ich wymijałam odwracali się i patrzyli w moje oczy chcąc z nich coś
wyczytać. Ja, jednak nie zwracałam na nich uwagi wiedząc, że są to moje
wyobrażenia biegłam dalej a obok mnie Darkling, który powarkiwał na „duchy”. W
końcu dotarłam na miejsce, zatrzymałam się a moje mięśnie od razu kazały mi usiąść
co zrobiłam po paru chwilach. Położyłam się na zimnym i wilgotnym piasku,
patrzyłam teraz na niebo, na wschodzie chmura podążała w naszym kierunku, na
zachodzie było bezkresne niebo. Darkling położył się obok mnie kładąc głowę na
moim brzuchu. Pogłaskałam jego miękną i piękną sierść a potem zamknęłam oczy
chcąc wyobrazić sobie jak by to było gdybym była miła?... nie to nawet nie do pomyślenia.
Za dużo mnie nauczyli by to przepuścić. Wybiłam sobie to wyobrażenie z głowy i
otworzyłam oczy słysząc łamiącą się gałązkę. Odwróciłam się w stronę dźwięku i ujrzałam
sarnę stojącą na samym krańcu lasu. Darkling zawarczał na nią, chciał wstać i
ją zaatakować, jednak ja zatrzymałam go łapiąc za jego obrożę. Spojrzał na mnie
zdziwiony, nigdy nie powstrzymywałam go gdy polował. Teraz nie wiedziałam czemu
to zrobiłam, nie byłam w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Gdy sarna uciekła
tak daleko by pies nie mógł jej dogonić puściłam go i pocałowałam jego głowę
ten usiadł, a ja wstałam chcąc już wrócić do zamku, a raczej swojego pokoju. Jeszcze
raz spojrzałam na jezioro, które sprawiało iż zapominałam.
Skierowałam
wzrok na psa, który już był w drodze do zamku, postanowiłam iść jego śladami i
też ruszyłam w stronę „domu”, którym mimo wszystko nigdy nie będzie.
~*~*~*~*~*~
Kiedy
wyszłam do pokoju od razu rzuciłam się na łóżko by choć trochę odpocząć. Po
chwili jednak zdjęłam buty i wzięłam jakieś ciuchy. Poszłam do łazienki i
rozebrałam się i weszłam pod prysznic, odkręciłam wodę i oparłam się o ścianę
dłońmi i głową. Woda leciała po moich włosach, plecach i twarzy przez co
zamknęłam oczy i pozwoliłam zmyć z siebie całe zmęczenie po bieganiu. Gdy już
znudziło mi się zwyczajne stanie pod strumieniem wody umyłam swoje ciało i
włosy. Gdy wyszłam z kabiny owinęłam się ręcznikiem, podeszłam do lusterka i
wytarłam swoje włosy w ręcznik, wzięłam szczotkę i zaczęłam je rozczesywać
wpatrując się w swoje oblicze, wysuszyłam je i przebrałam się w przygotowane
wcześniej ubrania. Rozbolała mnie głowa więc sięgnęłam do szafki w, której były
proszki, wzięłam koło czterech a może pięć?... tych proszków miałam pod
dostatkiem i nigdy ich nie oszczędzałam. Powinnam brać dwa-trzy proszki
dziennie jednak ja biorę nieraz o dziesięć-jedenaście więcej. Wszystko po tych
proszkach mnie nie bolało, były mocne i dobre, wyszłam z łazienki i położyłam
się na łóżku zastanawiając się co mam robić.
~*~*~*~*~*~*~
Postanowiłam
pochodzić po zamku, znałam go już jak własną kieszeń i wiedziałam, gdzie prawie
nikt nie przychodzi. Tam często się krzywdziłam i znów miałam taki zamiar.
Zabrałam więc żyletkę i ruszyłam w tym kierunku, rozejrzałam się czy przypadkiem
nikt nie widzi co robię i weszłam do pokoju. Gdy chłopak mnie zobaczył od razu
zaczął ścierać szminkę dziewczyny z ust, która pośpiesznie zeszła z jego kolan.
Zaśmiałam się, nie mogę,… wiedziałam, że
chłopak wydawał się typowym podrywaczem, ale by dał się przyłapać…
-Nie
wiedziałam, że tak można się do kogoś przyssać – powiedziałam cały czas się śmiejąc, spojrzałam na
dziewczynę, która zarumieniła się chcąc coś powiedzieć, ale ja wywróciłam
oczami i odwróciłam się do tej „pary” wartej podziwu, zazdrości i autorytetu.
-Odpierd*l
się – zdołała powiedzieć a ja uniosłam brew.
-Od
ciebie czy jego? Bo nie wiem, którego mam stąd wyjeb*ć – rzekłam i założyłam
dłonie na swoje biodra.
-Od nas,
raczej ja cię stąd wyje*ie – powiedział chłopak uprzedzając dziewczynę, która
postanowiła wyjść. Pomachałam jej na pożegnanie.
-Zapomniała
dla ciebie kondoma? – zapytałam się Becka jeśli dobrze pamiętam a ten wywrócił
oczami. Prychnęłam i podeszłam pod okno, na koniec sali i usiadłam na podłodze
patrząc za szkło chcąc ujrzeć odpowiedzi na pytania.
-Czemu
tutaj przyszłaś? – zapytał i chyba już trochę się uspokoił.
-Za dużo
pytań kochasiu – rzekłam, a on wstał i podszedł do mnie, oparł się o ramę okna.
Patrzył w moje oczy chcąc zwrócić na siebie uwagę, jednak mój wzrok cały czas
spoczywał na krajobrazach.
-Wyjdź,
chce… nie ważne wyjdź – powiedziałam. A ten uniósł brew ze zdziwieniem.
-Czemu? –
zapytał, a ja wreszcie na niego spojrzałam i poruszyłam się nerwowo.
-Wyjdź,
a może kiedyś pokaże ci za to jeden cios, jeśli niw wyjdziesz zrobię to przy
tobie – powiedziałam jakby była to najnormalniejsza rzecz na świeci. Chciałam
wyjąć tą pier*oloną żyletkę i poczuć ból na swoim ciele. Żelazo drażniące moje
ciało które wbija się w moją skórę do mięsa i zostawia po sobie czerwoną długą
kreskę która zmieni kolor na biały tworząc piękną ale przerażającą bliznę.
Blizny… mam ich już tak wiele, tak wiele razy zadałam sobie ból, którego z
czasem przestaje czuć. Teraz by poczuć ból żyletkę muszę wbijać głębiej, do
mięsa.
-Czyżbyś
musiała się zaspokoić po tym co zobaczyłaś – powiedział, a ja wstałam,
podeszłam do drzwi i je zamknęłam widać, że dziewczyna nawet drzwi nie umie
zamknąć. Wzięłam krzesło na którym niedawno siedział chłopak i postawiłam je
przy oknie od którego niedawno odeszłam. Wyjęłam żyletkę i pokazałam ją
chłopakowi.
-Czy
teraz wyjdziesz? Czy możesz lubisz widok krwi? – zapytałam lekko zła.
Beck? :P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz